29
2022
2021-03-30

„Życiem dawał świadectwo”


W sobotę 20 marca 2021 r. po długiej chorobie zmarł Janusz Wilgodzki. We wtorek 23 marca w kościele pw. św. Jana Bosko w Sokołowie Podlaskim sprawowana była Msza św. żałobna, natomiast uroczystości pogrzebowe odbyły się we czwartek 25 marca w sokołowskiej konkatedrze. W ostatniej drodze Zmarłemu towarzyszyło wielu księży, również spoza diecezji, rodzina oraz liczne grono przyjaciół i znajomych. Nie zabrakło pocztów sztandarowych - Zespołu Szkół Salezjańskich Lux Sapientiae i Chóru „Lira”.

W czasie kazania na Mszy św. pogrzebowej ks. Stanisław Stachal, proboszcz parafii salezjańskiej ze wzruszeniem wspominał drogę życiową wieloletniego organisty parafii, podkreślając jego wyjątkowowość, dawanie świadectwa wiary, wewnętrzny spokój, opanowanie i poczucie humoru, mnogość talentów i umiejętność ich wykorzystywania. „Tyle pięknych dzieł, jeden człowiek” - stwierdził. Przypomniał, że ś.p. Janusz w środowisku salezjańskim wzrastał, działał w przyparafialnym zespole muzycznym prowadzonym przez ks. Henryka Kulaszewicza. Po odejściu ks. Józefa Grzywaczewskiego zopiekował się parafialnym chórem „Lira". Animował muzyczne życie parafii z wyczuciem i pokorą, bez gwiazdorstwa, „zawsze na pierwszym miejscu był Jezus”. Ks. proboszcz zaznaczył, że Zmarły pokładając nadzieję w Panu zdał celująco egzamin z dźwigania krzyża. „Wierzymy, że Bóg za to wszystko wynagrodzi Cię wiecznością”… Zaapelował do obecnych, aby pokładać nadzieję w Panu, być odważnymi w przekazywaniu wartości.

Po zakończonej Mszy św. Zmarłego żegnali przyjaciele i rodzina. Ks. Dariusz Matuszyński, dyrektor ZSS Lux Sapientiae powiedział między innymi: „Odszedł od nas człowiek wybitny, pełen wewnętrznego ciepła, które promieniowało na wszystkich, którzy go otaczali. Szkoła i przekazywanie wiedzy innym były jego pasją życiową. W reaktywowanym Liceum Salezjańskim uczył matematyki, informatyki, techniki, muzyki. Do Janusza należała również oprawa muzyczna uroczystości szkolnych i kościelnych, w których młodzież brała udział. W 1994 roku założył szkolny chór czterogłosowy „Cantate Deo”. Udało mu się tak zapalić młodzież, że w krótkim czasie chór koncertował nie tylko w kraju, ale i za granicami Polski. Chór był wizytówką szkoły.

Był nauczycielem z powołania. Gwar szkolny, młode, otwarte i chłonne wiedzy umysły dawały mu siłę i energię do życia. Gdy zapytałem go pewnego dnia, czy nie jest zmęczony pracą, zmaganiami z uczniami, pracą organisty w parafii, prowadzeniem chóru w SOK-u, odpowiedział, że to, co właśnie wymieniłem, nadaje sens jego życiu. Kontakt z młodymi, ich nauczanie i przekazywanie im wiedzy życiowej były dla niego przedłużeniem własnej młodości. Uczniowie go kochali, ponieważ w sobie tylko znany sposób potrafił do nich dotrzeć. Spokojny, opanowany, z nieodłącznym ciepłym uśmiechem. Sposób prowadzenia zajęć powodował, że uczniowie bez przymusu i z ochotą zdobywali wiedzę.

Był człowiekiem niezwykłym, pełnym poczucia odpowiedzialności za wszystkich, którzy go otaczali. Tak było chociażby na obozach z Przysposobienia Obronnego w Tolkmicku czy Rudce Starościańskiej. Jako oficer rezerwy w stopniu kapitana mówił, że wojsko nauczyło go dyscypliny i dobrej organizacji pracy. Czuł się zawsze odpowiedzialny za rodzinę, uczniów, naszą szkołę. Z niespożytą energią wpajał zasady, którym sam hołdował, a które wpoili mu Jego Rodzice i Jego nauczyciele. Uczciwość, pracowitość, chęć niesienia pomocy innym – zawsze towarzyszyły jego pracy.

Współpracował z różnymi instytucjami na terenie naszego miasta, diecezji i całego kraju. Wymienię tylko niektóre: Polski Związek Chórów i Orkiestr w Warszawie; Stowarzyszenie Chrześcijańskich Dzieł Wychowania wKrakowie Sokołowski Ośrodek Kultury, Zespół Opieki Zdrowotnej w Sokołowie, Kuria Diecezjalna w Drohiczynie – jako Prezes Rady Organistów diecezji. Podczas spotkania ekumenicznego z Ojcem św. Janem Pawłem II w 1999 r. w Drohiczynie wykonywał akompaniament organowy oraz przygotował do uczestnictwa w chórach połączonych szkolny chór „Cantate Deo” i chór parafialny „Lira”. Ks. Bp Antoni Pacyfik Dydycz skierował do Janusza słowa podziękowania za piękne śpiewy podczas pobytu Ojca św. Janusz uważał, iż współpraca z instytucjami i organizacjami pozwala mu otwierać się na innych, uczy zrozumienia innych, daje bodźce do pracy nad sobą, uczy patriotyzmu.Doświadczenia wykorzystywał w pracy wychowawczej i dydaktycznej oraz na spotkaniach z rodzicami.

Dla żony i dzieci był podporą w codziennym życiu. Wspólnie zmagali się z różnymi troskami i kłopotami. Przeżyli razem jako małżonkowie 30 lat. My, jego przyjaciele i współpracownicy, zapamiętamy Janusza jako wspaniałego, pełnego pomysłów człowieka, z którym ciągu 18 lat pracy spędziliśmy wiele niezapomnianych chwil.”

Ks. Dyrektor przytoczył też niektóre świadectwa absolwentów, przysłane do szkoły na wiadomość o śmierci byłego nauczyciela. „Dziękuję Panie Profesorze za uśmiech, żart, dobre słowo, za godziny ćwiczeń śpiewu naszego chóru Cantate Deo, Za piękną muzykę, którą "zarażałeś" nas, młodych ludzi, za to, że byłeś... I na zawsze będziesz w naszej pamięci.Spoczywaj w pokoju.” Agnieszka. 

„Pan Profesor Janusz Wilgodzki, człowiek z pasją i wieloma talentami. Nigdy nie zapomnę chóru szkolnego w naszym Liceum, wspólnych prób śpiewu i oprawy liturgicznej Mszy Świętych szkolnych. To Człowiek wiary i modlitwy. Niech Bóg miłosierny przyjmie wspaniałego wychowawcę i Nauczyciela do swego Królestwa, a Maryja Wspomożycielka wprowadzi w bramy raju. Chwała Panu za życie Pana Profesora.” ks. Wojciech. 

„Dziękuję dziś Bogu za życie Pana Janusza, za to, że dał nam Go na te lata. Dziękuję, że mogłam Go spotkać w moim życiu, przede wszystkim jako świetnego nauczyciela a także jako organistę i wspaniałego człowieka. Mam mnóstwo wspomnień z Panem Januszem i wszystkie są dobre. Dał mi takie podstawy angielskiego na lekcjach, że później już zawsze byłam samoukiem. Nauczył słuchać muzyki tak, że czuję ją całą sobą, porusza mnie dogłębnie. Tak wyszkolił podczas prób chóru, że swoje kwestie pamiętam do dziś. Pamiętam wzruszonych ludzi w kościele w Berlinie, gdzie zaśpiewaliśmy spontanicznie a cappella. Pan Janusz był takim nauczycielem matematyki, że chyba nikt nie miał problemów z jej zrozumieniem. W szpitalu powiedział słowa, które zapadły mi w pamięć i wywołały refleksje na lata. Pamiętam Go uśmiechniętego, zawsze wiedział co powiedzieć, nie wywoływał konfliktów, ale swoją inteligencją, łagodnością i humorem sprawiał, że wzburzenie ustępowało. Prezentował profesjonalizm we wszystkim, co robił. Pozostanie dla mnie wzorem nauczyciela i człowieka przywracającego nadzieję, że są porządni ludzie na świecie. Dziś dziękuję Bogu za to, że żył i był właśnie taki, jaki był. Z pewnością Pan Bóg ma dla Pana Janusza jakieś ważne zadanie w Królestwie Niebieskim, może poprowadzi jakiś anielski chór? Niech Bóg pięknymi wspomnieniami i tym, co po sobie zostawił Pan Janusz ukoi ból bliskich i tych, którzy Go znali i cenili. Chwała Panu!” Justyna. 

W imieniu osób związanych z SOKOŁOWSKĄ KULTURĄ Zmarłego pożegnał Marcin Celiński, dyrektor SOK: „Dziękujemy Ci, drogi Mistrzu, że byłeś z nami. Żegnamy Cię z nadzieją, że Twoje dzieło nie przeminie. Janusz Wilgodzki zapisał się w pamięci naszego środowiska jako wieloletni organista Parafii św. Jana Bosko, kompozytor pieśni liturgicznych, animator i popularyzator piękna muzyki klasycznej i sakralnej. W Sokołowskim Ośrodku Kultury od 2004 roku prowadził znakomity chór „Schola Cantorum Sokoloviensis.”

W naszych osobistych wspomnieniach pozostanie jako szlachetny, życzliwy człowiek o wielkiej kulturze osobistej, ujmującym takcie oraz pogodzie ducha. Tę kulturę wyrażał poprzez to, co robił, z wielką pasją pociągając za sobą innych, a także poprzez swoją osobistą postawę pełną spokoju, taktu i skromności. Jakże miło się z Nim pracowało, jakże miło się z Nim rozmawiało o Panu Bogu, o sztuce, o tylu sprawach. Te chwile są nie do zapomnienia...”

W serdecznych słowa Zmarłego pożegnała przedstawicielka parafialnego chóru „Lira", podkreślając wyjatkową więź, która łączyła chórzystów z Mistrzem i jego płynącą z głębi serca posługę.


„W imieniu rodziny pragnę podziękować Bogu za Janusza – naszego kochanego syna, męża, ojca, brata, wujka, „przyszywanego” dziadka, przyjaciela” - zwróciła się do zebranych kościele żona zmarłego Joanna. „W ziemskiej pielgrzymce pomagała Mu ufność Bogu i specjalne nabożeństwo do Matki Bożej. Bóg stawiał nam na drodze wspaniałych ludzi. I za ludzi chcę podziękować Bogu. Janusz miał dużo wdzięczności w sobie. Dziękuję za ogrom życzliwości, za modlitwy, nowenny, zamawiane i odprawiane Msze św w jego intencji, za sakramenty, za modlitwy w domach zakonnych w wielu miastach. Dziękuję za wszelką troskę materialną, za podrzucane jedzenie, kiedy nie było siły gotować. Za wszystkie sms-y, telefony. Za ciche modlitwy. Dziękuję Księżom za przynoszenie Pana Jezusa, szczególnie ks. Sławkowi Goworkowi i ks. Grzegorzowi Wierzbickiemu, za ciche towarzyszenie mam przez długie miesiące.

Ulgę w cierpieniu przynosili medycy. Spotykaliśmy na swej drodze wspaniałych lekarzy i za nich dziękujemy Bogu, w szczególny sposób P. Doktorowi Tadeuszowi Tobiaszowi z zespołem personelu przychodni i oddziału onkologicznego, Pani doktor Katarzynie Rudnickiej z zespołem pracowników przychodni Optima i Justynce Błachnio.

Dziękuję Rodzinie i tu mi brakuje słów.. Bóg Wam zapłać. Dziękujemy za bardzo ciepłe wzruszające świadectwa o Januszu.
Za modlitwy w parafii św. Jana Bosco, za wtorkową mszę żałobną i ofiarowane tam Msze św. Dziękuję za tak liczny udział kapłanów (wielu łączy się z nami duchowo). Za wszystkie osoby, które łączą się z nami przez internet – w tym nasze 92- letnie mamy: Janusza Irenę i moją Jadwigę. Za piękną oprawę muzyczną. Za muzyków z Sokołowa i spoza. Muzyka wypełniała całe Jego życie.
W sobotę przyjaciel Janusza napisał z wielkim bólem, ale i nadzieją, że Janusz spieszył się na sobotnią próbę chóru, aby dołączyć do tych chórzystów, którzy go którzy go poprzedzili w drodze do Domu Ojca. Myślę, że tak- przecież Wielki Tydzień, trzeba przećwiczyć Gorzkie Żale, Stabat Mater, Requiem i wreszcie radosne Alleluja. Janusz bardzo się za wszystkich modlił i ofiarował swoje cierpienie. Prosi o wybaczenie wszelkich przykrości i zranień doznanych z jego powodu. Pan Bóg tak wszystko zaplanował – Matka Boża przytuliła go w sobotę, a w Zwiastowanie i Dzień świętości życia może Bogu dziękować za Janusza życie.

Chwała Panu. Czekaj na nas i wspieraj, abyśmy mogli spotkać się w niebie.”

Janusz Wilgodzki urodził się w Sokołowie Podlaskim 31 marca 1955 r.. Tutaj uczęszczczał do liceum ogólnokształcącego, gdzie jego mentorem był ś.p. Henryk Wiśniewolski, znakomity matematyk i wyjatkowy człowiek. Następnie ukończył Wydział Matematyki, Mechaniki i Informatyki Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1978-1990 pracował w sokołowskich Zakładach Mięsnych jako informatyk.

Od 1990 był nauczycielem matematyki, fizyki i języka angielskiego w Liceum Medycznym w Sokołowie, od 1993 do 2011 r. w reaktywowanym Liceum Salezjańskim. Ukończył też Studium Organistowskie w Lądzie oraz Podyplomowe Studia Emisji Głosu na Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Jego pasją była muzyka, ale też i pszczelarstwo. Domową pasiekę prowadził najpierw ze swoim ojcem Henrykiem, potem wspierała go żona. Z wielkim zaangażowaniem zajmował się też uprawą przydomowej działki. Nieobce mu też były inne umiejętności. W dowód uznania dla rozległej wiedzy, rozlicznych talentów i otwartego umysłu uczniowie Liceum Salezjańskiego nagrodzili swojego nauczyciela medalem Leonardo da Vinci.

Jausz Wilgodzki na zawsze pozostanie w sercach tych, którzy go znali…
J.O.




 

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe