"Zobacz, gdzie stoisz i zapamiętaj ten widok" - wywiad z Joanną Banaszkiewicz
- Jak to się stało, że znalazłaś się w programie? To była Twoja decyzja czy ktoś Cię do tego namówił?
- To była moja decyzja. Wzięłam udział w programie, ponieważ chciałam zobaczyć, jak taki talent-show wygląda od środka. Wybrałam się na przesłuchanie w ostatnim dniu precastingów. Było to dla mnie trudne organizacyjnie, ponieważ tego dnia miałam również próbę przed dużym koncertem w warszawskiej Stodole, ale udało się. Na przesłuchaniach do programu byłam przed godziną 18:00 i weszłam tam z ostatnią piątką osób. Wszystko to zasługa mojego męża, który bardzo mi pomagał. Mimo, iż miał zapracowany dzień, zajął się naszym synem, a później zawiózł mnie na precasting. On zawsze mnie wspiera i bardzo kibicuje mojej karierze muzycznej, która z hobby przeradza się powoli w pracę zawodową.
- Miałaś nadzieję, że dostaniesz się do programu, czy wolałaś nic z góry nie zakładać?
- Bardzo chciałam przejść etap precastingów i dostać się do tzw. blind-ów, czyli przesłuchań w ciemno. Z kilkutysięcznego tłumu biorącego udział w precastingach, zaproszonych do etapu blind jest tylko 100 osób. Mi się udało. Później podczas przesłuchań w studio, gdy wszyscy z napięciem czekają na to, czy jury się odwróci na fotelach czy nie, ja nie przejmowałam się aż tak bardzo. Wiedziałam, że to jest show. Kiedyś zdarzyło mi się śpiewać chórki w The Voice of Poland, więc co nie co mogłam już podpatrzeć.
- Jakie emocje towarzyszyły Ci podczas występu na etapie przesłuchań w ciemno?
- Cieszyłam się bardzo wszystkimi aktywnościami, które były nam zaproponowane: wywiadami, nagrywaniem setek czy stworzeniem filmiku z moim synkiem i mężem, wyświetlanym później przed moim występem. Dodatkowo przed przesłuchaniem głównym odbyły się trzy próby, podczas których można poznać studio czy oswoić się ze sceną. Fakt, że możesz wcześniej stanąć w tamtym miejscu, ustawić sobie odsłuch czy skonsultować się z instruktorem wokalnym, naprawdę dużo daje. Wadą tego przedsięwzięcia było długie oczekiwanie na próby, ponieważ dla wszystkich 100 osób odbywają się one w bardzo krótkim czasie. Nie wiesz do końca, o której wejdziesz. Czy będzie to rano, czy w południe czy późnym wieczorem. To przypadek decyduje o kolejności. Ja podczas oczekiwań starałam się znaleźć chwilę dla siebie i ucieszyć się z tego, co już osiągnęłam. Gdy weszłam na scenę i czekałam na muzykę, powiedziałam sobie "zobacz gdzie stoisz i zapamiętaj ten widok".
- W trakcie Twojego występu odwróciło się trzech jurorów. Spodziewałaś się tego?
- To był szok. Chociaż jestem dojrzałą kobietą, poczułam się jak mała zawstydzona dziewczynka. Bardzo późno zajęłam się profesjonalnym śpiewaniem. Ani w dzieciństwie, ani w okresie dojrzewania nie byłam kształcona pod tym kątem. Śpiewu zaczęłam uczyć się dopiero w życiu dorosłym, a to bardzo późno dla głosu. Podczas prób z całej zaproszonej setki osób było wśród nas bardzo dużo zdolnych ludzi z fenomenalnym głosem. Na próbach śpiewali tak, że zapierało dech, lecz nie każdemu udało się dostać dalej. Nie wiem, co o tym decyduje, czy barwa głosu czy charyzma. Najwidoczniej czymś ujęłam jury. Najbardziej cieszyłam się, gdy odwrócił się Michał Szpak.
- Dlaczego chciałaś trafić do drużyny Michała?
- Podjęłam taką decyzję z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że Michał jest nowym trenerem i czułam, że będzie bardzo angażował się w swoją pracę. Dla pozostałych trenerów jest to kolejna edycja i kolejni uczestnicy. Michał był pierwszy raz w roli jurora, a ja pierwszy raz w roli uczestnika. Liczyłam zatem na jego zrozumienie. Po drugie, Michał sam kiedyś przeszedł przez takie Show, więc dokładnie wie, jak to jest stanąć przed jury, które cię ocenia i decyduje o twojej przyszłości. Po trzecie, ja czułam, że jest on ciepłą i dobrą osobą. Spotkałam go kiedyś u siebie w pracy. Nie gwiazdorzył. Zachowywał się jak normalny zwykły człowiek. Miałam wrażenie, że się dogadamy.
- Jak wyglądały próby z Michałem? Jak się z nim pracowało?
- Moje pierwsze spotkanie z Michałem było tuż po wyświetleniu w telewizji odcinka z moim udziałem. Minęliśmy się na korytarzu. Podszedł do mnie i powiedział: "Stara! Jak zaje***cie zaśpiewałaś. Powaliłaś mnie totalnie". Nie spodziewałam się nawet, że mnie rozpozna. Nadal żyłam w przekonaniu, że nikt mnie nie zna, chociaż byłam w telewizji i widziała mnie cała Polska. Po tej spontanicznej rozmowie poszliśmy do studia prób, gdzie czekali pozostali uczestnicy. Mieliśmy okazję do tego, żeby się dobrze poznać. Michał traktował nas jak równych sobie i nie próbował nam zaimponować. Jako pierwszą parę wybrano mnie i Patrycję. Dobrano nas bardzo trafnie, gdyż mamy podobne głosy i lubimy taką samą muzykę. Ucieszyłam się z tego przydziału, ale przeraziła mnie piosenka, jaką nam zaproponowano – "Send my love" Adele. Ta piosenka zupełnie nie była dla mnie i wiedziałam, że nie pokaże moich możliwości wokalnych. Dodatkowo, ja Adele nie słucham, więc piosenki nie znałam. Nie wiedziałam jak rozkładają się słowa we frazie, jaki jest najwyższy dźwięk, a jaki najniższy. Patrycja znała cały ten utwór, więc miała nade mną pewną przewagę. Miałam mało czasu, żeby się go nauczyć. Warsztaty były w środę, w piątek była próba, a nagranie w sobotę. Na szczęście Michał i jego siostra, która również była na próbach, bardzo mi pomogli. Praca z nimi przebiegała w serdecznej atmosferze. Byli bardzo troskliwi i zaangażowani.
- Co myślisz o swoim występie podczas bitwy?
- My z Patrycją bardzo się polubiłyśmy. Dogadałyśmy się nawet w kwestii ubioru. W teledysku piosenki "Send my love" Adele jest ubrana w kwiecistą suknię. My również postanowiłyśmy ubrać się w podobny sposób. Podczas naszego występu udało nam się zrealizować to, co miałyśmy założone. Po zakończeniu utworu wysłuchałyśmy komentarzy jurorów. Pod moim kątem były one bardziej negatywne niż te wypowiedziane w kierunku Patrycji. Marysia powiedziała, że śpiewałam nieczysto. Miała prawo tak powiedzieć, ale wielu uczestników śpiewało nieczysto, więc bardzo się tym nie przejmowałam. Piasek wytknął mi, że w pewnym momencie zaczęłam krzyczeć. Wynika to stąd, że nie zna charakterystyki mojego głosu. Gdybym krzyczała, nabawiłabym się do tej pory guzków na strunach, a nie mam ich mimo, iż bardzo dużo koncertuje. Baron i Tomson zauważyli, że to nie była dobra piosenka dla mnie. Ich opinia była trafna i jak najbardziej się z nią zgadzam. Gdy przyszedł czas na decyzję Michała, kto ma przejść dalej, czy ja czy Patrycja, widziałam, że ma ogromne problemy z wyborem. Przeszła Patrycja, ale nie uważam, że poradziła sobie lepiej ode mnie. Myślę, że zaśpiewałyśmy na podobnym poziomie.
- Marysia zauważyła, że zabrakło ci "podparcia”. Czy mogłabyś wyjaśnić czym jest owo "podparcie" i powiedzieć, czy faktycznie go zabrakło? Jak zareagujesz na ocenę Marysi, że w ciąży śpiewa się lepiej?
- Mówiąc ludzkim głosem: podparcie jest wtedy, gdy bierzesz oddech, a mięśnie brzucha muszą się do siebie zbliżyć i poprowadzić twój głos do góry. Wtedy powietrze dociera do krtani – miejsca fonacji – i zamienia się w dźwięk. Uczestniczą w tym żebra i przepona. W moim odczuciu nie zabrakło mi podparcia. Gdyby tak było, nie wyśpiewałabym żadnego dźwięku. Fakt, że Marysia powiedziała do mnie w ten sposób, był dla mnie dziwny, ale ma prawo do własnych opinii czy odczuć. Nawiązując do kolejnego pytania muszę powiedzieć, że być może Marysi śpiewało się w ciąży lepiej, ale ja mam odwrotnie. Logicznie myśląc, w ciąży śpiewa się trudniej, bo mięsień prosty brzucha nie jest już prosto na środku, a rozchodzi się na boki. Nie podpiera ci dźwięku, tylko podtrzymuje twoje dziecko. Zresztą w ciąży wszystko robi się trudniej: śpi się trudniej, chodzi się trudniej, je się trudniej. Gdy jesteś w ciąży, to nawet twoje serce jest o 60 % bardziej obciążone, szybko dostajesz zadyszki, nie możesz wejść po schodach czy podbiec normalnie do autobusu.
- Decyzją jury przegrałaś bitwę z Patrycją, ale to nie był moment, w którym odpadłaś z programu. Piasek postanowił dokonać "kradzieży" i włączyć cię do swojej drużyny.
- Powiem szczerze, że nie liczyłam na kradzież. W tamtej chwili chciałam po prostu wrócić do domu i do rodziny. Byłam bardzo zmęczona. Dużo się działo od czasu wyświetlenia "przesłuchań w ciemno" do bitw. Moje życie zmieniło się bardzo przez ten czas. Pomimo, że odpadłam z programu i spotkałam się z krytyką, moje wrażenia są pozytywne. Kiedy w telewizji wyświetlany był odcinek z naszej bitwy, byłam z mężem na weselu. Od razu zadzwonił do mnie mój tata i powiedział "dziecko, ja nie słyszałem, żebyś ty źle zaśpiewała, jestem z ciebie dumny, zaśpiewałaś bardzo ładnie". Dużo innych osób również chwaliło mój występ. Piasek gdy mnie ukradł, powiedział, że na podstawie jednego występu nie będzie mnie oceniać, bo wie, że śpiewać umiem. Byłam w drugim duecie biorącym udział w bitwach, więc wiedziałam, że prędzej czy później spadnę z tego krzesła.
- Nie było Ci przykro, gdy w jednym z kolejnych odcinków Artur zajął twoje miejsce?
- Artur skradł serca chyba nam wszystkim. Gdy miałam spaść z krzesła, cieszyłam się, że zastąpi mnie na nim ktoś taki. Dostał się do odcinków live, więc decyzja Piaska była jak najbardziej słuszna. Podsiadł mnie świetny wokalista i bardzo mu kibicuje. Każdy z nas zasługiwał na to, żeby być w tym programie, ale mam wrażenie, że on zasługuje najbardziej. Ja jestem matką wspaniałego synka, zaraz będę mieć drugie dziecko i mam co robić. Bez względu na to, czy bym odpadła z programu czy nie, to ja i tak będę śpiewać, tak jak to robiłam do tej pory. Jestem osobą spełnioną, a Artur jest młodziutki, niech korzysta. Myślę, że spotka go w programie dużo fajnej zabawy.
- Co dało Ci uczestnictwo w programie?
- Na pewno stałam się w jakimś stopniu osobą rozpoznawalną. Ludzie w końcu dowiedzieli się, że śpiewam, a robię to przecież od dłuższego czasu. Zyskałam dzięki programowi większą determinację i pewność siebie. Wiem, że mogę się dalej realizować. Program też dał mi lekcję, że czasem im dasz mniej, tym będzie lepiej. Poznałam swoje mocne i słabe strony. Nauczyłam się, że silne stawianie dźwięków jest czasami ograniczające i dobrze jest podejść do sprawy spokojniej. Dać sobie przyzwolenie na poznanie nowych możliwości i zmierzyć się z innymi gatunkami muzyki. Nagrania z występów w telewizji będą też pamiątką dla moich dzieci.
- Czy uważasz, że programy typu talent-show są dobrym sposobem na wybicie się i pokazanie swojego talentu szerszej publiczności?
- Myślę, że programy tego typu są dla osób, które chcą się sprawdzić, poobserwować siebie z innej perspektywy. Uczysz się w nich samego siebie. Często osoby, które biorą udział w takich programach, mają już swoje zajęcia i swoje zawody, a program jest dla nich dodatkową furtką, możliwością. Oczywiście stajesz się osobą rozpoznawalną. Jest duże prawdopodobieństwo, że ktoś cię zauważy, doceni talent i na przykład zaoferuje współpracę, ale nie zawsze tak się dzieje. Trzeba tylko być silnym i otwartym na krytykę. Musisz brać pod uwagę fakt, że z takiego programu łatwo odpaść. Ja odpadłam na etapie bitw, ale nie załamałam się i dalej będę robić to, co kocham. Aktualnie jestem na etapie pracy nad własnym singlem, do którego sama napisałam tekst i melodie. Poprosiłam kolegę, który na co dzień tworzy piosenki do seriali, spektakli teatralnych czy filmów, o aranżację do mojego utworu. Wiem, że miał przyjemność współpracować z wieloma gwiazdami Zgodził się i mam nadzieję, że wyjdzie z tego coś dobrego.
Asiu, życzę Ci wielu sukcesów i trzymam kciuki za Twój singiel. Dziękuję, że znalazłaś czas dla mnie i naszych czytelników.
Również dziękuję. Bardzo przyjemnie się rozmawiało.
Z Joanną Banaszkiewicz rozmawiała Katarzyna Dybowska.
« wróć | komentarze [1]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Asiu, szkoda, ze odpadlas :-( Tez uwazam, ze spiewasz super!! Dzieki za dobre slowa o Michale. Pozdrawiam i zycze Ci wszystkiego dobrego kochana.. |
ella 2017-11-14 16:24:47 |