Znani? Nieznani? – Stąd/ wywiad z Agnieszką Kalatą
Moja kolejna rozmówczyni pochodzi z Sabni. Tu mieszkają jej rodzice i tu czasami przyjeżdża. Pracuje w Warszawie, ale każdego roku wyjeżdza za granicę, niejednokrotnie do miejsc bardzo egzotycznych.
- Jesteś jeszcze młodą osobą, a już poznałaś tyle krajów świata. Czy ma to związek z twoją pracą, zawodem?
- Nie, mój pierwszy wyuczony zawód to technik odzieży lekkiej. Ukończyłam Technikum Odzieżowe w Kołbieli i w tym zawodzie trochę pracowałam. Obecnie od wielu lat pracuję u operatora sieci komórkowej. Studiowałam resocjalizację na UW. Ukończyłam socjologię na UKSW, obecnie jestem na podyplomowym studium Kultura i polityka krajów Azji i Afryki.
- Zainteresowania wszechstronne, ale mamy rozmawiać o twoich podróżach. Jak to się zaczęło?
- Ciągnie mnie w świat jak pijaka do wódki i nie walczę z tym nałogiem. Najpierw ze znajomymi podrożowałam po Polsce. Pociagiem, pieszo, autostopem. Moje ulubione miejsca to Beskidy i Bieszczady. W ogóle góry.
- A Europa?
- W Niemczech, w Monachium, pracowalam dwa lata, w Holandii pół roku. Znam trochę Czechy, Belgię, Ukrainę, Irlandię, Chorwację, Wielką Brytanię, Włochy. Miesiąc mieszkałam, a właściwie przemieszczałam się, przez cudowną Portugalię, co było spełnieniem mojego wielkiego marzenia.
- Skad bierzesz fundusze ? A praca?
- Pracuję i oszczędzam. Poza tym nie jestem wygodnicka, a tanim kosztem też można zorganizować wyjazd. Jak wspomniałam, trochę też pracowałam za granicą i tam były większe zarobki. A praca w Polsce? Szefowa rozumie moje marzenia i dostaję urlop bezpłatny, jeśli brakuje mi tego ustawowego.
- Twoja pierwsza daleka podróż?
- Indie. Poleciałam tam na miesiac we wrześniu 2007 roku.
- Co zafascynowalo cię w tym kraju?
- Różnorodność. Zachwycił mnie tzw. Tybet etniczny (kiedyś w Tybecie, teraz w Indiach) ze starymi buddyjskimi klasztorami, Kaszmir z lodowymi grotami Amarantha - miejscem kultu Hinduizmu, Waranasi nad Gangesem, gdzie każdy Hindus chciałby umrzeć.
- Kolejny wyjazd to pobyt w Ameryce Południowej?
- Tak, bylam tam pół roku. Oczywiście zwiedzałam, nie pracowałam. Odwiedziłam kuzynkę, która od kilku lat mieszka w Argentynie. Poczułam kawałek Polski. Przejechałam tamtejszymi środkami lokomocji i stopem Chile, Argentynę, Ekwador, Paragwaj, Boliwię, Urugwaj, Peru. Jeden dzień byłam w Brazylii.
- Tak długi pobyt pozwolił ci na pewno dokładniej niż jest to przedstawione w przewodniku poznać nie tylko ciekawe miejsca, ale też codzienność tubylców?
- Oczywiście, tym bardziej, że nie mieszkałyśmy raczej w miastach, tylko ruszałyśmy w teren.
Warto zobaczyć coś więcej niż ogląda przeciętny turysta, szukać tego, co daje satysfakcję. Nie przepadam za typowymi turystami, wolę być sama z tubylcami, obserwować ich życie. Oczywiście w odwiedzanych krajach widziałam też to, co oglądają tam turyści zazwyczaj. Jednym z najbogatszych doświadczeń był trzytygodniowy pobyt w dżungli z indiańskimi przewodnikami. Poczułyśmy tam, jak bardzo cywilizacja pozbawiła nas instynktu samozachowawczego, jak bezradni jesteśmy bez komunikacji, telefonu, lekarza, do którego było na przykład tydzień drogi pieszo.
- Realizacja marzeń na pewno daje wielką satysfakcję i radość, ale wiąże się też na pewno z jakimiś niespodziankami, nie zawsze przyjemnymi.
- O tak. W Peru mnie okradli… Nieprzyjemna była też refleksja, że w Ameryce Południowej dzieci często żyją na krawędzi nędzy, są zdane na siebie. My mamy wszystko, możliwości, oni nie mają nic. Pamiętam, jak w Boliwii mała dziewczynka mówiła, że chciałaby się uczyć angielskiego. Nasze dzieci mają to w zasięgu ręki, ale często nie są tym zainteresowane. Inna nieprzyjemna niespodzianka to położenie kobiet. Na przykład w Boliwii są takie miejsca, gdzie kobiety nie znaczą nic, niczego nie mogą, są siłą roboczą i do rodzenia dzieci.
- Jak tubylcy z prowincji traktują obcych?
- Są bardzo życzliwi, gościnni mimo biedy, za drobną pomoc podzielą się wszystkim. Ale dla nich zawsze biały jest gringo.
- Od wielu lat jesteś wegetarianką. Czy taki sposób odżywiania nie jest problemem za granicą?
- W Indiach i we Włoszech – nie. Te kraje to raj dla wegetarian. Natomiast wielki problem był z tym w Ameryce Południowej. Tam nie rozumieją, co to znaczy danie bez mięsa. Prosiłam o posiłek bezmięsny, serwowali kurczaka. Albo rybę. Musiałam nauczyć się jeść ryby, żeby w ogóle jeść cokolwiek.
- Jesienią wróciłaś z Kolumbii. To była druga podróż na zachodnią pólkulę?
- Trzecia. Wcześniej byłam na Kubie. W Kolumbii bylam tylko cztery tygodnie, ale właśnie w tym kraju oraz w Ekwadorze poczułam czar Ameryki Południowej - latynoski temperament w całej krasie, taki konglomerat różnych wpływów, dynamizm.
- Wiem , że jesteś typem samotnika, ale samotne podróże nie są bezpieczne.
- W podróży nigdy nie jest się smotnym. Najczęściej wyjeżdzam ze znajomymi, z koleżanką. Zawsze są chętni na taka wyprawę.
- Nie każdy może pojechać w podróż swojego życia. Suplementem tego mogą być książki. Reportaże takich autorów jak Kapuściński, Cejrowski, Pawlikowska pewnie są znane i naszym czytelnikom. A twoje lektury z tego gatunku?
- Dużo jest tych ulubionych. Wymienię kilka. Jeśli chodzi o reportaż to na przykład „Gottland" Mariusza Szczygła, „Ucieczka do Indii" Krzysztofa Mroziewicza, „Biała gorączka" Jacka Hugo Badera, „Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd" Kazimierza Nowaka. Natomiast z dziedziny szczególnie mi bliskiej antropologii i socjologii to między innymi „Smutek tropików" Claude Lévi-Straussa, „Mit, magia i religia" Bronisława Malinowskiego, „Dojrzewanie na Samoa" Margaret Mead.
- Jakie są twoje najbliższe plany, marzenia związane z podróżami?
- U mnie to razem: są marzenia, są i plany. Chciałabym pojechać do Azji, ten kontynent zawsze mnie fascynował. Myślę o Birmie. W dalszej przyszłości jeszcze raz Ameryka Południowa, tym razem Brazylia. Może kiedyś Mozambik, Wyspy Zielonego Przylądka, Suazi. Kultura niematerialna tych afrykańskich krajów bardzo mnie ciekawi.
- W takim razie życzę ci realizacji tych zamierzeń. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Jadwiga Ostromecka
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu