29
2022
2013-11-22

Znani? Nieznani? - Stąd/wywiad z Małgorzatą Dąbrowską (z d. Koprowską)


Znani? Nieznani? - Stąd/wywiad z Małgorzatą Dąbrowską (z d. Koprowską)

- Co zostało Pani w pamięci ze szkolnych sokołowskich lat?
- Zostało całe mnóstwo wspomnień, a przyznam, że zarówno w szkole, jak i poza nią działo się wiele, więc i jest co wspominać. Ale najważniejsi są ludzie i to nie tylko szkolni przyjaciele, ale nasi ówcześni nauczyciele i wychowawcy: np. Włodek Krasnodębski (teraz już mogę tak mówić, bo zwracamy się do siebie po imieniu), który przygotowywał nasz zespół muzyczny (śpiewałyśmy w piątkę: Krysia Krakowska, Krysia Matysiak, Ewa Sałuda, Hanka Grochulska i ja), czy P. Wanda Wierzchowska - nasza wychowawczyni, opiekunka i guru na obozach harcerskich. Jak myśmy czekali na te obozy... W każdym roku spędzaliśmy czas na co najmniej jednym turnusie. Nie wyobrażałam sobie wakacji bez pobytu na obozie na Mazurach. Jeszcze długo potem, już jako studentka, regularnie na nie wyjeżdżałam. Do dziś, gdzieś w zakamarku w moim rodzinnym domu wisi plecak w kolorze khaki. Wiele widział i przeżył...
Zostały zdjęcia z naszych wycieczek, wyjazdów, imprez i prywatek. I one nie wyblakną nie tylko, dlatego, że są czarno-białe, ale dlatego, że emocje na nich widoczne, są w nas. Kiedy moja przyjaciółka z Warszawy (a dodać trzeba, że zna moich sokołowskich przyjaciół) oglądała kiedyś te zdjęcia stwierdziła, że „one całe się śmieją” i pokazują naszą prawdziwie szczęśliwą młodość. Coś w tym jest...
A dzięki temu wszystkiemu zostały przyjaźnie, już „powiększone” o grono naszych rodzin. To wszystko powoduje, że nadal lubimy się ze sobą spotykać, pomagamy sobie w różnych sytuacjach i nadal mamy o czym rozmawiać. Szkoda tylko, że zajęci codziennymi obowiązkami mamy na to mniej czasu, niż byśmy chcieli.

- Lata licealne minęły szybko i nadszedł wyboru studiów. Kto miał na to wpływ?
- Nigdy nie czułam presji rodziny, związanej z wyborem kierunku studiów, jeśli to ma Pani  na myśli. Wiedziałam, że nie będzie to medycyna, ponieważ nie byłabym w stanie przejść przez zajęcia w prosektorium. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało, teraz może byłoby inaczej. Sama dokonałam wyboru, który oczywiście był konsultowany z Rodzicami, bo tak się to zwykle odbywa. Mówię - zwykle, bo po latach ja sama zostałam postawiona przed faktem dokonanym, kiedy mój starszy syn oznajmił nam, że właśnie za chwilę wyjeżdża na studia do... Japonii, bo otrzymał prestiżowe stypendium. Proszę mi wierzyć, że wiadomość, jakkolwiek fantastyczna, na początku zwala z nóg! Potem dopiero przychodzi opanowanie i spokój, radość i duma, no bo to jednak osiągnięcie. Wracając do tematu, wybrałam SGPiS (obecnie SGH), uczelnię na tyle wiarygodną i „z przyszłością”, że rodzina odetchnęła z ulgą, zapanował twórczy spokój i mogli mi tylko kibicować. Pamiętam  też moje przygotowania i to, co dziś nazwalibyśmy „badaniami rynku”: z jakich przedmiotów muszę zdawać egzaminy, jakie są wymagania, ile osób stara się o 1 miejsce, itd, itd. Pamiętam dni, kiedy przygotowując się do egzaminu wstępnego – „do bólu” rozwiązywałam testy egzaminacyjne z poprzednich lat z matematyki i geografii 
i wkuwałam niemieckie słówka, prawie nie wychodząc z domu. Ile razy miałam ochotę to rzucić - to też pamiętam! Udało się przejść przez to sito egzaminacyjne i dziś mogę powiedzieć, że „od tego się wszystko zaczęło”.

- Wybierając SGPiS, nie poszła Pani w ślady rodziców, jak to się często zdarza. Wiele osób tutaj pamięta i szanuje pamięć o Pani ojcu. Proszę o garść wspomnień.
- Mój tata był na tyle „mój”, że potrafię rozmawiać o Nim tylko z najbliższymi. Proszę mi wybaczyć. Był (obok mojej mamy) najbliższą i najdroższą mi osobą. I nigdy mnie nie zawiódł… Tyle jeszcze mieliśmy przed sobą, a odszedł tak wcześnie. Szkoda, że dobrze pamięta Go tylko mój starszy syn. Młodszy tylko troszeczkę. Zostało wiele zdjęć i nagrań video z rodzinnych wyjazdów, urlopów i uroczystości, które tak cierpliwie i skrzętnie dokumentował mój mąż. Nasza Ola, 10 letnia córeczka mojego brata, zna Go już tylko z opowiadań.
Poza tym, że ratował ludziom życie, bo był to jego zawód i powołanie (lub może raczej w odwrotnej kolejności: powołanie i zawód): był po prostu pod każdym względem Fajnym Facetem.

- Jak potoczyły się dalsze pani losy?
- Wybrałam SGPiS (dzisiejsza SGH), ponieważ studia na tej uczelni były połączeniem humanistyki i przedmiotów ścisłych (nawet z ich przewagą), a w obu dziedzinach radziłam sobie nieźle. W tym miejscu dziękuję nieżyjącemu już prof. Zygmuntowi Kamińskiemu, poloniście, któremu zawdzięczam wrażliwość i ważne umiejętności, chociażby posługiwania się piórem, matematykowi - prof. Mieczysławowi Janusiewiczowi, który nauczył mnie nie bać się matematyki 
i wykształcił „cierpliwość do zagadnień matematycznych”- a to przekłada się na cierpliwość w ogóle, prof. Barbarze Mazurowskiej - uwielbianej germanistce i cierpliwemu geografowi prof. Bogusławowi Krasuckiemu. Poza tym wiadomo było, że uczelnia ta otwiera „okno na świat”. I tak też się stało. Pracowałam w Centralach Handlu Zagranicznego, najpierw był to POL-MOT Sp. z o.o. (motoryzacja), potem w CEPELIA Sp. z o.o. (tu już w bardziej kobiecej branży - biżuteria 
i sztuka). Kiedy urodził się mój młodszy syn (starszy miał wtedy 7 lat), zdecydowałam, że „chwilę” zostanę w domu. Chwila ta potrwała… ok 9 lat i była najpiękniejszą chwilą na świecie. Miałam wtedy dużo czasu dla swojej rodziny, ale również i dla siebie! Dziś wiem, że to procentuje. Moi synowie, aczkolwiek bardzo samodzielni młodzi mężczyźni, lubią bywać w swoim rodzinnym domu i wiedzą, że zawsze mają tu swoją drugą szczoteczkę do zębów, gdyby się ewentualnie trochę dłużej u nas zasiedzieli...
Kiedy zdecydowaliśmy o moim powrocie do pracy zawodowej, pomyślnie przeszłam w Niemczech testy kwalifikacyjne do linii lotniczych Lufthanza i tam rozpoczęłam pracę. Niestety, okazało się, że nie da się tego połączyć z dobrze funkcjonującym domem (mój mąż, pracując w handlu zagranicznym, wiele podróżował). Musiałam zrezygnować. Byłam rozżalona i obrażona na cały świat, ale mimo wszystko dumna, że udało mi się to osiągnąć. Lufthanzą lubię latać do dziś, a w szafie wisi jeszcze „służbowy strój”. Nadal ładnie wygląda i co więcej niewiele do dziś się w nim zmieniło…
Potem pracowałam kolejno w centralach 3 liczących się banków. W jednym z nich zastał mnie czas przemian (dotyczył m.in. całego systemu bankowego). Były „drapieżne” i wywoływały zbyt wiele złych emocji, które przenosiłam do domu. To były trudne momenty. Tylko w bajkach bywają wróżki, które przewidują, rozwiązują, robią coś za nas. W prawdziwym życiu sami musimy umieć zmierzyć się z trudnościami i rozwiązywać problemy tak, żeby nikogo nie ranić. Odeszłam, nie oglądając się za siebie. Zrobiłam sobie ponad roczną, zawodową przerwę. Podróżowaliśmy trochę, wrócił spokój, a potem dość nieoczekiwanie pojawiła się Akademia Teatralna. Przeszłam kolejną rozmowę kwalifikacyjną i tak to trwa już ponad 8 lat...

- Wiem, że utrzymuje Pani kontakty ze znajomymi z Sokołowa…
- Z Krysią, moją przyjaciółką ze szkolnej ławki od szkoły podstawowej, potrafię przegadać nawet „dłuższą chwilę”, bo jeśli temat do omówienia jest ważny, to musi potrwać, prawda? Staramy się również spotykać. W lecie tego roku udało się nam nawet spędzić prawie cały tydzień w uroczym, mazurskim domu naszej koleżanki! 
7 osób, spotykających się po latach, a atmosfera taka, jakbyśmy rozstali się wczoraj, jakbyśmy nie mieli lat 18 + (cokolwiek miałoby to znaczyć...) Naprawdę. Aż nie chciało się wracać. We wrześniu w tym samym gronie byliśmy w teatrze na spektaklu dyplomowym moich studentów Wydziału Aktorskiego. Po spektaklu kolacja i rozmowy do rana... Jeśli prawdą jest, że śmiech to zdrowie, to mamy go w zapasie na wiele, wiele lat. Postanowiliśmy, że raz w miesiącu może uda się nam organizować takie spotkania. Przecież dzieli nas tylko 1,5 godz. jazdy samochodem, więc to akurat żaden problem. Chodzi tylko o ten czas, którego wszyscy mamy tak mało.

Ciąg dalszy za tydzień!

ROZMAWIAŁA JADWIGA OSTROMECKA

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe