29
2022
2013-12-16

Znani? Nieznani? - Stąd/wywiad z ks. dr. Pawłem Rytel– Andrianikiem


Ks. prof. Paweł Rytel – Andrianik, ur. w 1976 roku w Sokołowie Podlaskim, pochodzi z miejscowości Rytele Święckie w gminie Kosów Lacki, parafia Prostyń. Ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Drohiczynie. Święcenia kapłańskie przyjął z rąk ks. bpa Antoniego Dydycza 16 czerwca 2001 roku w Siemiatyczach. Pracował jako wikariusz w Ostrożanach, zaś od 2003 roku studiował we Włoszech, Wielkiej Brytanii i Ziemi Świętej. Od 2012 r. jest profesorem Pisma Świętego na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża w Rzymie i wykładowcą na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Od 2013 r. jest też zastępcą redaktora naczelnego tygodnika katolickiego Niedziela ds. Europy Zachodniej i Bliskiego Wschodu. Podczas swej edukacji studiował 16 języków obcych, którymi posługuje się w pracy duszpasterskiej i naukowej.

- Na początek proszę o krótkie wspomnienia z dzieciństwa? 
- Na początku chciałbym pozdrowić wszystkich Czytelników oraz panią redaktor. Pochodzę z Rytel Święckich, a z Sokołowem Podlaskim jestem związany od dziecka, ponieważ tu się urodziłem, na naszym Podlasiu, o którym mówił z sympatią ks. kard. Stefan Wyszyński: „Laski, piaski 
i karaski, to ma właśnie Lud Podlaski”. Osobiście jestem bardzo wdzięczny za wychowanie wspaniałym Rodzicom Marianowi i Wandzie oraz miło wspominam dzieciństwo z braćmi Arturem, Sylwestrem i Krzysztofem oraz mieszkańcami naszych Rytel. Pamiętam, że od dziecka chciałem być księdzem, a to się utwierdziło z biegiem lat. Kiedyś miałem sen, że zdałem maturę i bardzo się ucieszyłem z tego powodu, bo wiedziałem, że aby pójść do seminarium, trzeba zdać ten egzamin. Obudziłem się jednak i zdałem sobie sprawę, że jestem dopiero w szóstej klasie szkoły podstawowej i trzeba było jeszcze kilka lat poczekać.  

- Gdzie przebiegała dalsza edukacja?
- W Węgrowie chodziłem do liceum ogólnokształcącego im. Adama Mickiewicza. Na początku byłem w klasie o profilu ogólnym, ale po pierwszym semestrze przeniosłem się na profil humanistyczny. Najtrudniej mi było uczyć się angielskiego, choć wiedziałem, że muszę się nauczyć tego języka. Najprościej było z językiem polskim, bo miałem bardzo dobre podstawy humanistyczne, położone przez nauczycielkę ze szkoły podstawowej p. Mariolę Zakrzewską, co było dalej rozwijane pod okiem p. Hanny Kietlińskiej.

- Jakie były kolejne etapy realizacji powołania kapłańskiego?
- Wreszcie upragnione seminarium. Wstępnie chciałem iść do zgromadzenia zakonnego o nazwie „Towarzystwo Chrystusowe”, które pracuje dla Polonii Zagranicznej. Jednak na ok. miesiąc przed wstąpieniem otrzymałem list, w którym były słowa: „Serce podpowiada mi, że najlepiej ci będzie w Drohiczynie.” Zaufałem więc Bożej Opatrzności i przeżyłem piękny okres w życiu, jakim było seminarium, gdzie spotkałem wielu wspaniałych ludzi. Po święceniach kapłańskich, jakie otrzymałem w 2001 r. z rąk ks. bp. Antoniego Dydycza zostałem posłany do parafii Ostrożany, sanktuarium Matki Bożej, gdzie jest jeden z najpiękniejszych obrazów Bogarodzicy, który naprawdę warto zobaczyć.

- Skąd decyzja o wybraniu drogi naukowej?  
- Pewnego dnia przyjechał do Ostrożan ks. bp Antoni Dydycz i zapytał, czy mógłbym studiować. I tak się zaczęło, począwszy od Rzymu, przez Jerozolimę, gdzie na Fakultecie Nauk Biblijnych i Archeologii Papieskiego Uniwersytetu Antonianum obroniłem rozprawę doktorską, potem Uniwersytet w Oxfordzie, gdzie studiowałem biblistykę i judaistykę i z powrotem do Rzymu. 

- Czym jest Rzym dla katolickiego księdza?  
- Jest takie angielskie powiedzenie: Rome is home – Rzym jest domem. Tutaj człowiek czuje się jak w domu, tym bardziej, że są tu ludzie z całego świata. Na wykładach z poezji hebrajskiej czytaliśmy Psalmy i Księgę Przysłów w języku oryginalnym, a studenci byli z trzech kontynentów. Teraz mam mieć wykład nt. ksiąg prorockich, a studenci są ze wszystkich kontynentów. 
W Rzymie doświadcza się powszechności Kościoła.

- Jest ksiądz aktywny na różnych polach – współpraca z mediami katolickimi takimi jak Katolickie Radio Podlasie, Tygodnik  „Niedziela”, „Nasz Dziennik”, Katolicka Agencja Informacyjna, Radio Maryja, Telewizja Trwam i Radio Watykańskie. Ponadto w Bibliotece Drohiczyńskiej zostały wydane w kilku tomach homilie ks. bpa Antoniego Dydycza z lat 1994-2012 oraz Listy Pasterskiej do od 1994 do 2019 r. Oprócz tego dużym rozgłosem cieszą się książki związane z naszym regionem. Proszę o nich opowiedzieć…
- Pierwsza książka, opublikowana w 2010 r., nosi tytuł „Sanktuarium i parafia Trójcy Przenajświętszej i św. Anny w Prostyni”. Powstała na bazie pracy magisterskiej napisanej pod kierunkiem ks. inf. Eugeniusza Borowskiego. W trakcie przygotowania do druku rozrosła się do prawie 1000 stron, a to dlatego, że dzieje sanktuarium i parafii w Prostyni są takie bogate. W kolejnym roku została wydana druga książka - „Dam im imię na wieki. Polacy z okolic Treblinki ratujący Żydów”. Powstała ona we współpracy z dr. Edwardem Kopówką, kierownikiem Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince. Spotkała się ona z wielkim zainteresowaniem tak ze strony polskiej, jak i żydowskiej. 
Kolejna książka to część doktoratu „From the Bread of Angels to the Food of Immortality. Manna in Wis 16: 20-23; 19: 21” („Od chleba aniołów do pokarmu nieśmiertelności”. Księga Mądrości 16:20-23; 19:21).  
Przy okazji publikacji bardzo się cieszę, że Ks. Bp Antoni Dydycz zgodził się i poparł inicjatywę, aby jego homilie i Listy Pasterskie były wydane w formie książkowej. Wiemy dobrze, jak bardzo jest On znanym i szanowanym homiletą w całym kraju i poza jego granicami. Często spotykam ludzi, którzy na wspomnienie Diecezji Drohiczyńskiej wyznają, że są wdzięczni za homilie Księdza Biskupa i Listy Pasterskie, ponieważ Ksiądz Biskup – jak mawiał C. K. Norwid – „Nie kłania się okolicznościom, a Prawdom nie każe, by za drzwiami stały”.

- To piękne i ważne słowa naszego narodowego poety. Cieszę się, że ksiądz je przypomniał. Rozumiem, że pozycje historyczne, dostępne w naszych lokalnych bibliotekach, powstawały znacznie dłużej? Proszę zdradzić kulisy ich powstawania, inspiracje, trudności…
- Może w tym miejscu zatrzymam się nad książką pt. „Dam im imię na wieki”. Publikacja ta wpisuje się w moje życie osobiste, ponieważ mój dziadzio Stanisław ocalał jako więzień Treblinki. Uciekł po ośmiu miesiącach niewolniczej pracy. Ja zaś zawsze chciałem poznać bliżej ten temat. W publikacji są informacje na temat Polaków ratujących Żydów z okolicznych powiatów: bialskiego, bielskiego, garwolińskiego, łomżyńskiego, łosickiego, łukowskiego, mińskiego, ostrowskiego, parczewskiego, radzyńskiego, siedleckiego, siemiatyckiego, sokołowskiego, węgrowskiego, wysokomazowieckiego. Wiadomo powszechnie, że w okresie II wojny światowej były blaski i cienie w relacjach z ludnością żydowską. Często mówi się o cieniach, a jest tendencja zapominania o blaskach. Ta zaś książka zawiera relacje i świadectwa dotyczące ponad 1000 osób, którzy z narażeniem życia ratowały  Żydów. Z tego grona ok. 310 osób zamordowano, głównie za pomoc Żydom (w tym 18 księży katolickich), ponad 335 osób odznaczono najwyższym izraelskim medalem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata i są dokumenty o ponad 450 osobach, które narażając swoje życie i życie swych rodzin, niosły efektywną pomoc. W książce jest zawartych ponad 1000 nazwisk Żydów i ponad 1000 nazwisk Polaków, które łatwo odnaleźć, dzięki indeksowi osobowemu na końcu publikacji. Dla mnie osobiście było zaskoczeniem, że tylko z powiatu sokołowsko-węgrowskiego, jaki istniał podczas wojny, jest dotąd ponad 100 osób odznaczono  medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” za bezinteresowną pomoc dla ludności żydowskiej, a 44 osoby z tego powiatu zostały za taką pomoc zamordowane. W zamierzeniu książka ma nie tylko poszerzać wiedzę, ale też przyczynić się do oddania hołdu Męczennikom i Bohaterom, tak Żydom, którzy niewinnie zginęli, jak i Polakom, którzy z narażeniem życia ich ratowali. Publikacja stała się swoistą Encyklopedią Treblinki. 

- Znany historyk prof. Jan Żaryn mówiąc o zaangażowaniu księży w pomoc Żydom stwierdził, że są to zapomniani bohaterowie. Spośród prawdopodobnie ponad stu duchownych w samej tylko Warszawie i kilkuset, a może nawet ponad tysiąca w Polsce, którzy ratowali Żydów przed Zagładą, niespełna trzydziestu doczekało zaliczenia ich do Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Instytut Yad Vashem, przyznając to odznaczenie, przyjął wyśrubowane metody dochodzenia do faktów. Tylko uratowany Żyd mógł być świadkiem występującym przed Yad Vashem. Przywołuję tę informację nie tylko gwoli prawdy historycznej, ale również w kontekście projektu naukowego „Księża dla Żydów”, w którego realizację jest ksiądz ostatnio zaangażowany. Kto i dlaczego był inicjatorem tego projektu?
- Projekt powstał dzięki wsparciu bp. Antoniego Dydycza, ordynariusza diecezji drohiczyńskiej, „następczyni” diecezji pińskiej, w której najwięcej kapłanów zginęło za pomoc ludności żydowskiej. Jest on realizowany we współpracy z Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży Diecezji Drohiczyńskiej, Podkomisją Episkopatu USA ds. Pomocy Kościołowi Katolickiemu w Europie Środkowej i Wschodniej, Drohiczyńskim Towarzystwem Naukowym. Spontanicznie rodzi się pytanie, dlaczego realizacja takiego projektu? Gdyby ktoś teraz zapytał: „Czy księża pomagali Żydom podczas wojny?”, zapewne odpowiedź byłaby twierdząca. Jednak gdyby padła prośba: „Proszę podać kilka nazwisk lub miejscowości”, można spodziewać się ciszy. Nie ma się jednak czemu dziwić, ponieważ jest to temat właściwie nieznany, bo do tej pory nie ma monografii naukowej na ten temat. Projekt „Księża dla Żydów” wypełnia tę lukę.


- Proszę o konkretne informacje dotyczące zaangażowania duchownych w ratowanie Żydów.
- Ponad 1300 duchownych zaangażowanych było w ratowanie Żydów od Zagłady. Za to zamordowano ok. 30 kapłanów. W ramach projektu „Księża dla Żydów” zebrano materiały na temat 600 księży diecezjalnych zaangażowanych w pomoc Żydom. Ponadto osoby wyznania mojżeszowego były ukrywane w ponad 70 klasztorach męskich. Tutaj narażało swe życie kolejnych ok. 700 księży i braci zakonnych. Jeśli zaś chodzi o medal Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, wielu kapłanów zostało zgłoszonych w ostatnich latach i można się spodziewać, że zostaną odznaczeni. Warto też wiedzieć, iż dotąd ok. 500 księży i sióstr zakonnych z Europy odznaczono medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, co stanowi bardzo wysoki procent wśród wszystkich uhonorowanych tym tytułem. Mój zaś pobyt w Jerozolimie ułatwia korzystanie z relacji uratowanych Żydów, które zgromadzone są w zasobach Yad Vashem oraz innych archiwach. Poza tym mój brat Artur nawiązuje kontakt z osobami w Polsce, które mają informacje na ten temat. Chcemy bowiem łączyć świadectwa z różnych źródeł. Mamy nadzieję, że w, 2014 r. jako podsumowanie projektu powstanie encyklopedia „Księża dla Żydów”. Dodam też, że gromadzimy również informacje na temat Polaków z całej Polski, którzy udzielali w czasie II wojny pomocy ludności żydowskiej. Nazwiska tych osób – po weryfikacji – zostaną wyryte w dolnej kaplicy budowanego w Toruniu kościoła pw. Maryi Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i bł. Jana Pawła II. Kto by wiedział o takich osobach, bardzo jest proszony o złożenie relacji pod numerem telefonu 609-498-523.

- Czy w Izraelu zetknął się Ksiądz z potomkami osób uratowanych tutaj, na Podlasiu?
- Oczywiście. Kiedyś w Tel Awiwie byłem na corocznym spotkaniu Żydów z Siemiatycz. Zapalono sześć świec na znak pamięci o sześciu milionach ofiar Zagłady i poproszono, abym powiedział o książce pt. „Dam im imię na wieki (Iz 56, 5). Polacy z okolic Treblinki ratujący Żydów”.  Opowiadałem o tym, co słyszałem od swojego dziadzia Stanisława, wspomniałem, że ok. 100 osób z sąsiedztwa obozów w Treblince odznaczono medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, oraz o tym, że 44 osoby zostały za taką pomoc zamordowane. Wspomniałem również o księżach ratujących Żydów. Wtedy Chana Broder ze wspólnoty Żydów Siemiatyckich ze wzruszeniem powiedziała, że razem ze swoją rodziną została uratowana przez księdza. Rodzina Kryńskich, która ich przetrzymywała, była już na granicy wytrzymałości ze względu na grożącą śmierć. Wtedy zapytali się ks. Jana Audera z Ostrożan, co robić dalej. Pani Kryńska usłyszała wtedy, że to są niewinni ludzie i „Jak możesz, to ich jeszcze przetrzymaj”. Będąc wikariuszem parafii Ostrożany nie wiedziałem o zasługach ks. Jana Audera. W wyniku dalszych badań źródeł napisanych w języku jidysz okazało się, że zwołał on parafian do kościoła i prosił, aby kto może, pomagał ludności żydowskiej, a kto nie może, aby nie przeszkadzał. Jest takie wyznanie Hindy Seroszko w Księdze Pamięci Drohiczyna. Dodam jeszcze, że na terenie parafii Ostrożany, a dokładniej w Smarklicach, był ukrywany Beniamin Blustein, który jest obecnie bardzo bliską rodziną premiera Izraela Beniamina Netanjahu.

- To rzeczywiście ciekawe i mało znane historie. Mój pomysł na ten wywiad narodził się w czasie tegorocznych obchodów jubileuszu 50-lecia kapłaństwa biskupa Antoniego Dydycza, w których to uroczystościach ksiądz aktywnie uczestniczył. Proszę o refleksje na temat tych obchodów.
- Złoty Jubileusz kapłaństwa to piękne świętowanie. W Diecezji poczuło się ducha radości i wdzięczności. Było to odczuwalne zarówno w Sokołowie Podlaskim, jak i w Drohiczynie podczas głównych uroczystości. 
A najlepszym znakiem tego, jakim cieszy się uznaniem w Polsce ks. bp Antoni Dydycz, była obecność niemalże połowy Episkopatu naszego kraju. Każdy na swój sposób włączał się we wspólne świętowanie. Mi przypadła radość, aby z o. Andrzejem Derdziukiem zredagować Książkę Jubileuszową, pt. „Brat i Biskup”, gdzie są wspomnienia bliskich osób i unikalne zdjęcia. Zachęcam do lektury i poznania naszego Księdza Biskupa.

- Co księdzu daje satysfakcję?
- Widok człowieka uśmiechniętego. Według Józefa Flawiusza człowiek ma w głowie siedem „otworów” jak świecznik siedmioramienny w świątyni Jerozolimskiej. Gdy wszystkie się świecą to wielbi Pana Boga. A człowiek uśmiechnięty nie tylko że „zapala” światła tak jak te na świeczniku, ale też zapala uśmiechem innych.

- Myślę, że powodem do radości są też książki, o których rozmawialiśmy.  Czy ma ksiądz czas na promocje swoich książek, spotkania z Czytelnikami?
- Promocje miały miejsce, również w Diecezji Drohiczyńskiej, wkrótce po ukazaniu się w/w pozycji. 
W Polsce jestem dość często, ale zazwyczaj kilka dni i wracam do pracy na uczelni. Niemniej jednak, jeśli ktoś chce się spotkać, to jestem do dyspozycji Czytelników.

- Życie stawia przed księdzem ważne wyzwania. Co jest największym? 
- Największym wyzwaniem, darem i zadaniem jest kapłaństwo. Codziennie radość ze spotkania z Jezusem Chrystusem w Komunii Świętej i z Człowiekiem, którego Bóg stawia na życiowych drogach. W życiu wiele jest rzeczy ważnych, i książki są ważne, i studia, i wykłady, ale – jak mawiają moi rodzice – jak Bóg jest na pierwszym miejscu, to potem wszystko jest na swoim miejscu.   

- Czy ważny dla księdza jest związek z ta ziemią nadbużańską, z ludźmi stąd?
- Jak najbardziej. Jan Paweł II powiedział w Wadowicach, że „tu wszystko się zaczęło”. Podobnie każdy z nas może odnieść to zdanie do swej rodzinnej ziemi. A w tym miejscu mogę wyznać, że – po prostu zakochałem się w Podlasiu, tak jak zapewne wielu Czytelników. A na to już nie ma lekarstwa. 

- Zbliżamy się do końca naszej rozmowy. Mimo młodego wieku osiągnął ksiądz wiele. Jedną z ostatnich godności jest tytuł kanonika „supra numerum”…
- Nie wiem, czy jestem taki młody (śmiech). A co do godności, to są one wyzwaniem, aby godnie żyć; czy to na Podlasiu, czy w Rzymie, czy też w innych miejscach. Niemniej jednak, gdziekolwiek bym nie był, to sercem łączę się z rodzinnym Podlasiem i Podlasiakami. 

- Czy mógłby ksiądz zdradzić swoje inne zainteresowania i to, czym ksiądz lubi się zajmować w wolnym czasie?
- Moją pasją życiową jest Pismo Święte. Kiedy więc mam wolny czas, to czytam je w różnych językach. Obecnie jestem w trakcie lektury Ewangelii św. Jana po hebrajsku, a więc w języku zbliżonym do tego, którym mówił Jezus Chrystus.

- Co chciałby ksiądz powiedzieć Czytelnikom „Wieści Sokołowskich”?
- Kiedyś słyszałem pewien bardzo wiele do myślenia dający przykład z życia wzięty. Oto dwie osoby patrzą na szklankę, do której nalano wodę. Pesymista mówi zrezygnowany: „Szklanka jest w połowie pusta”. Optymista zaś patrząc na tę samą szklankę mówi: „Ależ nie, ta szklanka jest w połowie pełna!”. Wiemy, że obaj mają rację, ale życzę wszystkim spojrzenia optymisty, w myśl słów Pisma Świętego: „Zawsze się radujcie, nieustannie się módlcie, w każdym położeniu dziękujcie” (1 List do Tesaloniczan 5, 16-18). Po prostu, zamiast narzekać, możemy uśmiechać się do życia, a życie uśmiechnie się do nas.

- Dziękuję za wywiad i życzę powodzenia w realizacji kolejnych misji, a tym samym sławienia naszej sokołowskiej ziemi.

ROZMAWIAŁA JADWIGA OSTROMECKA


« wróć | komentarze [2]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Dziękuję Panu Bogu ,że dane mi było poznać Księdza na jubileuszu urodzin braci stryjecznych mojego męża Stefana w dn. 23.wrzesien 2018 r.w Serpelicach . Szczęść Boże.


2018-10-03 17:20:24

na str 53,56 i 68 publikacji' DAM IM IMIĘ NA WIEKI, POLACY Z OKOLIC TREBLINKI RATUJĄCY ŻYDÓW' JEST WZMIANKA O MOIM DZIADKU LUCJANIE PUCHAŁA który był więźniem obozu pracy w Treblince od 14. maja 43 roku.

bekwiat
2015-01-28 19:47:13
Strona 1/1






Dane kontaktowe