29
2022
2014-03-05

Znani? Nieznani? - Stąd/wywiad z Anną Jesień


Anna Olichwierczuk-Jesień urodziła się w Kostkach koło Sokołowa Podlaskiego. Jest znaną polską lekkoatletką. Specjalizowała się w biegu na 400 m przez płotki. Medalistka mistrzostw Polski, Europy, świata, olimpijka. Obfitującą w sukcesy wieloletnią karierę sportową zakończyła w sezonie 2012/2013
 
- Kiedy i gdzie rozpoczęła się pani przygoda ze sportem?
- W szkole podstawowej w Skibniewie. Kiedyś na lekcji wf-u mieliśmy bieg przez płotek (mała sala i tylko jeden się zmieścił) i na tym wf-ie był p. Darek Jastrzębski, który wtedy pracował na świetlicy i prowadził SKS. Namówił mnie, żebym przyszła na SKS i tak się to zaczęło.
 
- Pierwsze sukcesy?
- II miejsce na zawodach regionalnych na 100 m przez płotki i w skoku wzwyż.
 
- Dlaczego wybór padł na lekkoatletykę?
- W wieku 13-15 lat najlepiej rozwijać gimnastykę, pływanie i lekkoatletykę. W Skibniewie mieliśmy warunki tylko do lekkiej, 
a poza tym p. Darek dobrze się zna na tej dyscyplinie (i nie tylko). To on zadecydował, że będę trenowała lekką atletykę. Biegałam 100 ppł i skakałam wzwyż.
 
- Gdzie pani kontynuowała naukę po szkole podstawowej i czy łatwo było podjąć decyzję o poświeceniu się dla sportu?
- Już po kilku sks-ach wiedziałam, że chcę kontynuować treningi. Pan Jastrzębski pomógł mi wybrać klub. Pojechaliśmy na testy do klubu Warszawianka, do trenera Edwarda Bugały, a on skierował mnie do VII L.O im. J. Słowackiego. Było to związane z wstąpieniem do klubu RKS SKRA Warszawa, związanym z ta szkołą. Dla mnie to była ekscytująca perspektywa, ale rodzice nie chcieli się zgodzić. Ja jednak jestem bardzo uparta i dotąd wierciłam im dziurę w brzuchu, aż się zgodzili.
 
- Komu na sportowej drodze pani dużo zawdzięcza?
- Mam szczęście do ludzi, których spotykam na swojej drodze. Pomagają mi oni podejmować trudne decyzje życiowe. Przede wszystkim moi rodzice. W domu się nie przelewało, a oni łożyli na moje utrzymanie w Warszawie nawet przez okres studiów, bym ja mogła trenować. Następnie Darek Jastrzębski - to on zaczął moją przygodę ze sportem. Trenerowi Edwardowi Bugale zawdzięczam 10 lat wspólnego treningu i to, że mnie przez te lata łagodnie prowadził, dzięki czemu później mogłam ciężko trenować. Wiele zawdzięczam Pawłowi, mojemu trenerowi i mężowi. W ważnym momencie mojego życia przekonał mnie, abym kontynuowała trening. Poświęciliśmy życie dla sportu i dzięki temu osiągnęliśmy sukces.
 
- Czy trudno być sportowcem? 
- Są dwie strony medalu. Sport to systematyczna praca, pot i wyrzeczenia, ale jak już się osiągnie poziom międzynarodowy to przychodzi okres przyjemniejszy: podróże, pierwsze zarobione pieniądze i jak Bóg da podium na mistrzostwach kontynentu czy nawet świata - to nieopisane szczęście. Wtedy zapomina się o wszystkich kontuzjach, wyrzeczeniach i stresie. Jednak życie sportowca związane jest z pewnymi wyrzeczeniami.
 
- Największe sukcesy?
- Szczególnie ważny dla mnie był pierwszy medal na Mistrzostwach Europy w Monachium w 2002 roku – poczułam, że mogę walczyć z najlepszymi. Przełomowym startem były Mistrzostwa Europy w Goeteborgu w 2006 r. - zajęłam tam V m, ponieważ straciłam wiarę w siebie i nie walczyłam do końca. Dzięki temu w 2007 r., na Mistrzostwach Świata w Osace, w finale na 8 płotku (byłam daleko z tyłu) przeleciała mi przez głowę myśl „nie popełnij tego samego błędu, co w Goeteborgu”. Zebrałam wszystkie siły i poderwałam się do walki. Wynik znamy wszyscy [brązowy medal]. Z sentymentem też wspominam starty po Mistrzostwach.
Ważnym startem były też Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Wtedy po raz pierwszy na IO weszłam do finału i zajęłam V m.
 
- Zanim jednak był Pekin, to poczynając od 1999 roku była pani wielokrotną mistrzynią Polski na dystansie 400 m ppł, a w 2006 rroku wbiegu na 400 m. Rok 2007 był dla pani szczególnie szczęśliwy. W Osace czasem 53, 86 s pobiła pani rekord Polski na 400 metrów, a w tymże roku na zakończenie sezonu zajęła pani 1. miejsce w Finale Światowym IAAF w Stuttgarcie.  Były tez sukcesy w sztafecie 4 x 400 m…
- Jako członkini klubowej sztafety AZS-AWF Warszawa wielokrotnie zdobywałam tytuł mistrzyni kraju. Biegając w reprezentacyjnej sztafecie zdobyłam na Mistrzostwach Europy w Monachium w 2002 drugi brązowy medal, a podczas Mistrzostw Europy w 2006 - trzeci. 
W 2005 wraz z koleżankami ze sztafety udało nam się dwukrotnie poprawić już dziewiętnastoletni rekord Polski w tej konkurencji wynikiem 3:24,49. Ten drugi rekord pobiłyśmy podczas mistrzostw świata, zajmując wówczas 4. miejsce tuż za sztafetą brytyjską. W biegu indywidualnym na 400 m przez płotki zajęłam wtedy bardzo dobre 4. miejsce.
 
- Sukcesy sportowe przekładały się na miejsca w plebiscytach i rankingach. Proszę przypomnieć te najważniejsze.
- Trzecie miejsce w plebiscycie Europejskiego Stowarzyszenia Lekkiej Atletyki na lekkoatletkę września 2007. W tym samym roku w światowym rankingu lekkoatletycznym zajęłam 2. pozycję. Zostałam też laureatką Plebiscytu Przeglądu Sportowego na najpopularniejszych sportowców Polski roku 2007 (8. miejsce) i zwyciężczynią rankingu „Złote Kolce" za 2007 r. Rok 2008 to 2. miejsce w superlidze Pucharu Europy w Annecy (54.81).
 
- Czy sportowiec ma czas na zwiedzanie?
- To zależy, na jak długo wyjeżdżałam. Na obozach zawsze znaleźliśmy czas, żeby zobaczyć ciekawe miejsca. Na zawodach nie było czasu na to.
 
- Które miejsca świata szczególnie pani się podobały?
- Najpiękniejsze miejsce, w którym byłam 7 razy, to Nowa Zelandia – drugi nasz dom. Bardzo ciepło wspominam też wyspy na Pacyfiku – Zachodnie Samoa, Wyspy Cook’a czy RPA.
 
- Czy kiedykolwiek myślała pani o zmianie zawodu? 
- Każdy sportowiec kiedyś kończy karierę sportową i siłą rzeczy zmienia zawód. Ale gdyby pytanie brzmiało - czy jeszcze raz bym się zdecydowała na sport? – Tak! Kolejny raz bym podjęła tę drogę.
 
- Jednak codzienne życie czynnego sportowca nie jest łatwe.  Na co pani brakowało czasu?
- Życie sportowca to obozy wyjazdowe i treningi w domu. Na obozach trenujemy 2 x dziennie. Rano śniadanie, 11 - trening, 13 - obiad i odpoczynek, zazwyczaj sen, 16 - trening, 18 - kolacja, odpoczynek, 22 - 23 sen. W domu odpada jeden trening, ale dochodzą obowiązki domowe. Bardzo ważny jest odpoczynek, więc wszystko podporządkowaliśmy pod sport: zakupy, spotkania itp. Najbardziej brakowało mi kontaktów z rodziną.
 
- Którymi postaciami ze świata sportu była pani zafascynowana? Jacy są ci mistrzowie w bezpośrednich kontaktach?
- Wszystkich podziwiam, ponieważ wiem, jakiego trudu wymaga sport. Ale i tak p. Irenę Szewińską podziwiam najbardziej za styl biegania i oczywiście za osiągnięcia i wszechstronność. Wielkie gwiazdy sportu są normalnymi ludźmi. Można z nimi pogadać, zaprzyjaźnić się. Mają oni te same problemy jak my wszyscy.
 
- Czym zajmuję się pani obecnie, po zakończeniu kariery sportowej?
- Dwa lata temu przeprowadziliśmy się z Warszawy na Mazury i tu działamy.  Bardzo mi brakuje startów i treningów, dlatego nadal ćwiczę. Oczywiście już nie tak intensywnie jak kiedyś - zdrowie mi na to nie pozwala. Brakuje mi tej adrenaliny startowej. Obecnie razem z mężem prowadzimy zajęcia w gimnazjum w Szczytnie w Touch Rugby przy współpracy z Fundacją Lotto. Program nazywa się Kumulacja Aktywności. Oprócz tego pomagam mężowi prowadzić zajęcia fitness. 
Ostatnio pojawiło się w moim życiu nowe wyzwanie. Stratuję w wyborach do europarlamentu.  Myślę, że dzięki temu będę mogła znowu zacząć intensywnie pracować i zrobić coś dobrego dla sportu i kraju. Może nie będę miała stroju z orłem na piersi, ale, o ile wyborcy mnie wybiorą, będę znowu reprezentowała Polskę na świecie. Mam nadzieję, że nie gorzej niż na bieżni. To wielkie wyzwanie.
 
- Jak często przyjeżdża pani do rodzinnego domu. Czy odwiedza pani swoją szkołę podstawową?
- Obecnie nie za często ze względu na pracę. Czasami odwiedzam szkołę. Ostatni raz byłam w zeszłym roku na uroczystym wmurowaniu kamienia węgielnego pod nową salę sportową. Jestem sentymentalna i rodzina jest dla mnie najważniejsza.   Nadal jak jadę do rodziców to mówię, że jadę do domu. Tyle pięknych wspomnień mam stąd…
 
- Sala w Skibniewie rośnie w oczach i pewnie będzie pani na jej otwarciu, podobnie jak nie zabrakło pani na Sportowym Turnieju Zimowym w Miejskim Przedszkolu nr 2 w związku z Ogólnopolską Akcją Ministra Edukacji Narodowej „Ćwiczyć każdy może" /Rok Szkoły w Ruchu/. Co poradziłaby pani tym, którzy marzą o sportowych sukcesach?
- Nie poddawajcie się, trzeba być przede wszystkim systematycznym, twardym i dążyć do celu. Co Was nie zabije, to Was wzmocni. Szukajcie ludzi, którzy Wam w tym pomogą.
 
- Jakie ma pani zainteresowania pozasportowe?
- Różnorodne: książki, przyroda, turystyka, ekologia, zdrowie, decoupage.

- A plany i marzenia?
- Chciałabym zrealizować swoje plany związane z rozwojem sportu w Polsce. Mamy coraz mniej młodzieży chętnej do trenowania, ale za to z nadwagą i problemami ze zdrowiem. Młodzież, szczególnie z terenów wiejskich, ma nierówny dostęp do infrastruktury sportowej. Chciałabym się tym zająć.
 
- Co jeszcze chciałaby pani powiedzieć naszym czytelnikom?
- Zadbajmy o zdrowie nasze i naszych dzieci. Uczmy je od najmłodszych lat prawidłowych nawyków żywienia. Dlatego też popieram zaangażowanie Miejskiego Przedszkola nr 2 z dyrektor Ulą Marcinkowską na czele w Ogólnopolską Akcją Ministra Edukacji Narodowej „Ćwiczyć każdy może”.
 
- A ja dziękuję za wsparcie tej akcji i za rozmowę oraz życzę realizacji planów.  

Rozmawiała Jadwiga Ostromecka
 

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe