Znani? Nieznani? - Stąd/ Wywiad z Wiktorią Benedykciuk
- Hmm.. Skąd się wzięło?… To dobre pytanie. Bo tak naprawdę razem z braćmi tańczymy od małego. Kiedyś nasi rodzice zapytali, czy chcemy tańczyć, my oczywiście odpowiedzieliśmy, że chcemy i tak się zaczęło. Potem jakoś wszystko się samo potoczyło.
- Czym jest dla ciebie taniec?
- Z roku na rok zaczęłam coraz bardziej rozumieć, że to jest właśnie to, że taniec jest czymś, co chcę robić cały czas. Czym jest dla mnie? Teraz mogę powiedzieć, że zdecydowanie wszystkim. Ucieczką od problemów, od świata realnego, rozładowaniem nadmiernej energii. Za każdym razem, kiedy jest mi źle, uciekam do tańca. To mi pomaga przetrwać najtrudniejsze chwile. Gdy tańczę, nie musze udawać kogoś, kim nie jestem. Przez taniec mogę wyrażać swoje najgłębsze emocje. Dzięki niemu przez moment zapominam o wszystkim. Mogę być w swoim świecie, nie bojąc się braku zrozumienia.
- Kto był twoim pierwszym nauczycielem tańca?
- Moim pierwszym prawdziwym instruktorem tańca była pani Anna Łukasiak, która kiedyś prowadziła w Sokołowskim Ośrodku Kultury odnoszącą wielkie sukcesy grupę Fatum. To ona zaraziła mnie tańcem od samego początku.. To dzięki niej tańczę do tej pory. Zawdzięczam jej wszystkie sukcesy taneczne, to tam też po raz pierwszy uczyłam się, jak zachowywać się na scenie.
- Kto pomógł ci w realizacji wybranej drogi?
- Wiele osób mi pomagało, ale chyba główną role odegrali tutaj rodzice, którzy robili wszystko, bym mogła tańczyć i się rozwijać. Oni akceptowali moje pomysły, zgadzali się na to, żebym z braćmi dojeżdżała do Krakowa, żeby tańczyć, potem żebyśmy studiowali w Lublinie i tam też mogli tańczyć. Od samego początku nas wspierają, nawet teraz. Czasami tato podrzuca mi jakieś pomysły do spektakli. Jestem im ogromnie za to wszystko wdzięczna!
- Kto jeszcze miał wpływ na to, czym zajmujesz się teraz?
- Ania Hilaruk, Sławek Tomaszewski i oczywiście pan Grzegorz Jach. Mieli ogromny wpływ na to, że jestem teraz tym, kim jestem, że istnieje Teatr Inaczej, że mogę się spełniać w tym, co robię. Jestem im za to ogromnie wdzięczna! To oni wspierają mnie od początku i wiem, że zawsze mogę na nich liczyć. I oczywiście pani Ania Łukasiak, moja pierwsza trenerka, dzięki której ciągle trwam przy tańcu!
- Czy taniec nie przeszkadzał ci w nauce?
- Oczywiście przeszkadzał, ale było trzeba to jakoś wszystko pogodzić. Jeżeli się chce, to tak naprawdę można pogodzić pasje z nauką.
- Od kilku lat jesteś zaangażowana w program Profilaktyka a Ty…
- Na początku, gdy dostałam się już do sokołowskiej grupy PaT, grałam dziewczynę głównego bohatera spektaklu „Blackout”, byłam zwykłym „szarakiem”. Pamiętam, że przyszedł kiedyś taki czas, kiedy nie mieliśmy przez chwile lidera i kiedyś, tak dla żartu stwierdziłam, że to ja mogę być liderem. Potem pomyślałam, że grupa nie może się tak po prostu rozpaść i wpadł mi do głowy pomysł na spektakl! To głównie dzięki Ani Hilaruk zostałam liderem sokołowskiej grupy PaT, to był przede wszystkim jej pomysł. To właśnie po pierwszym działaniu w obszarze profilaktycznego teatru tańca - spektaklu „Na krawędzi”, który powstał w 2010 r. - zostałam liderem
i stworzyłam Teatr Inaczej.
- Wiem, że PaT jest dla ciebie pasją…
- PaT jest odskocznią od zwykłej codzienności, tam przez chwilę zapomina się o całym świecie. Odnalazłam dzięki temu swój kierunek w życiu, miejsce, gdzie czuję się naprawdę dobrze. Bez pasji nie mielibyśmy w naszym życiu możliwości oderwania się od problemów. Można uciekać w pracę, ale nagromadzone problemy zbierają się w człowieku do momentu, w którym przestaje sobie z nimi radzić. Pasja pozwala uwolnić się od myśli, gdy zostajemy z nimi sami.
- Powiedz coś więcej
o swoim pierwszym spektaklu.
Wspominam to bardzo dobrze. Pamiętam jak tworzyliśmy wspólnie niektóre sceny do spektaklu, a zanim powstała ostateczna wersja, było jeszcze kilka innych. „Na krawędzi” stworzyliśmy wspólnymi siłami. Pamiętam, że strasznie się bałam, że może się nie spodobać, że jest zbyt prosty, że ludzie nie zrozumieją. I te wielogodzinne próby… chyba prawie nikt nie wierzył, że uda nam się cos zrobić dobrego. No bo co taka 16-letnia wtedy dziewczyna mogłaby stworzyć na scenie? To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, było dużo stresu, ale udało się. Wtedy, na premierze, zostałam mianowana na Lidera programu PaT w Sokołowie. Chyba jeszcze nie bardzo rozumiałam, jakie to wielkie wyróżnienie. Teraz jestem dumna z tego, że mogę być liderem właśnie tej grupy.
- Jakie jest przesłanie spektaklu „Na krawędzi”?
- Młody chłopak boryka się z problemami i znajduje się na krawędzi życia. Czuje się samotny, wchodzi w uzależnienia. Spektakl poprzez taniec i muzykę opowiada, że dzięki bliskości przyjaciołom, ich akceptacji i zrozumieniu, można przezwyciężyć przeciwności losu. W spektaklu pada tylko jedno słowo: nie. Wypowiada je główna bohaterki, która przezwyciężywszy własną słabość, pomaga dokonać właściwego wyboru przyjacielowi i odrzucić jabłko – symbol uzależnienia.
- A następne przedstawienia?
- Drugie to spektakl „Podobno gdzieś istnieje”. Wtedy scenariusz był wymyślany pod konkretnych aktorów, tak naprawdę to oni stworzyli tę opowieść swoimi historiami, ja dałam tylko zarys i tematykę. Każdy spektakl opowiada o życiu, o jakiś sytuacjach, o emocjach, które nam towarzyszą, o tym, co sami przeżywamy. To właśnie życie jest moja inspiracją. Kolejny spektakl - „Pomóż znaleźć to miejsce” był kontynuacją „Podobno gdzieś istnieje”, następny - „Labirynt” – to historia o tym, że zawsze jest ktoś, kto wyciągnie do nas rękę w potrzebie, że każdy z nas ma takiego swojego anioła, który nad nim czuwa, nawet w tych najtrudniejszych sytuacjach, gdzie stajemy przed wyborami. Nasz ostatni spektakl to „Ostatnia nadzieja”. Premiera odbyła się podczas Pierwszego Mazowieckiego Przystanku PaT w Radomiu. We wszystkich tych spektaklach widz może coś znaleźć dla siebie, może siebie w nich dostrzec. Owszem, są to trudne spektakle, każdy z nich to wielka opowieść pełna tajemnic i niespodzianek. Wiele razy słyszeliśmy, że są takie smutne, zróbcie cos wesołego, ale przecież nie można uciekać od problemów, od tego, co tak naprawdę nas otacza. Ważne jest dla mnie to, żeby aktorzy nie udawali emocji, żeby nie kryli ich, tylko byli po prostu sobą
- Jak układa się współpraca z aktorami – rówieśnikami?
- Od razu mówię, że nie jestem tyranem, mimo tego, co o mnie mówią! Po prostu trzeba czasami krzyknąć, by osiągnąć pożądany efekt. Owszem, jestem wymagająca, ale to chyba dobrze. Każdy musi coś poświęcić i dać od siebie. Ja odkrywam przed nimi swoje życie i daje im siebie. Myślałam, że nie będą się mnie słuchać, ale okazało się inaczej! Naprawdę uwielbiam pracować z moimi aktorami, z niektórymi znamy się już tak długo, że rozumiemy się bez słów. Na początku może się wydawać, że to, co robimy, to jakieś głupoty, np., kiedy każę im turlać się po ziemi. Ale to ma swój sens i dopiero potem się to dostrzega. Czuję ogromne wsparcie od moich aktorów. Wiem, że są ze mną i mogę na nich liczyć. Tworzymy taką większą rodzinę. Każdy wniósł coś innego do naszego teatru. Od samego początku jest ze mną Ania Domańska, potem zaczęli dołączać następni i tak już zostało. Od kilku miesięcy Teatr Inaczej tworzą: Paula Woźniak, Piotr Kozioł, Ania Woźniak, Dominika Zawadzka, Wiktoria Skłodowska, Justyna Rytel, Krzysiek Ładziak, Agata Lesiuk i Luiza Aleksandrowicz. Teraz dołączają do nas nowi aktorzy. Od samego początku jest tez z nami Szymon Grochowski, który tworzy te niesamowite zwiastuny i pomaga przy spektaklach. Gdyby nie Paweł Zakrzewski, nie mielibyśmy tak wspanialej muzyki.
Ciag dalszy w następnym numerze Wieści
ROZMAWIAŁA JADWIGA OSTROMECKA
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu