29
2022
2013-02-22

Znani? Nieznani? - Stąd/ wywiad z dh. Janą Świnarską


Druhna Jana Świnarska od kilku lat mieszka w Warszawie, ale pochodzi z Kosierad k. Rozbitego Kam. Jest wyjątkową postacią sokołowskiego harcerstwa i jego pierwszą instruktorką w Głównej Kwaterze ZHP.
- Kiedy po raz pierwszy zetknęłaś się z harcerstwem?
- Do ZHP wstąpiłam w 1977. Pamiętam dzień, gdy moi rodzice wrócili ze szkolnej wywiadówki i oznajmili mi i siostrze, że zapisali nas do harcerstwa, bo to dobra organizacja. No i tak zostało. Pamiętam pierwsze zbiórki, trochę nieudolne, ale z aurą tajemniczości, gdy cześć uczniów szła do domu, a część zostawała.  Pamiętam alerty i akcje programowe ogłaszane przez Związek. N.p. w czasie realizacji programu „Poczta białego gołębia” nawiązywaliśmy kontakty z młodzieżą z innych krajów. Długie lata korespondowałam z Czeszką z Ostrawy. Nie umiałam mówić po czesku, ale nauczyłam się rozumieć ten język. Po wielu latach bardzo mi się to przydało podczas wyjazdów z harcerzami na obozy na Słowację. Pierwsze zbiórki z prawdziwego zdarzenia i zetknięcie z elitarnym harcerstwem zaczęło się, gdy wstąpiłam do MKI – Młodzieżowego Kręgu Instruktorskiego im. Andrzeja Romockiego „Morro”. Przewodniczącym kręgu był hm. Cezary Popowski. Z MKI wyszło wielu doskonałych i doświadczonych instruktorów. Tu zrozumiałam, co to jest ruch harcerski. Poczułam, jak prawdziwe są słowa założyciela skautingu Roberta Baden-Powella: „kto raz harcerzem, ten już na zawsze….
- Dlaczego ruch harcerski cię przyciągnął?
- Dlaczego? Bo był inny, atrakcyjny miał dużo do zaproponowania dzieciom i młodzieży. Całkowicie utożsamiam się z ideą harcerstwa, Prawem Harcerskim i wartościami, które propaguje. Prawo to jak dekalog chrześcijański. To trudno dokładnie określić, dlaczego przyciągał, to takie nieuchwytne. Tak jakby chcieć nazwać, co to jest miłość. Kto choć raz wędrował z plecakiem harcerskim szlakiem, siedział przy harcerskim ognisku, to czuł, że jest w tym jakaś siła i wartość. Harcerski System Wychowawczy zapewnia swoim członkom całkowity wszechstronny rozwój. Czułam się zaopiekowania i zadbana, a jednocześnie czułam, że starsi instruktorzy dając odpowiedzialne zadania umiejętnie wspierają w rozwoju. Mogłam się i sprawdzić, i wykazać. Bardzo dużo nauczyłam się w domu rodzinnym, ale też dużo zawdzięczam harcerstwu. Zwiedziłam prawie całą Polskę i Europę. Nabyte umiejętności procentują do dziś. A zawarte znajomości i przyjaźni są trwałe mimo upływu lat. Która inna organizacja daje to swoim członkom???
- Jesteś w Warszawie, ale na pewno w pamięci pozostały niezapomniane chwile z czasów działalności sokołowskim hufcu?
- Mój pierwszy samodzielnie zorganizowany obóz wędrowny. Wędrowaliśmy po Wale Pomorskim. Do dziś pamiętam teksty z opisu trasy. Miałam niecałe 19 lat. Poradziłam sobie, wszystko się udało, byłam taka dumna, pochwalił mnie sam KOMENDANT HUFCA!!!!! Pamiętam też wielką zagraniczną wyprawę. Jak otworzyły się zachodnie granice, Marcin Celiński wymyślił, że warto nawiązać kontakty ze skautami, zobaczyć, jak tam jest na zachodzie i dla naszych harcerzy organizować obozy zagraniczne.
W kilka osób pojechaliśmy na 3 tygodnie. Niemcy, Belgia, Holandia, Francja… Po minimalnych kosztach, wszystko było drogie, nowe, inne… Oj, ten obóz dużo nas nauczył, szczególnie zaradności. No i tak się zaczęło. Potem co roku organizowaliśmy obozy za granicą. Myślę, że ich uczestnicy pamiętają i upał w Grecji, i piękne widoki gór w Szwajcarii, gdzie jeździliśmy na bazę skautową do Kandrstegu. Jaką furorę robiły tam nasze mundury… Szliśmy równym szykiem w jednakowych mundurach, … byliśmy oklaskiwani i podziwiani? Próżność, oj nie, duma z tego, że nosimy mundur.
Tych wspomnień z imprez, obozów, biwaków jest tak dużo, można by opowiadać kilka dni.
Czas w sokołowskim hufcu to również rozmowy w gronie przyjaciół, spotkania często do późna w nocy, bo przecież w większości pracowaliśmy społecznie. Plany, ustalenia, co, kiedy, jak, dla kogo. I czas radości i satysfakcji z dobrze spełnionego zadania.

- A ja dodam, że tutaj często wracasz. Jesienią ub. roku przywiozłaś odznaczenia z Głównej Kwatery dla instruktorów naszego sokołowskiego hufca, w ferie zimowe prowadziłaś zajęcia na Kursie  Małej Kadry w szkole w Grochowie.
- Niestety, nie tak często, jak bym chciała. Wyjeżdżając do Warszawy miałam nadzieję, że choć w weekendy będę mogła przyjeżdżać, by prowadzić szkolenia, a tym samym wspierać pracę hufca. Cóż, praca w CSI ma to do siebie, że wszystkie centralnie organizowane szkolenia odbywają się właśnie w weekendy, więc czasu na przyjazd do hufca ciągle brakuje.
Udało mi się w tym roku w ferie zimowe. Prowadziłam zajęcia na kursie przybocznych i zastępowych w Grochowie. Żal mi, że tak mało i krótko, że nie wszystkich mogłam poznać. Nawet po tych krótkich zajęciach widać, że wśród uczestników jest wielu przyszłych bardzo dobrych zastępowych i przybocznych. Oj, chyba wyróżnię małego Wojtka: odważny, aktywny, chętny do nauki i pomocy. Wróciłam do Warszawy i… tęsknię. Ufam, że uda mi się wygospodarować czas latem i pojechać na kilka dni na wakacyjny kurs.
Ciąg dalszy w następnym numerze Wieści

ROZMAWIAŁA JADWIGA OSTROMECKA

« wróć | komentarze [1]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Wał Pomorski 88r. Było super.

Antek
2013-03-08 16:35:45
Strona 1/1






Dane kontaktowe