Znani? Nieznani? - Stąd / c.d. wywiadu z Dawidem Lipińskim
- Jest to demokratyczna republika, dopiero rozwijająca się, o dużych możliwościach gospodarczych dzięki złożom miedzi i dobremu położeniu pomiędzy RPA i innymi krajami Afryki. Sprzyja to rozwojowi transportu, na drogach widać wiele „tirów”. Rozwija się rolnictwo. Niestety, nie brak tu różnych problemów; szerzy się korupcja, są olbrzymie kontrasty społeczne. Pamiętam, widziałem w Lusace niewyobrażalne slumsy, ale i piękne dzielnice z wieżowcami. Brakuje prądu. Nawet w stolicy przerwy w jego dostawie są na porządku dziennym.
W Chingoli jest dobra sytuacja - prąd mieliśmy non stop, bo znajdująca się w mieście kopalnia sprzedaje nadwyżki ze swoich generatorów.
- Jacy są mieszkańcy Zambii na co dzień?
-Niezwykle otwarci. Biegną za białym, pozują do zdjęć, lubią nagrywać swoimi marnymi telefonami. Idąc ulicą, trzeba się liczyć z tym, że nawet spotkani po raz pierwszy ludzie pozdrowią nas, zapytają, czy wszystko w porządku i nie tylko nas, Muzungu, czyli białych, ale i swoich. Ciekawie wyglądają zakupy
- tubylcy bardzo lubią targować się, można by o tym długo opowiadać. Handel jest wszędzie, w autobusie, na ulicy, na targu. Charakterystyczne dla Zambii jest też to, że tam ciągle coś się dzieje, ludzie przemieszczają się, są wyjątkowo aktywni. Mają w zwyczaju namawiać białych, żeby im pomagali finansowo. Mnie też to spotkało. Na targu, tuż przed moim odjazdem do Europy jeden z Afrykańczyków opowiadał o biedzie, a potem zapytał: „Potrzebuję przyjaciela w Europie, będziesz nim?” Chodziło oczywiście o przyjaciela, który będzie regularnie przysyłał pieniądze, a może nawet bilet do wymarzonej Europy. Pamiętam też spotkania w oratorium. Wszyscy chcieli, żeby usiąść koło nich. Pewien chłopak, może dziewięciolatek, zobaczywszy, że zabrakło dla mnie krzesła, przedzierał się przez salę z krzesłem dla mnie nad głową, abym nie musiał stać. Ten epizod pokazuje, jak ważna jest dla nich nasza obecność.
- Czy na misji było coś dla ciebie zaskoczeniem?
- Właściwie nie. Byłem przygotowany spotkaniami w ośrodku misyjnym. Rozmawiałem z wieloma księżmi, misjonarzami, wolontariuszami, poznałem kulturę, typowe zachowania. Trochę zaskoczył mnie klimat. Nie sądziłem, że w Afryce może być tak zimno. Może zaskoczeniem było też to, że ci ludzie na co dzień mówią o Bogu, nawiązują do wiary w codziennych kontaktach. Nawet teraz, gdy otrzymuję od nich maile, to piszą, n.p. „Niech Bóg cię ma swojej opiece” itp. W Europie tego prawie się nie spotyka. Religijnością przesiąknięte jest całe ich życie. Angażują się w życie parafii, działa wiele stowarzyszeń. Uroczysta Msza św. w języku bemba trwa cztery godziny i dla nich to jest naturalne.
- Jak radziłeś sobie z językiem?
- Bardzo dobrze. Językiem urzędowym jest angielski, poza tym istnieje 40 dialektów. Poznałem trochę najważniejsze dialekty, na przykład bemba. Dla Polaków te dialekty nie są trudne, gorzej dla Niemców i Belgów.
- A wyznanie?
- W Zambii nie ma właściwie ludzi niewierzących. Najwięcej jest chrześcijan – ponad 70 procent.
- Czy dla Zambijczyków Polak to ktoś znany?
- Tak, szczególniew środowisku salezjańskim. Polska kojarzona jest z Papieżem – Polakiem, a w Chingoli także z ks. Sławkiem – dyrektorem.
- Co dał ci pobyt w Zambii?
- To była realizacja pragnienia i wyjątkowa przygoda. Praca na misji dała mi dużo satysfakcji, ogromne doświadczenie, nowe ciekawe znajomości. Nawiązały się bliższe relacje, ze znajomymi mam kontakt przez Internet. Na pewno chciałbym tam pojechać, ale na razie niczego nie planuję. Zetknąłem się z utalentowanymi młodymi ludźmi stamtąd, którzy mają niewielkie szanse na rozwijanie swoich zdolności, czasami bardzo dużych. Cieszę się, że mogłem nie tylko sprawdzić się, ale też nieść pomoc, poświęcić swój czas na służbę biednym i potrzebującym Afrykańczykom.
- Życzę ci spełnienia planów, szczególnie tych związanych z Afryką
i dziękuję za rozmowę. Na zakończenie przypomnę wezwanie Papieża Jana Pawła II zapraszające młodych do wypełnienia swojego powołania w świecie: „...jesteście niezbędni nie przez to, co możecie uczynić dzięki waszym zdolnościom i sile fizycznej, ale przez to, co możecie uczynić dzięki wierze w Boga (...). Wolontariat, ten wspaniały fenomen naszych czasów, powinien być żywy pośród was. (...) żaden młody człowiek, będący w waszym wieku, jeśli nie poświęci - w takiej czy innej formie - jakiejś cząstki swego czasu na służbę innym, nie może nazywać siebie chrześcijaninem”.
Rozmawiała Jadwiga Ostromecka
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu