29
2022
2012-02-02

Zmarła Profesor Elżbieta Artowicz


"Jestem Sokołowianką od kilku pokoleń. W Sokołowie urodziłam się, wychowałam i byłam wychowywana, najpierw w przedszkolu SS. Salezjanek, prowadzonym z wielkim sercem i oddaniem, ale też i z pomysłowością w niełatwych przecież latach pięćdziesiątych w suterenie budynku szkoły podstawowej przy ulicy Polnej" - wspominała Elżbieta Artowicz w publikacji "Na życiowych szlakach", wydanej przez Sokołowskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne. - Moja edukacja szkolna, podstawowa i licealna, wiąże się z jednym miejscem, dla mnie, mówiąc dzisiejszym językiem, "kultowym" - ze szkołą przy ulicy Kupientyńskiej, zbudowaną w latach XX wieku. Chodziła do niej przed wojną również moja Mama. I ją i mnie uczyła w pierwszej klasie, podobnie jak wiele sokołowskich dzieci, wprowadzając w tajniki pisania i czytania z "Elementarza" Falskiego Pani Stefania Szlechtówna. Filigranowa, z upiętym w koronę warkoczem, niezwykle skromna i cierpliwa, nigdy nie podnosząca głosu na dzieci, choć wówczas nikt o tzw. bezstresowym wychowaniu nie słyszał. To postać wielka i wspaniała w jej skromności i konsekwencji we wpajaniu dzieciarni przez dziesięciolecia zasad kaligraficznego pisma i starannego, wyraźnego czytania. Niestety, w moim odczuciu, postać Pani Szlechtówny i jej zasługi w niesieniu przysłowiowego kaganka oświaty są zapomniane, a jej skromny grób na cmentarzu przy ulicy Szopena zaniedbany. Nie bez wzruszenia stwierdziliśmy z Wiesiem Pecem, moim ulubionym szkolnym kolegą i przez wiele lat sąsiadem z ulicy Pięknej, podczas niedawnej bytności w szkole przy Kupientyńskiej, że klasa I A mieści się w tej samej sali co nasza przed pięćdziesięcioma laty".

 

Obraz szkoły, jaki utrwala się w pamięci dorosłego człowieka, po kilkudziesięciu latach wyznaczają nauczyciele - ich osobowość, klasa, talent dydaktyczny i oczywiście wiedza. Te najsilniejsze osobowości tworzą legendę szkoły. "Czasy były szare i siermiężne, ale w jakiś sposób uporządkowane" - wspominała po latach Elżbieta Artowicz. - "Nikt nas szczególnie nie indoktrynował, oficjalne obowiązki uczestniczenia w uroczystościach państwowo-partyjnych traktowano bez szczególnego nabożeństwa, raczej z przymrużeniem oka. Wzorce życiowe przyswajaliśmy w większości w katolickich domach, podobnie jak historię z drugiego obiegu ze stosownymi komentarzami do ówczesnej rzeczywistości politycznej. Wielkimi autorytetami byli nasi nauczyciele, ludzie z zasadami, żyjący przecież skromnie, ale z godnością, starający się wpoić nam to, co składa się na pojęcie przyzwoitego człowieka. Gdybym miała jednym zdaniem powiedzieć, czego nauczyłam się w sokołowskim liceum, powiedziałabym - myślenia i krytycznego patrzenia na świat. Przyswajanie zasad krytycznego myślenia i kojarzenia faktów nie wiązało się z mechanicznym podziałem przedmiotów szkolnych na ścisłe i humanistyczne".

 

Elżbieta Artowicz liceum ukończyła w 1966 roku i została przyjęta na studia na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Studiowała polonistykę, a zainteresowania wiązała z językoznawstwem. Po studiach rozpoczęła pracę jako asystent w Polskiej Akademii Nauk. Zajmowała się lingwistyka formalną i komputerowym przetwarzaniem tekstów. Uczyła się kolejnych języków obcych, uczestniczyła w międzynarodowych konferencjach naukowych, wyjeżdżała na stypendia. Przygotowywała rozprawę doktorską, publikowała artykuły w czasopismach naukowych. Na początku lat osiemdziesiątych zaproponowano jej prowadzenie wykładów w Instytucie Bibliotekoznawstwa i Informacji Naukowej UW z lingwistycznych podstaw komputerowego przetwarzania informacji. Równolegle rozwijała swoje zainteresowania klasycznym językoznawstwem, zaczęła zajmować się gramatykami nieindoeuropejskich języków ugrofińskich - najpierw węgierskiego, później fińskiego. Obroniła rozprawę doktorską na temat reprezentacji wiedzy w systemach informacyjnych i teorii relewancji, która ukazała się również w wydaniu książkowym. Następnie wróciła do klasycznego językoznawstwa. Pracowała w prestiżowym Wydziale Neofilologii UW, obejmującym anglistykę, germanistykę, romanistykę, hungarystykę, iberystykę, italianistykę i lingwistykę formalną, w Katedrze Lingwistyki, najpierw jako adiunkt, a po uzyskaniu w 2004 roku stopnia doktora habilitowanego w zakresie językoznawstwa została mianowana przez Rektora UW na stanowisko profesora nadzwyczajnego. W 2003 roku została kierownikiem Katedry Hungarystyki.

 

"Praca z młodymi ludźmi ma w sobie jakiegoś bakcyla, od którego na szczęście uwolnić się nie sposób" - wspominała. - "Często, zmagając się z niełatwą materią gramatyczną uchodzących za "egzotyczne" języków, wygłaszałam do moich studentów takie oto zdania: "Bo Proszę Państwa, mnie w moim prowincjonalnym liceum w Sokołowie Podlaskim uczono, że najpierw trzeba myśleć i kojarzyć, dopiero potem nie za wiele wkuwać. I tego będę od Państwa bezwzględnie wymagać". Zdarzało się, że kilka lat po skończeniu studiów przychodzili absolwenci i mówili: z języka w obecnej pracy wiele nie korzystam, ale pani nauczyła nas myśleć".

 

Prof. dr hab. Elżbieta Artowicz była osobą bliską nam - członkom Sokołowskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. Pomagała nam podczas badań nad tradycją sokołowskiego rzemiosła. W publikacji "Na życiowych szlakach" zamieściliśmy jej nazwisko wśród Ludzi Sokołowa, którzy osiągnęli określony sukces na własnej drodze życiowej. Zapraszaliśmy Panią Elżbietę na spotkania z młodzieżą w Liceum Ogólnokształcącym.

Nam, Sokołowianom, udowodniła, że warto być uczciwym, rzetelnym i życzliwym dla ludzi niezależnie od tego kim się jest i gdzie los człowieka rzuci. O Profesor Elżbiecie Artowicz z wielkim szacunkiem wyrażał się Profesor Jerzy Rubach, kierownik Zakładu Anglistyki UW, który odwiedzał nas w Serpelicach podczas naszego obozu naukowego.

 

W czasie uroczystości pogrzebowej urnę z prochami zmarłej zdobiły liczne wieńce, wiązanki i pojedyncze kwiaty od studentów. Specjalny wieniec od Katedry Hungarystyki UW i grupa gości z Warszawy to dowód na to, że była cenionym pracownikiem naukowym i dobrym człowiekiem.

Na zawsze pozostanie w naszej wdzięcznej pamięci.

 

Wanda Wierzchowska Prezes i Członkowie Sokołowskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe