Zbiórka dla Ewy Urban z Kowies
Okrutna choroba zniszczyła moje życie. Przeszłam zator płucny i udar mózgu… Walczyłam o życie. Trzy razy poroniłam... Umierałam z bólu, płakałam z rozpaczy. Mój mąż płakał ze mną, z bezsilności, że nie może mi pomóc. Przeszłam przez piekło. Amputowano mi nogę.
Mam na imię Ewa i mam 42 lata. Zachorowałam, gdy miałam 19 lat. Byłam młoda, zdrowa, w głowie miałam wiele pomysłów na życie, u boku wspaniałego mężczyznę – mojego przyszłego męża. Cieniem na tym pięknym życiu zaczął się kłaść ból… Nagły, kłujący ból łydki. Na początku nie wzbudził moich podejrzeń. Myślałam, że to skurcz… Po tygodniu zaczął się strach, a potem panika. Noga spuchła mi jak balon, a potem zrobiła się zupełnie fioletowa… Okazało się, że to mam zakrzepicę żył. Nie wiedziałam jeszcze, jaki koszmar szykuje dla mnie okrutny los.
Po roku okazało się, że zakrzepica to tylko objaw. Zdiagnozowano u mnie zespół antyfosfolipidowy. To choroba autoimmunologiczna... Organizm niszczy sam siebie. Produkuje przeciwciała przeciwko własnym komórkom. To powoduje szereg powikłań... Krwotoki były na porządku dziennym… Przeszłam zator płucny, udar niedokrwienny mózgu, sepsę, krwotoczne zapalenia żołądka. Walczyłam dzielnie, starałam się mieć kontrolę nad własnym życiem, nie oddać jej chorobie… Poległam jednak z kretesem. Wyszłam za mąż, chcieliśmy mieć dziecko… Choroba zniszczyła moje marzenia o macierzyństwie. Poroniłam 3 razy – w 4, 7 i 24 tygodniu. Martwą córeczką musiałam urodzić siłami natury… To był najgorszy dzień w moim życiu.
Choroba atakowała ciało, ale po tym zaatakowała również umysł. Popadłam w depresję. Gdyby nie mój mąż, który był wsparciem, nie byłoby mnie już dzisiaj. Los szykował też dla mnie kolejne piekło…
Straciłam dzieci, a potem straciłam też nogę. Zaczęło się od niewielkiego odcisku, który stawał się czarny i zaczął obumierać… Amputowano go. Rana, zamiast się goić, zrobiła się coraz większa. Nieodłącznym towarzyszem ciała stał się ból… Nieludzki, zwierzęcy, tak straszny, że momentami traciłam przytomność. Mimo garści leków przeciwbólowych i plastrów narkotycznych, co noc wyłam z bólu. Mąż siedział przy mnie i też płakał, z żalu i bezsilności, że ukochana osoba gaśnie, a on nie może nic zrobić…
Wegetowałam tak do listopada, załamana, wykończona. Spałam 2 godziny na dobę w fotelu,, odurzona plastrami - wrak człowieka. Panicznie bałam się amputacji. Wierzyłam, że przejdzie, że się zagoi… Decyzję podjęto za mnie. Wdało się zakażenie całego organizmu. Lekarze, postawieni przed wyborem, co ratować – nogę czy życie - podjęli decyzję o amputacji.
21 listopada 2014 – to dzień, w którym straciłam nogę. Bardzo to przeżyłam. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie mój ukochany mąż, który był wtedy przy mnie. Rana słabo się goiła, konieczna była reamputacja. Marzyłam o protezie, o tym, by po tylu miesiącach leżenie nareszcie poczuć piasek pod stopą i przejść choćby kilka kroków. Lekarze nie byli jednak pewni, czy będę mogła nosić protezę. Na szczęście się udało… Po długim przygotowaniu w końcu stanęłam na nogi. Nieważne były lejąca się krew, bąble, otarcia, najważniejsze, że ta ciężka, brzydka, drewniana noga dała mi nadzieję. Na wstępnej protezie uczyłam się chodzić półtora roku.
Niestety – proteza nie starcza na całe życie. Kikut się bardzo zmienił, stał się kościsty, zbliznowacony… Cały ciężar ciała utrzymuje się na wystającej kości piszczelowej, co jest bardzo nieprzyjemne i bolesne. Stara proteza zużyła się i przestała pasować… Dlatego tu jestem, by prosić, a nawet błagać o pomoc, o podarowanie mi szansy na godne życie. Dzięki nowej, dobrej protezie będę mogła spełnić swoje największe marzenie, podjąć wyzwanie i zmierzyć się z nim i z samą sobą… Chcę zdobyć szczyt, szczyt mych marzeń, zobaczyć Tatry i spacerkiem, na własnych nogach dojść do Morskiego Oka.
Pieniądze na pomoc dla Ewy można wpłacać poprzez stronę:
www.siepomaga.pl/ewa-urban
Info / Fot. siepomaga.pl
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu