Z dziejów rodziny Krzemieniewskich
W numerze 22/2018 „Wieści Sokołowskich” informowaliśmy o promocji pierwszego zbioru wierszy Piotra Krzemieniewskiego. Poza pisaniem wierszy i fraszek ważne miejsce w życiu tego nietuzinkowego mieszkańca naszego miasta zajmuje gromadzenie różnych zabytkowych przedmiotów oraz poszukiwanie informacji o przodkach. Te dwie ostatnie pasje symbolicznie łączy jeden z eksponatów z domowego mini-muzeum: dzwon z herbem Ślepowron i napisem: „Za przodków istnienie podziękowanie składa 25. pokolenie. 1398 – 2015. Bracia Krzemieniewscy – Piotr, Stanisław Mieczysław, Jerzy”.
W roku świętowania setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości warto przedstawić wycinek z dziejów zasłużonego dla Polski rodu Krzemieniewskich – wynik żmudnych archiwalnych poszukiwań prowadzonych pana Piotra.
Oddajmy głos bohaterowi artykułu:
„W latach 80. w lokalnym tygodniku w tekście o powstaniu styczniowym znalazłem nazwisko i imię dziadka i jego braci. Przeczytałem to i od tej chwili bardziej zacząłem się interesować przeszłością rodziny. Potem w herbarzu Bonieckiego znalazłem herb naszej rodziny - Ślepowron i informacje o przodkach, poczynając od Wojciecha, synu Mikołaja z Krzemieniewa, studenta Akademii Krakowskiej. To mnie zmobilizowało do dalszych poszukiwań. Co wiem dzisiaj? Jest tego dużo, opowiem w skrócie poczynając od pradziadka Szymona Krzemieniewskiego z Krzemieniewa koło Leszna, gdzie miał majątek z gorzelnią i browarem, ale przeniósł się z żoną Eleonorą do Węgrowa. W Węgrowie urodziły im się dzieci. Akt chrztu Stanisława z 1832 r. znalazłem w Archiwum Diecezjalnym w Drohiczynie.
Szymon oraz czterech jego synów: Stanisław (1832-1922), Antoni Aleksander (1844 -1906) - mój dziadek, Władysław (1843-1920) i Julian uczestniczyli w powstaniu styczniowym, w tym w słynnej bitwie węgrowskiej w lutym 1864 r. i pod Siemiatyczami. Pradziadka Szymona zwolniono, ale do końca życia był po nadzorem Rosjan. Pozbawiony majątku chwytał się różnych zajęć. Mój dziadek i Władysław dostali się do niewoli, przez dwa lata pracowali przykuci do taczek w kopalni złota nad Jenisejem, potem skorzystali z częściowej amnestii ogłoszonej z okazji narodzin następcy tronu. Julian, jak wynika z rodzinnych wspomnień, nie przetrzymał śledztwa w cytadeli.
Stanisław ukrywał się w kraju, stracił majątek, potem był m.in. rządcą w Kowiesach (powiat sokołowski). Po Stanisławie ocalał pamiętnik oraz wyjątkowy modlitewnik, ręcznie napisany przez niego w 1878 r. i liczący ponad 400 stron. Jest on w posiadaniu potomków Stanisława mieszkających w Kijach na Kielecczyźnie. O Stanisławie pochlebnie pisał też w swoim pamiętniku ziemianin z węgrowskiego Tymoteusz Łuniewski, również uczestnik powstania styczniowego. Tenże Stanisław miał kilkoro dzieci. Jednym z nich był Seweryn Józef Krzemieniewski, ur. w Kowiesach, zm. w Krakowie, profesor i rektor Uniwersytetu Lwowskiego. Wspomina o nim w książce „Wspomnienia wojenne” słynna Karolina Lanckorońska (s.118). W krużgankach klasztoru OO Franciszkanów znajduje się tablica następującej treści: Pamięci Heleny 1878 – 1968 i prof. dr Seweryna Krzemieniewskich botaników zasłużonych dla nauki polskiej – córka. Wnuczką Stanisława była Wanda Pomianowska (1919 – 2003), absolwentka Gimnazjum Żeńskiego im. Emilii Plater i filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, w okresie okupacji hitlerowskiej łączniczka oddziałów partyzanckich AK, m.in. zgrupowania „Ponurego”, badaczka folkloru, poetka, działaczka „Solidarności”. W 2006 r. została patronem Publicznej Szkoły Podstawowej w Radkowicach, zbudowanej w latach 1946-1949 z inicjatywy jej ojca, Stefana Gustawa Pomianowskiego, wizytatora szkół rolniczych województwa kieleckiego i samej Wandy Pomianowskiej.
Od zmarłego we wrześniu 2016 r. w wieku 82 lat kuzyna Zbigniewa Głuszczaka (przypadkowo poznanego dzięki artykułowi w „Kurierze Białostockim” o przodkach-zesłańcach) dowiedziałem się o bardzo ciekawych losach mojego stryjecznego dziadka Władysława i jego potomków. Władysław Krzemieniewski (1848 – 1920), po zwolnieniu z zesłania służył (przymusowo) w Korpusie Kaukaskim, po zwolnieniu z wojska ożenił się z Polką Anną Marią Dobroczewską. Był wolny, ale nie mógł się osiedlić dalej na zachód niż Dniepr. Ok. 1900 r. przeniósł się do Kupiańska nad Dnieprem. Do końca pamiętał, że jest Polakiem i tak wychował swoją córkę, jedyne dziecko. Wiktoria wyszła w 1903 r. za mąż za Adama Głuszczaka, (dziadka Zbigniewa). Rodzinie udało się przeżyć rewolucję, ale łatwo nie było. Władysław „był postrzegany powszechnie niemal jako prorok, szanowano go bardzo, ceniono za mądre rady, za filantropię i tolerancję. 8 dni przed śmiercią podyktował swojemu wnukowi Feliksowi teksty pieśni powstańczych z 1831 i 1863 r. i tekst Mazurka Dąbrowskiego”. Zmarł w maju 1920 roku, pochowano go w Kupiańsku. Już po rewolucji Adamowi i Wiktorii z dziećmi udało się wrócić do Polski, o co zawsze prosił ich senior rodziny. Dalsze losy tej gałęzi rodziny też są bardzo ciekawe, ale to temat na inną opowieść.
Mój dziadek Antoni Aleksander (1844-1906) po zwolnieniu z zesłania pracował w administracji lasów wielkoksiążęcych. Przeżył, bo był w cieplejszych stronach i umiał czytać i pisać, co w tamtych czasach w Rosji było rzadkością. Zdołał zgromadzić spory majątek i jakimś sposobem wrócić do Polski. Zamieszkał w parafii Skórzec, we wsi Boroszków. Miał kilkoro dzieci. Gdy owdowiał, wyposażył dzieci i ożenił się po raz drugi. Z drugiego małżeństwa było troje dzieci – mój tatuś Wojciech, jego starszy brat Marcin i siostra Antonina. Kilka lat temu razem z braćmi postawiłem na jego grobie na cmentarzu w Skórcu nagrobek, na którym znalazła się informacja: Antoni Krzemieniewski, powstaniec styczniowy, długoletni Sybirak. W czasie II wojny światowej historia zatoczyła koło. Mąż siostry mojego ojca, Zygmunt Kisieliński, żołnierz konspiracyjnej Armii Krajowej, został wywieziony na syberyjskie zesłanie, podobnie jak 80 lat wcześniej jego teść. Wujek przebywał tam aż 10 lat, wrócił dopiero w 1955 r. Dzieci wychowywały się bez ojca, on sam zmarł zaledwie rok po powrocie do Polski.
Na zakończenie kilka zdań o moim ojcu, Wojciechu Krzemieniewskim. Urodził się w 1906 roku. W wojsku był w Słonimiu (obecnie Białoruś). Zachowało się pamiątkowe zdjęcie z 1927 i szabla, którą przywiózł stamtąd. Jej historii nie znam. Tatusia nie ma, a szabla, kilka zdjęć i wspomnienia o szczęśliwym, chociaż biednym dzieciństwie w kochającej rodzinie przetrwały. Mój tato też był w Armii Krajowej. W 1943 r. dostał się do niemieckiego wiezienia po tym, jak ktoś doniósł, że u nas przebywa Rosjanin, uciekinier z obozu w Suchożebrach. Obu groziła śmierć, ale ponieważ w czasie rewizji w domu znaleźli niemieckie ulotki, zabrali Rosjanina i ojca do wyjaśnienia. W międzyczasie mama i stryj Marcin zebrali 10 tys. marek, żeby go wykupić. To była duża suma, ale sąsiedzi pożyczyli. Dodatkowo mieszkańcy trzech wsi podpisali się pod pozytywną opinią o ojcu. Niemiec pieniądze wziął i dopiero wtedy powiedział, że ojciec uciekł w trakcie tzw. spaceru, kiedy to rodziny przynosiły jedzenie. Schronił się w lesie, w oddziale AK. Po Rosjaninie słuch zaginął. Po pół roku na nasze tereny wkroczyła Armia Czerwona i Niemcy już nie zagrażali ojcu. Stryj Marcin, kowal, jako tzw. rusznikarz też pracował dla AK. Przed wojną kończył szkołę mechaniczną, potrafił naprawić wszystko, od karabinu do zegarka”.
O kolejach losu Krzemieniewskich pan Piotr mógłby opowiadać godzinami. Jest szczęśliwy, że odnalazł krewnych, a niektórzy go odwiedzili. Z potomkami dziadka Antoniego pozostaje w bliskim kontakcie. Cieszy go, że dzieci i wnukowie również interesują się przeszłością rodu, pomagają w poszukiwaniach.
J.O.
Słonim 1927. Pierwszy z lewej Wojciech Krzemieniewski.
Pamiątkowy dzwon
Władysław Krzemieniewski w Kupiańsku ok. 1910 r.
Antoni Krzemieniewski po powrocie z zesłania.
Zdjęcie pierwszej strony modlitewnika przepisanego ręcznie przez Stanisława Krzemieniewskiego.
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu