Wódko pozwól żyć
Takich kobiet jak Lucyna jest w powiecie sokołowskim kilkaset, może więcej. Zniechęconych, umęczonych, którym mąż-pijak odebrał chęć do życia. Agresja, z jaką odnoszą się oni do rodziny jest porażająca. To już nie tylko naruszanie prawa i dobra osobistego swoich bliskich, ale przede wszystkim stwarzanie fizycznego i psychicznego cierpienia, poniżanie które wcześniej czy później wychodzi na światło dzienne.
- Jestem taka samotna. Tam gdzie miał być przyjaciel, życzliwy człowiek jest wróg, człowiek-pijak. Najgorszy z możliwych, bo z nim trzeba być cały czas. Ale dlaczego? A ja – ciągle zagrożona, histeryczna, ciągle pełna obaw. Osamotniona w swoich rozterkach, walcząca wbrew swoim odczuciom o wizerunek męża, który sama stworzyłam, a który nawet w kilku procentach nie ma pokrycia w rzeczywistości – mówi Lucyna, czterdziestoparoletnia mieszkanka Sokołowa. Ile to już lat? Nie pamięta, dziesięć, może piętnaście.
– To kobiety są najbardziej zagrożone i to one ponoszą te najbardziej gorzkie konsekwencje nietrzeźwości. Niemal każdy alkoholik ma szansę na wyleczenie tak długo, dopóki w jego życiu istnieje „ktoś” lub „coś”, na kim lub na czym uczuciowo mu zależy. Może dlatego, ku zdziwieniu otoczenia, umęczone i cierpiące, godzą się na każdy dzień swego „małżeństwa”, aby ratować człowieka, dla którego są być może tą ostatnią uczuciową szansą ratunku. Ile z tych żon wygrało taką walkę? Z pewnością niewiele, z rzeszy tych, które przegrywają – twierdzą lekarze specjaliści w leczeniu osób uzależnionych.
- Jesteśmy dwojgiem obcych sobie, zupełnie obcych ludzi. Nigdy przez te kilkanaście lat nie było tak, że mogłam mu zaufać, wierzyć w niego. Tylko, że ja chciałam, głuchłam, ślepłam.
A teraz już rozumie, już widzę, słyszę. Jak mam uratować dla samej siebie te resztki człowieka? – ze smutkiem mówi Lucyna. Co ma od życia? Nic. Dobrze, że ma pracę, pieniądze, które muszą wystarczyć na utrzymanie domu. – Jest bezsens. Butelki pozostawiane na dworze. Picie po kryjomu. Boję się sama przed sobą przyznać, że on jest już uzależniony. A między nami obcość, której już się nie pozbędziemy. Jak długo to jeszcze potrwa? Stracone lata, ale przecież nie stracone życie. Nie ja pierwsza zostałam sponiewierana, oszukana i zawiedziona.
I nie ja pierwsza będę musiała się z tego wydźwignąć i znaleźć sens życia. Od najmniejszej rzeczy wszystko robię sama. Jest głuchy na wszelkie plany. To ja mam się martwić o każdy zakup. Nie rozumie tej lekkomyślności, zachłanności i egoizmu. Jak on to zrobił, żeby mnie tak zniszczyć, zdeptać, a ja tego nawet nie zauważyłam. Nic mi nie pozostało? – pyta z rozpaczą z głosie Lucyna. I sama sobie odpowiada: - Muszę jakoś żyć, muszę zapewnić choćby pozornie normalne życie dzieciom. Muszę dać radę, żeby nie zostać zniszczoną, nie doprowadzić się do ruiny psychicznej.
Codziennie widzi ze swojego okna jemu podobnych, siedzących i pijących alkohol w pobliskim sklepie lub przed nim, co powoduje zakłócanie porządku publicznego. Nikt nie zwraca uwagi, że jest to niezgodne z zezwoleniem, które pozwala sprzedawać alkohol przeznaczony tylko na wynos. Niepokój budzi również fakt sprzedaży alkoholu osobom nieletnim. Dotyczy to zarówno sprzedaży detalicznej, jaki i podawania alkoholu w lokalach gastronomicznych.
- Najgorsze są powroty, kiedy ojciec i mąż próbuje dojść do domu. Czasami pomagali mu przypadkowi przechodnie, kiedy bezradnie leżał na trawniku lub bezwładnie zwisał z przyblokowej ławki. Kiedyś z pomocą przychodzili sąsiedzi. Przestali, gdy oskarżył ich, że ukradli mu butelkę wódki. Nie pamiętał, że ją stłukł. Pomiędzy nami obcość i wrogość. Próbowałam inaczej, nie zdobyłam żadnego serdecznego gestu. Od najmniejszej rzeczy wszystko robię sama. Jest głuchy na wszelkie plany. To ja mam się martwić o każdy zakup. Najbardziej boli, kiedy widzę innych, którzy przynajmniej na coś oszczędzają, coś chcą, czegoś sobie odmówią. Dla których wódka nie stanowi sensu życia.
Pierwsze lata ich małżeństwa należały do udanych. Obydwoje pracowali, jak na warunki sokołowskie zarabiali przyzwoicie. Wystarczało na wszystko. Problemy zaczęły się kiedy zlikwidowali pierwszy zakład męża, później drugi. Zaczęły się późne powroty z pracy, najczęściej na rauszu. Z kolejnych zakładów był zwalniany dyscyplinarnie, za pijaństwo. Próbował zaczepić się u „prywaciarzy”, ale komu mógł być potrzebny stale pijany pracownik.
Z roku na rok coraz bardziej sięgał dna. Zaczęło się wynoszenie z domu co cenniejszych przedmiotów, podkradanie odłożonych pieniędzy. Wszystko na wódkę, a gdy na nią brakowało przynajmniej na najtańsze wino.
- Już dawno zauważyłam, że prawie nigdy nie używam formy „my”, ale „ja”. To świadczy jak bardzo się różnimy, jak wszystko jest na mojej głowie. On mnie nawet nie próbuje zrozumieć. Za wiele rzeczy w jego życiu byłam odpowiedzialna. Każde potknięcie to była moja wina. Tak jest wygodnie, zrzucać odpowiedzialność na innych, nawet za picie. A ja mam być takim chłopcem do bicia.
Alkohol towarzyszył społeczeństwom od zarania kultury. Był spożywany zarówno w celach magicznych, religijnych ale i leczniczych. Bywa traktowany jako środek łagodzący stresy i obniżający poziom lęku. Używany jest jako „smar” społeczny, ułatwiający nawiązywanie kontaktów, jako element spotkań towarzyskich odgrywa rolę środka identyfikującego jednostkę z grupą. O trzeźwość walczą przeróżne organizacje, lekarze i pedagodzy, kościół. Ale walczą o nią przede wszystkim żony i dzieci alkoholików. To oni ponoszą te najbardziej gorzkie konsekwencje nietrzeźwości.
A ile z żon wygrało walkę z alkoholizmem najbliższej osoby? Z pewnością niewiele, w milionowej rzeszy tych, które przegrywają.
- Myślę czasem, że gdybym była sama z dziećmi, odpadłyby te troski. Chociaż ostatnio się poprawiło, nie pije, inaczej traktuje dzieci. Może zrozumiał. Chciałabym tego.
LK
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu