2016-07-15
Wiatr zmian nad SOK
6 miesięcy temu, fotel dyrektora Sokołowskiego Ośrodka Kultury objął Marcin Celiński. Ciekawi wyników zmian na szczeblu kierowniczym, zapytaliśmy dyrektora o rozwój instytucji.
- Jak pracuje się Panu w Sokołowskim Ośrodku Kultury? Jakie są plany na przyszłość?
- Pracuję tu od pół roku. Chyba już wdrożyłem się w te nowe obowiązki. Oczywiście, wciąż poznaję ośrodek od wewnątrz, "docieramy" się z kadrą, wspólnie dopracowujemy wzajemne oczekiwania. W związku z czym mam trochę wniosków, zebrałem też sporo nowych pomysłów. Nie tylko ja jestem ich autorem, bo to nie jest - ciągle to podkreślam - mój autorski ośrodek, tworzymy go wspólnie z pracownikami i sporym gronem współpracowników. Działalność SOK-u to efekt pracy całego środowiska. Jednym z naszych celów jest promocja kultury rodzimej. Chcemy promować wydarzenia i projekty, które powstają w naszym mieście i regionie - wynik twórczości ludzi, którzy tutaj mieszkają. Stąd taki jest format naszego nowego pisma ZOOM - OKO NA KULTURĘ. Bardzo zależy mi na magazynie, który będzie opisywał całą kulturę sokołowską. Nieważne, czy to robi ośrodek kultury, biblioteka, szkoła, parafia czy grupa przyjaciół - jeżeli przedsięwzięcie dotyczy kultury, to chciałbym to promować. Pomysł na ZOOM będzie oczywiście ewoluował, to są dopiero początki. We wrześniu ukaże się on w nowej szacie graficznej, nad którą pracujemy także z osobami spoza SOK-u. Kolejną kwestią, o której myślimy intensywnie, jest cykl wydarzeń plenerowych. Zaczęliśmy od kina letniego. Odzew Sokołowian przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Gdy dopisuje pogoda, wszyscy lubią spędzać czas z przyjaciółmi na świeżym powietrzu. Chciałbym, aby cały teren dookoła SOK zamienił się w przyszłości w przestrzeń artystyczno-kulturalną, gdzie będzie miejsce na kino, koncerty, wernisaże i ciekawe spotkania ze sztuką. Trochę już tych pomysłów jest, ale mam nadzieję, że niebawem stworzymy ich znacznie więcej. Lubię rzeczy niebanalne, kreatywne. Czasem warto podpatrywać twórcze rozwiązania zastosowane u innych. Na przykład ten pomysł z parasolkami nad trawnikiem podpatrzyłem u Portugalczyków... Myśląc o dużych przedsięwzięciach w przyszłym sezonie kulturalnym, chciałbym zaproponować imprezy prezentujące poszczególne rodzaje sztuki, z którymi związane są np. grupy działające w SOK. Mamy już wspaniały festiwal folklorystyczny o niezwykłym dorobku. To nasza duma! Mamy też świetny festiwal dla seniorów. Teraz stworzymy własny festiwal teatralny - w naszym mieście działa przecież tak wiele grup teatralnych. Jest też zapotrzebowanie na turniej tańca nowoczesnego - mamy przecież wielu utalentowanych tancerzy, a wśród nich mistrzów Polski i Europy. Takie przedsięwzięcie miało już u nas miejsce, czas powrócić do tego pomysłu. Sądzę, że sporo chętnych zgłosiłoby się również na festiwal muzyczny. Nad takimi projektami pracujemy wraz z kadrą SOK i wieloma innymi przyjaciółmi, którzy chętnie włączają się w nasz działania. Chciałbym również położyć większy nacisk na plastykę – rzeźbę, rysunek, malarstwo. Bardzo chciałbym rozwinąć Galerię „DOM”, bo ma ona duży potencjał. Marzę o tym, by w przyszłości teren wokół SOK wypełnił się rzeźbami, instalacjami artystycznymi, które dodałyby nowych walorów naszemu miastu. Stawiam przed sobą również ważne zadanie, które łączy w sobie to, co do tej pory powiedziałem. Tym zadaniem jest wypromowanie swoistej marki o nazwie SOKOŁOWSKA KULTURA. Mam nadzieję, że to zadanie jednoczyć będziewszystkie instytucje, grupy i środowiska związane z kulturą. Sokołów Podlaski to nie jest może największe ani najbogatsze miasto, może nie ma tutaj imponującej infrastruktury oraz wielu innych rzeczy istniejących w metropoliach, za to duży potencjał kulturalny! Jest coś takiego, z czym możemy się wszyscy identyfikować. Jest wielu naprawdę kreatywnych i utalentowanych ludzi, którzy nawet mają niezły dorobek. Chcielibyśmy wydobywać ten walor na światło dzienne i promować go zarówno w mieście, jak i na zewnątrz. SOK oczywiście nie jest właścicielem sokołowskiej kultury, jest miejscem, które jest pewnego rodzaju zwornikiem tej kultury, platformą, która ją skupia, kreatorem i promotorem. Celem działania SOK-u nie jest rozwój SOK-u, lecz rozwój sokołowskiej kultury. My tutaj mamy służyć swoimi zasobami temu właśnie celowi. Chcę podkreślić, że wraz z całym środowiskiem ośrodka jesteśmy otwarci na pomysły i gotowi służyć pomocą każdemu, kto zechce z nami współpracować
- Co się stało z rockiem? Gdzie się podziało Epicentrum i Festiwal Doors Open?
-Sokołowski rock jest rzeczywiście trochę zaniedbany. Mam ogromną nadzieję, że w przewidywalnej przyszłości uda nam się stworzyć choćby niewielką scenę plenerową i będziemy mogli organizować koncerty obok SOK. Na razie nie mamy odpowiedniej sali, którą moglibyśmy przeznaczyć na tego typu wydarzenia, zatem spróbujemy je organizować przynajmniej w plenerze. Marzy nam się również większa hala przeznaczona na wydarzenia artystyczne. Wtedy w grę wchodziłyby spore festiwale jak Doors Open, czy takie rockowe imprezy jak Epicentrum. Jesteśmy pełni pomysłów i nadziei…
- Przez ostatnich kilka lat pełnił Pan funkcję dyrektora liceum. Jak to jest – nagle rozpocząć pracę w kulturze?
- Dużo kwestii jest bardzo podobnych. Kultura i oświata w wielu płaszczyznach bardzo się zazębiają, są przecież częścią tego samego procesu, który ogólnie możemy nazwać rozwojem człowieka. To, że jestem m.in. pedagogiem z wykształcenia, ma swoje duże znaczenie i pomaga mi w wielu kwestiach, np. w sposobie docierania do ludzi, z którymi na co dzień rozmawiam. Najważniejszą sprawą, którą trzeba wziąć pod uwagę rozpoczynając pracę w instytucji kultury, jest odpowiedź na pytanie: czy naprawdę to lubisz? Nie da się pracować w tej dziedzinie nie kochając sztuki, nie mając kulturalnych pasji, nie interesując się różnymi dziedzinami artystycznymi. Uczestnictwo w kulturze zawsze sprawiało mi ogromną przyjemność i satysfakcję. Gdy pracowałem w Harcerstwie, potem w szkole specjalnej, szkołach salezjańskich, a wreszcie w I Liceum, często uczestniczyłem w przedsięwzięciach kulturalnych, wiele z nich inicjowałem lub wspierałem. Poza tym przez 11 lat śpiewałem w chórze i naprawdę kocham ten rodzaj muzyki. Mam za sobą udział w kilku znaczących przedsięwzięciach teatralnych. W naszym domu (mam żonę plastyczkę) sztuka obecna jest na co dzień - lubimy malarstwo, fotografię, rzeźbę, sztukę architektoniczną. Zatem zawodowe wejście w świat kultury nie stanowiło dla mnie jakiegoś trudnego zwrotu, nie było wielkim przełomem. Poza tym, jestem harcerzem do szpiku kości i nowe wyzwania stanowią sens mojego życia. Dlatego po tych kilku miesiącach spędzonych w SOK, wśród ciekawych, zaangażowanych ludzi, którzy „czują” ten klimat i są bardzo kreatywni, mam poczucie wielkiego zadowolenia. Oczywiście, że tęsknię trochę za szkołą. Po piętnastu latach, które spędziłem w zawodzie nauczyciela, nie da się wyrzucić z siebie tych wszystkich pięknych wspomnień, tych emocji, tych więzi. One pozostaną do końca życia. Podobnie jak więzi, które łączą mnie z Harcerstwem. Nie tylko nie zamierzam ich zrywać, bardzo chcę je pielęgnować i chronić, bo to cenny kawałek mego życia. Poza tym pozostają jeszcze relacje ze wspaniałymi ludźmi, których spotkałem w tych wszystkich miejscach. To wszystko jest mi nadal niezwykle drogie. Teraz jednak związany jestem już z ośrodkiem kultury i to jest dziś „mój świat”. Jestem bardzo zadowolony i wdzięczny…
- Praca na stanowisku dyrektora to ogrom formalności, odpowiedzialności i często również wielkiego pośpiechu, który wyklucza poświęcanie czasu tym rzeczom i osobom, którym chciałby Pan go poświęcić. Czy nie tęskni Pan w pracy za tym bezpośrednim, swobodnym kontaktem z innymi?
- Stanowisko kierownicze rzeczywiście niesie ze sobą bagaż formalności i ogrom odpowiedzialności. Tych spraw jest tak wiele, że towarzyszy im ciągły pośpiech. To prawda. Po prostu decydując się na taką pracę trzeba pamiętać, że zawsze jest „coś za coś”. I tyle! Wiem też, że w życiu na wszystko jest odpowiedni czas. W moim życiu był czas na to bezpośrednie, swobodne działanie i kontakt z ludźmi. Szczególnie w Harcerstwie poznałem naprawdę tysiące ludzi w Polsce i całej Europie. Teraz zaś trzeba te doświadczenia wykorzystać, by tworzyć warunki dla innych. Nie myślę o sobie jako o dyrektorze. Dyrektorem się jedynie bywa. Kiedy pracowałem na tym stanowisku w szkole, przedstawiałem się jako: nauczyciel. Także dziś - to, że pełnię taką funkcję, to jest tylko taki etap… Oczywiście, funkcja kierownicza w tej bezpośredniości kontaktów troszeczkę przeszkadza. Jak wszyscy szefowie, mam taką wirtualna naklejkę na czole z napisem „uwaga: dyro”. Z drugiej jednak strony jest związana z tą funkcją wielka frajda, bo można mieć realny wpływ na zmiany, na rozwój, można kierować ważnymi procesami, które dają wiele satysfakcji i poczucia spełnienia. Poza tym nawet jak się jest szefem, to nie jest się wyłączonym z kontaktów z ludźmi. Wręcz przeciwnie - codziennie spotykam ich bardzo wielu i większość rozmów jest pełna otwartości i życzliwości.
Dziękuję za rozmowę. Sokołowianie z uwagą przyglądają się zmianom w SOK. Życzymy sukcesów.
Zz
« wróć | komentarze [16]