Kierownik poruszył kwestię tego, w jaki sposób powiat sokołowski jest przygotowany do zapewnienia opieki mieszkańcom w przypadku wystąpienia epidemii.
- Komisja otrzymała informację, że nasz szpital nie jest przygotowany do przyjmowania osób w przypadku epidemii. Natomiast na każdym oddziale jest możliwość wydzielenia izolatki, gdzie te osoby mogą być odseparowane. Następnie te osoby są przewożone do szpitala na Woli w Warszawie. W tym zakresie jest podpisana stosowna umowa z Meditransem. W związku z koronawirusem wczoraj otrzymaliśmy z Sanepidu szybką dyspozycyjność, żeby znaleźć w ciągu 3 godzin miejsce dla 1000 osób do kwarantanny. Każdy powiat miał przygotować takie miejsce. Oczywiście jest to niemożliwe, bo nie wchodzą w grę świetlice, czy sale gimnastyczne. To muszą być pojedyncze pomieszczenia z sanitariatami, bo te osoby nie są chore, a jedynie z podejrzeniem choroby. Na dzień dzisiejszy zostało uzgodnione z Caritasem, który ma warunki, żeby przyjąć 48 osób. Dla pozostałych osób dopiero takie miejsca będą poszukiwane, ale to nie mogą być tylko internaty, bo ludzie to nie meble i muszą mieć zapewnione odpowiednie warunki – wyjaśniał.
Zgodnie z podpisaną 8 marca przez Andrzeja Dudę „specustawą koronowirusową” walkę z wirusem wspierać będzie Wojsko Polskie. Znajduje się w niej zapis o możliwości wprowadzenia obowiązkowej hospitalizacji zarówno dla chorych, jak i podejrzanych o zachorowanie oraz możliwość wprowadzenia obowiązkowej kwarantanny do 21 dni. Jeżeli ktoś odmówi, może się to odbywać z użyciem siły, a nawet wojska.
Temat sprawozdania wywołał dyskusję wśród radnych. Głos zabrał radny Leszek Iwaniuk, który zapytał, czy to prawda, że Wydział Zarządzania Kryzysowego został zlikwidowany.
- Dowiedziałem się, że będzie teraz częścią Wydziału Administracyjnego, którym kieruje Waldemar Witkowski. Nie mogę zrozumieć, w czym pan Witkowski może pomóc pracownikom? Mieliśmy wykwalifikowanych pracowników: pułkownika Wojska Polskiego i emerytowanego pułkownika straży pożarnej. Z całym szacunkiem do pana Witkowskiego, ale on ma całkiem inne wykształcenie. To budzi moje wątpliwości. Dziwię się pani staroście, ponieważ to pani bezpośrednio odpowiada za wszystkie działania służb w razie rozmaitych wypadków, nawałnic, powodzi. Robiąc coś takiego, pozbywa się pani swojej fachowej, prawej ręki. Prosiłbym o jakieś wyjaśnienie – powiedział Leszek Iwaniuk.
Do wypowiedzi radnego ustosunkowała się starosta Elżbieta Sadowska.
- Wydział Zarządzania Kryzysowego nie został zlikwidowany, tylko połączony z Wydziałem Administracyjnym. Panu kierownikowi zaproponowano stanowisko inspektora w Wydziale Administracji i Zarządzania Kryzysowego. Decyzją zarządu połączono te dwa wydziały ze względów organizacyjnych – wyjaśniała starosta.
Jednak radny zdawał się nieusatysfakcjonowany tą odpowiedzią.
- Wrócę do historii. Gdy zostałem starostą, kierownikiem Wydziału Zarządzania Kryzysowego była pani Helenka. Kiedy wziąłem ją na rozmowę, to nie wiedziała o niczym, jeśli chodzi o zarządzanie kryzysowe. Proszę, żebyście nie zrobili tego samego błędu, pozbywając się fachowców – powiedział.
Przewodniczący Rady Powiatu Jacek Odziemczyk, poprosił, aby radny powstrzymał się od tego rodzaju uwag.
- Proszę o głębokie przeanalizowanie tego przez zarząd, ponieważ – moim zdaniem jako osoby, która pełniła stanowisko starosty – takie działania są wielce niebezpieczne - kontynuował Leszek Iwaniuk.
Starosta Elżbieta Sadowska zwróciła się do kierownika Józefa Panasza, z prośbą o udzielenie odpowiedzi byłemu staroście.
– Mówił pan, że zamierza podjąć decyzję – powiedziała.
- Złożyłem rezygnację na zasadzie porozumienia stron i z dniem 31 marca moja umowa ze starostwem powiatowym wygasa. Niemniej jednak to, co powiedział pan radny Iwaniuk jest bardzo ważne. Całe moje życie zawodowe jest związane z bezpieczeństwem i uważam, że to posunięcie jest nie do końca rozsądne. Proponowałabym, żeby jeszcze zarząd się zastanowił nad tą likwidacją. Za jeden niewysłany e-mail kierownik Wydziału Zarządzania Kryzysowego z Chojnic, po tragedii w Suszku, gdzie zginęły dwie harcerki, prokurator zażądał 3 lata odsiadki. Nie wyobrażam sobie, jakie wsparcie merytoryczne będą mieć moi koledzy. Z całym szacunkiem do kolegi Waldemara, ale on został wsadzony na niezłą minę. Bo wszyscy się znają na zarządzaniu kryzysowym, ale jak ktoś bliżej się tego dotknie, to zmienia zdanie. To jest specyficzna działka. Mamy dobrze wyposażone powiatowe centrum zarządzania kryzysowego, niestety nie obsadzone. Obsada centrum wymaga minimum 6 osób. Mamy systemy alarmowania, ale mamy też coraz więcej zagrożeń i osłabienie wydziału, poprzez włączenie go w strukturę nie merytorycznego oddziału chyba jest błędem. Mam prośbę. Nie zmienię swojej decyzji o odejściu, bo dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki. Budowałem w powiecie system bezpieczeństwa przeciwpożarowego, który działa bardzo dobrze. Są solidne podwaliny dla Wydziału Zarządzania Kryzysowego. Jeżeli nie stać powiatu na 7 osób, nie powinno tyle być, ale powinien pozostać samodzielnym wydziałem. W przeciwnym wypadku będzie to osłabienie bezpieczeństwa mieszkańców powiatu – powiedział Józef Panasz i na zakończenie podziękował wszystkim za współpracę.
- Dziękuję wszystkim radnym, kierownikom jednostek administracyjnych z którymi miałem przyjemność współpracować. Do nikogo nie mam żalu. A jeśli chodzi o moją osobę, to jeżeli była potrzeba, żebym odszedł, to wystarczyło mnie poprosić, ja jestem człowiekiem honorowym. Odszedłbym, ale wydział powinien zostać. To jest moje zdanie jako – w tej chwili już – doświadczonego mieszkańca, który zajmował się bezpieczeństwem – zakończył Józef Panasz.
Starosta Elżbieta Sadowska na zakończenie dyskusji powiedziała, że z pracy wydziału Zarządzania Kryzysowego i kierownika jest zadowolona i nie ma zastrzeżeń.
- Natomiast decyzje zostały podjęte. Proszę zaufać, że to będzie dalej działać – powiedziała.
EW