29
2022
2011-04-27

W kieszeniach nosimy również różańce


Jan Pospieszalski, dziennikarz związany z mediami katolickimi w budynku szkoły salezjańskiej zaprezentował fragmenty swoich filmów oraz mówił o podziałach w polskim społeczeństwie.

- Cieszę się, że mogę się z wami spotkać w ten sposób, bo przez ekran telewizyjny już nie można - zaczął Pospieszalski. - Od lutego straciłem możliwość realizacji swoich programów. Zastanawiałem się co takiego się stało, że nie pozwolono mi dłużej tego robić. Miałem przecież wiele przejawów sympatii, wsparcia, solidarności i zapewnień, że ludziom ten program jest potrzebny.

Na Krakowskim Przedmieściu
Pospieszalski uważa, że Polacy od roku żyją w zupełnie nowej rzeczywistości. Próbę rozpoznania i opisania tej rzeczywistości uważa za obowiązek dziennikarzy i ludzi mediów.
- Ten obowiązek spoczywa również na was, na wyborze środków, z których czerpiecie wiedzę o świecie i przekazujecie ją dalej. Moja koleżanka, Agnieszka Żurek, była pracownica agencji reklamowej, obecnie dziennikarka „Naszego Dziennika", mimo iż ma niecałe 30 lat zdecydowała się dołączyć do ludzi pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Miała ze sobą transparent domagający się upamiętnienia ofiar katastrofy i rzetelności przy wyjaśnianiu jej przyczyn. Stała tam dość długo, była zmęczona, ale codziennie po pracy znów wracała. Po to, by bronić tych ludzi przed szyderstwem, atakami pijanych małolatów, półdzikich ludzi, którzy wytaczali się nocami z dyskotek, awanturowali się, sikali na znicze, rozbijali je i kopali po trotuarze. Stojąc tam, ona miała poczucie, że trwa jak powstaniec na barykadzie. O Polskę, prawdę, tradycję, krzyż, wiarę. Kiedyś niezbyt trzeźwi, młodzi, wykształceni ludzie, którzy zapewne głosują na „partię miłości" połamali jej ten transparent. Musiała kupić nowe drzewce. Pojechała do supermarketu. Gdy przechodziła przez parking mijała ludzi robiących zakupy, matkę dającą lody dziecku, kogoś przymierzającego buty… Zobaczyła, że tutaj toczy się normalne życie, a jej barykada powstańcza, na której tkwi od kilku tygodni jest tu niezauważalna. Pomyślała wtedy, że żyjemy w przedziwnym świecie, w którym mamy wolność wyboru albo wybór wolności. Ona wybrała wolność, ponieważ jest dla niej cenna. Czy tym, którzy wybrali inaczej towarzyszy poczucie bezpieczeństwa?

Tworzą podziały
Niedawno ludzie, którzy rok temu protestowali pod krzyżem, znowu wrócili na Krakowskie Przedmieście.
- Rok czekali spokojnie, ale teraz uznali, że dosyć już tych upokorzeń - uważa Pospieszalski. - To czego doświadczamy ze strony władz naszego kraju zasługuje na postawienie ich pod trybunał stanu. Ktoś, kto świadomie rezygnuje z prowadzenia śledztwa w tak ważnej sprawie i powierza je innemu państwu dopuszcza się sprzeniewierzenia funkcji, którą objął. Śledztwo przekazano państwu, o którym wiemy, że nie jest państwem demokratycznym. Przecież na tysiąc osób zaangażowanych w życie państwowe w Rosji około 700 wywodzi się z KGB. Czym było KGB? Zacytuję Jana Nowaka Jeziorańskiego, którego zdaniem była to szkoła zbrodni i fałszu. Polski premier swoją suwerenną decyzją przekazał tym ludziom wyjaśnienie przyczyn katastrofy.
Zdaniem Pospieszalskiego polskie władze doprowadzają do podziałów w społeczeństwie. Jak twierdzi, te właśnie podziały zarejestrował w filmie „Solidarni 2010". - Nie wystarczy przyjechać na dwie, trzy godziny na Krakowskie Przedmieście, zaczaić się z kamerą w samochodzie i czekać aż sprowokowane do granic wytrzymałości nerwowej starsze kobiety z różańcami wezmą parasol i zdzielą jakiegoś pijanego żula po głowie. Wtedy taki kadr obiega wszystkie portale internetowe i znajduje się w głównym wydaniu serwisu TVN24, pokazując agresję fanatycznych ludzi.

„Solidarni 2010”
Pospieszalski był 10 kwietnia 2010 r. w Katyniu. Czekał na przybycie prezydenckiej delegacji na miejsce, gdy podszedł do niego człowiek, który przez telefon dowiedział się o wypadku. Z początku panował chaos, bo nikt nie wiedział co tak naprawdę się wydarzyło. W końcu jednak informacje zostały potwierdzone. - Podczas mszy modliliśmy się za tych, którzy zginęli w Katyniu 70 lat temu oraz tych którzy tego dnia zostali przemieleni w tym podsmoleńskim błocie. Ludzie chowali swoje telefony, a w rękach pojawiły się różańce. Okazało się, że w kieszeniach nosimy również różańce. One był taką liną, po której wyciągaliśmy się z bagna rozpaczy.
Dziennikarz podczas żałoby narodowej był z kamerą na Krakowskim Przedmieściu.
- Zarejestrowaliśmy obraz wspólnoty ludzi, którzy zobaczyli, że są lepsi niż się o nich mówi, którzy przyszli upomnieć się o honor i godność prezydenta, któremu za życia próbowano tę godność odebrać - uważa Pospieszalski. - Przyszli tam, aby jednocześnie wystawić duchowy rachunek oprawcom medialnym, którzy przez wiele lat szydzili i dyskredytowali prezydenta. Ludzie mówili do naszej kamery to, co myślą. Tyle tylko, że nie wiedzieli, iż nie mogą tak myśleć. Film "Solidarni 2010" wzbudził tym samym takie przerażenie, że napisano o nim więcej niż o zjawisku, które próbował relacjonować. Kto się boi tego narodu? Ktoś kto od narodu jest odklejony, albo z nim się nie utożsamia, zatem wobec tego narodu ma coś na sumieniu.
TEKST/FOT. KATARZYNA MARKUSZ

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe