Uważajmy na najmłodszych
Zgłoszeń jest wiele
Corocznie zgłaszanych jest aż kilkanaście tysięcy zaginięć osób, w tym kilka tysięcy to dzieci i młodzież do 18 roku życia. Szczęściem, zdecydowana większość zaginionych odnajduje się najpóźniej w ciągu dwóch tygodni po zgłoszeniu zaginięcia. Prawie połowa osób zaginionych dobrowolnie i samodzielnie wraca do domu.
W jakichś 40 proc. przypadków miejsce pobytu zguby ustala policja. Jeśli jest to dziecko, policjanci zawsze przekazują je w ręce rodziców lub opiekunów. Zdarza się, że nie na długo… Ale nie jest to już problem zaginięć, ale bardziej wychowania dzieci.
W dalszych kilku procentach zgłoszonych policji zaginięć odnajdywane są zwłoki zaginionych. Tylko bardzo sporadycznie – jeśli chodzi o osoby do 18 roku życia to jakieś dziesięć przypadków rocznie – zaginionych nie odnajduje się wcale. Po prostu zapadają się pod ziemię na zawsze. A nie ma co ukrywać, że wraz z upływem lat szanse na odnalezienie równają się praktycznie zeru.
Procedura jest podobna
Procedura poszukiwawcza zaginionych dzieci jest zawsze jednakowa. – Najważniejsze jest przeszukanie terenu, potem wywiad środowiskowy i rozpoznanie podejrzanych, szczególnie gwałcicieli i pedofilów. Dużo może wnieść obserwacja najbliższej rodziny, ustalenie osób, które mogły mieć żal do rodziców, oraz tych, które zaginione dzieci widziały jako ostatnie – mówi policjant od lat zajmujący się tą działką.
Jasnowidz pomoże?
Coraz częściej w poszukiwaniach pomagają jasnowidze. Niestety, wbrew powszechnie panującemu w społeczeństwie przekonaniu, mało skutecznie. We wszystkich analizowanych sprawach bardzo poważnie traktowano opinie jasnowidza, mimo iż w większości wypadków wizje nie potwierdzały wcześniejszych ustaleń policji ani prawdopodobnego przebiegu wydarzeń.
Tymczasem średni koszt jednej 8-godzinnej tzw. akcji penetracyjnej na obszarze 1 hektara, w której na ogół bierze udział kilkunastu policjantów, kosztuje organizującą ją jednostkę policji kilka lub kilkanaście tysięcy. Udział specjalistów, np. płetwonurków oraz wykorzystanie specjalistycznego sprzętu powiększa owe wydatki dwu-, a nawet trzykrotnie. Mimo to, nie bacząc na koszty organizowano wielokrotnie takie akcje, często na obszarze od kilku do kilkunastu hektarów.
I z jakim efektem? Otóż marnym. W wielu przypadkach informacje jasnowidza nie przyczyniły się do odnalezienia osoby zaginionej lub jej zwłok. Często ich wizje były zbyt ogólne lub enigmatyczne, by w czymkolwiek policjantom pomóc. Dla przykładu, były takie wizje: “zaginiony żyje i leży pod krzakiem” albo “zaginiona żyje i jest przetrzymywana w domu publicznym na północny-wschód od Arnheim”.
W niektórych przypadkach informacje jasnowidza wskazywały obszar, niekiedy bardzo rozległy, ogólnie odpowiadający miejscu odnalezienia zwłok osób zaginionych. Tyle, że w niektórych przypadkach obszar był tak oczywisty, że podać go można było i bez żadnych zdolności parapsychologicznych. Tak więc jedynie w 5 przypadkach (na 440) porad u jasnowidzów, ich wskazania pokrywały się z ustalonym w wyniku dalszych działań policji miejscem znalezienia zwłok.
Głównym błędem jasnowidzów jest wiązanie zaginięć ludzi z przestępczym działaniem osób trzecich. W niektórych przypadkach policja z własnej inicjatywy prosi jasnowidzów. Czy to pod naciskiem rodzin zaginionych, czy też pod wpływem wiary policjantów w prawdziwość wizji i możliwość uzyskania pomocy tanim (?) kosztem.
Przykładem może być fakt, że w żadnej ze spraw nie odnotowano pozytywnych rezultatów. W kilku zwłoki zaginionych odnaleziono w innym miejscu niż wskazywał jasnowidz. Jedną osobę odnaleziono żywą. Wizjoner mówił wprawdzie, że żyje, ale “zobaczył” jej uprowadzenie i wykorzystywanie seksualne. Tymczasem nic z tych rzeczy nie miało miejsca, kobieta cierpiała po prostu na zanik pamięci. W innych wizje w niczym nie pomogły, a poszukiwania trwają do dzisiaj.
Itaka pomoże
Fundacja Itaka jest najbardziej znaną organizacją pomagającą – głównie od strony doradczej – zorganizować poszukiwania osób zaginionych. Z jej danych wynika, że w Polsce w ciągu roku ginie bez wieści około 200 dzieci młodszych niż 7-letnie oraz ponad półtora tysiąca w wieku 7-13 lat.
Giną, bo – zdaniem fundacji – źle się nimi opiekujemy. Na przykład, czterolatek nie powinien sam bawić się na podwórku - ani w mieście przed blokiem, ani na spokojnej wsi przed domem. Takie dziecko może nie posłuchać przykazów matki, gdyż jest ciekawe świata. Pójdzie na spacer, wsiądzie do autobusu, zabłądzi, może utonąć. Albo zostać uprowadzone. To są główne powody zaginięć maluchów.
Z kolei dziecko do 10 roku życia nie powinno zostawać samo w domu. Musi umieć reagować na zaczepianie przez dorosłego na ulicy, na dzwoniących do domu – domofonem czy przez telefon – obcych. W żadnym wypadku nie powinny jeździć okazjami. Klucz na szyi dziecka to informacja dla przestępców, że w domu nie ma rodziców. Fundacja apeluje, że dziecko powinno umieć rozpoznawać sytuacje groźne. Ale uczyć je tego trzeba nie budząc w nim leku.
Na koniec jeszcze jedna konstatacja. Często zdarza się, że policjanci patrolujący dworce, ulice czy parki, spotykają zaginionych. Legitymują i odstawiają do domu. I od rodziny zależy dalsze postępowanie „uciekiniera”.
OPR. LK
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu