Tomasz Budzyński w Sokołowie!
"Soul Side Story" to literacka i poetycka autobiografia Tomasza Budzyńskiego. Ponad 400 stron bogato ilustrowanych unikalnymi zdjęciami. Dołączony jest do niej pełnometrażowy film "Podróż na Wschód" w reżyserii Tomasza Budzyńskiego i Łukasza Jankowskiego. Główną rolę gra w filmie zespół Armia i jego muzyka, a scenariusz oparty jest o nowelę Stefana Grabińskiego "Maszynista Grot". Film miał swoją premierę podczas 11. Festiwalu Nowe Horyzonty we Wrocławiu. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa In Rock. Tomasz Budzyński urodził się w 1962 roku w Tarnobrzegu. To wokalista kultowego zespołu Siekiera. W 1985 roku wraz z Robertem Brylewskim i filozofem Sławomirem Gołaszewskim założył zespół Armia, w którym jest wokalistą i liderem do dziś. Ma w swoim dorobku ponad 20 płyt. Mówi jednak, że przede wszystkim jest malarzem. Postanowiliśmy zapytać go o szczegóły pracy nad książką.
Katarzyna Markusz: Co Pana skłoniło do napisania autobiografii? Co chciał Pan w niej przekazać?
Tomasz Budzyński: Już od dłuższego czasu chciałem napisać książkę, tylko nie wiedziałem jak mam się za to zabrać. Poważny impuls nastąpił rok temu. Zespół Armia obchodził wtedy jubileusz 25-lecia istnienia. Odbył się duży koncert w Warszawie, na który zaprosiliśmy zespoły z naszej generacji, takie jak Kryzys, Izrael. To nasi koledzy, rówieśnicy. Za kulisami toczyły się rozmowy, wspominaliśmy dawne czasy i wtedy pomyślałem, że można by to wszystko spisać. Pisałem tę książkę przez rok i właśnie się ukazała. Do książki dołączony jest film, w którym zespół Armia gra samych siebie.
Katarzyna Markusz: Przeszedł Pan w swoim życiu sporą przemianę...
Tomasz Budzyński: Ja bym tego tak nie nazwał. Generalnie człowiek w swoim życiu przechodzi różne przemiany. W książce opisuję nie tylko historię siebie jako muzyka. Zacząłem ją od opisu dzieciństwa, lat młodości, szkoły średniej. Dopiero później zacząłem pisać o tym, jak założyliśmy zespół. Kiedy pisałem o tych dawnych czasach to sprawiało mi do dużą przyjemność. To była w ogóle inna epoka. Tak sobie zacząłem przypominać, że wtedy nie było wielu urządzeń, telefonów, komputera. Czy dzisiejsze młode pokolenie może sobie wyobrazić sytuację, kiedy nie ma komórek? My potrafiliśmy się bez tego wszystkiego normalnie bawić i być zadowoleni.
Katarzyna Markusz: Spotykamy się w dniu, w którym mija 30 lat od wprowadzenia stanu wojennego. Jak Pan wspomina tamten moment?
Tomasz Budzyński: Ten czas przed ogłoszeniem stanu wojennego był dla Polski niesamowity. Powstała Solidarność, nagle wydawało się, że komunizm się skończy, ale niestety generał Jaruzelski wprowadził stan wojenny przeciwko własnym rodakom. To było bardzo smutne, że Polak przeciwko Polakowi wyprowadził czołgi na ulice. W przeddzień byłem na koncercie takiej kapeli rockowej TSA. Następnego dnia rano obudziłem się, a rodzice mi mówią, że telefony są wyłączone, telewizja nie działa, leci tam tylko poważna muzyka i przemówienie Jaruzelskiego. Nie można było po godzinie 22 wyjść z domu, nie można było podróżować. W tych pierwszych dniach w ogóle nie kursowały pociągi. Radio nadawało tylko muzykę wojskową. Miałem wtedy 18 lat i dla nas młodych ludzi to była pewnego rodzaju przygoda, zastanawialiśmy się co to będzie, ale moim rodzicom nie było do śmiechu. Razem z kolegami baliśmy się jednego - żeby nie być powołanym do wojska. To już by było straszne, gdybyśmy musieli wykonywać rozkazy wbrew sobie. Na szczęście tak się nie stało. Nie zazdrościłem tym młodym ludziom, którzy wtedy byli w wojsku.
Nie wiem, czy młodzież sięgnie po moją książkę, ale myślę, że moi rówieśnicy to zrobią i będzie to dla nich przyjemna lektura.
Katarzyna Markusz: Muzyk, pisarz, malarz, reżyser. Co sprawia, że sięga Pan do różnych dziedzin sztuki?
Tomasz Budzyński: Po prostu lubię to robić. Zawsze marzyłem o tym, żeby napisać książkę i film nakręcić. Maluję zaś od dziecka. Swoją przyszłość wyobrażałem sobie jako artysty malarza. Chodziłem do liceum plastycznego, później chciałem zdawać na Akademię Sztuk Pięknych. W końcu wylądowałem na historii sztuki. Maluję do dziś. A film? Zawsze myślałem, że do nakręcenia filmu trzeba mieć dużo pieniędzy. Na fali jubileuszy Ministerstwo Kultury i Sztuki zwróciło się do nas w sprawie nakręcenia filmu o zespole. Powstał film może nie do końca dokumentalny. Ja mówię, że to jest komedia muzyczna.
Tomasz Budzyński przyjechał do Sokołowa na zaproszenie Dyskusyjnego Klubu Filmowego "Zbyszek". Sponsorami jego wizyty byli: Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej OMEGA , Ośrodek Szkoleniowy ACZE oraz Powiatowy Bank Spółdzielczy w Sokołowie Podlaskim.
Katarzyna Markusz
« wróć | komentarze [1]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Budzyński fajny, ale zdjęcia na drugim planie jeszcze fajniejsze. |
to ja 2011-12-30 13:16:02 |