Stygmatami naznaczeni
Encyklopedycznie stygmat jest określeniem stosowanym w niektórych religiach do określenia ran będących symbolem szczególnego związku z Bogiem. Zjawisko znane np. z wierzeń chrześcijańskich (rany odpowiadające ranom Chrystusa na czole, dłoniach, stopach i boku) i islamskich (rany odpowiadające ranom Mahometa odniesionym przez niego podczas bitew). Człowiek, u którego takie rany występują, nazywany jest stygmatykiem. Rany mogą cały czas krwawić, nie goją się, ale także nie ropieją mimo braku sterylności, a po śmierci stygmatyka często znikają. Są źródłem ogromnego bólu dla doświadczającej osoby. Stygmaty były przyczyną wielu kontrowersji, głównie dotyczących ich autentyczności oraz możliwości kontrolowania przez naznaczonego. Zgodnie z przekazem biblijnym uczniowie Chrystusa zostali naznaczeni stygmatem Ducha Świętego, objawiającym się jako umiejętność komunikacji w dowolnym języku, przedstawianym również jako język ognia ponad głową naznaczonego.
Pierwszy naznaczony?
Wydaje się, że pierwszym stygmatykiem był św. Paweł. Po śmierci Jezusa, w liście do apostołów wspomniał o „znakach Jezusowych”. Oficjalnie historia stygmatów rozpoczyna się dopiero w pierwszej połowie XIII w., kiedy rany męki Chrystusa pojawiły się na ciele św. Franciszka z Asyżu (1181/2 – 1226). We wrześniu 1224 r., podczas ekstazy na górze La Verna, ujrzał on zstępującego z nieba anioła, który obdarzył go pięcioma stygmatami. Później była długa przerwa i kolejne wzmianki o stygmatach na ciele mistyków chrześcijańskich pojawiają się dopiero w pismach z XIII wieku. Warto zauważyć, że właśnie w tym czasie ikony przedstawiające ukrzyżowanego bądź zmartwychwstałego Jezusa stały się wyjątkowo popularne w sztuce. Znamienny jest także fakt, że to we Włoszech, gdzie powstało najwięcej dzieł sztuki ukazujących Jezusa, najwięcej jest także przypadków stygmatyków. Znaki na dłoniach pojawiają się u stygmatyków najczęściej po wewnętrznej stronie dłoni. Wbrew powszechnej opinii i klasycznym przedstawieniom ukrzyżowania, starożytni Rzymianie wbijali gwoździe w nadgarstki, a nie w dłonie. Nie wiadomo też z której strony Jezus został przebity włócznią. Niektórzy stygmatycy krwawią z prawej strony, inni z lewej. Nie koreluje to jednak z historycznym faktem - Rzymianie między VI w. p.n.e. a IV w .n.e. krzyżowali poprzez wbicie gwoździ w kości nadgarstka.
W innym wypadku ramiona nie udźwignęłyby ciężaru ciała. Jezus nie mógł być wyjątkiem. Pomijając brak zbieżności lokalizacji stygmatów na rękach z danymi archeologicznymi, sączące się rany stygmatyków pozostają nadal naukowym faktem. Nikt nie podaje w wątpliwość ich autentyczności.
Autentyczność stygmatów
Teolodzy chrześcijańscy wyliczają pięć kryteriów niezbędnych do uznania krwawych stygmatów za autentyczne. Po pierwsze charakteryzują się zmianą tkanki w miejscach, w których był zraniony Chrystus. Pojawiają się nagle i spontanicznie, a co za tym idzie nie ropieją, nie gniją, często emanują słodki zapach przypominający woń kwiatów. Poza tym stygmaty krwawią krwią tętniczą, nie goją się często przez tygodnie a nawet lata. I na koniec pozostają niezmienne nawet po zastosowaniu zabiegów medycznych.
Nauka jest sceptyczna…
…ale taka jest jej rola. Osoby oddające się żarliwej modlitwie, często wpadają w transowy stan ekstazy, nie zawsze pamiętając wypowiedziane słowa i czyny dokonane w czasie tych incydentów. Niewykluczone, że właśnie podczas tych napadów same się okaleczają. Potem czynniki fizjologiczne opóźniają gojenie się uszkodzonej tkanki. W jaki sposób? W obliczu ogromnego stresu, takiego jakim jest zagrożenie życia, uaktywniony zostaje układ sympatyczny. Jego działanie zmusza nas do walki bądź ucieczki. Dowiedziono, że człowiek w wyniku silnych bodźców może wydzielać pot razem z krwią. Zjawisko to określa się jako hematohydrozję. Wokół gruczołów potowych rozsiane są drobne naczynia krwionośne. W wyniku ogromnego stresu naczynia te są uciskane. Gdy stres mija, naczynka te nagle rozluźniają się, w wyniku czego mogą pękać. To powoduje przedostanie się krwi do światła gruczołów potowych. Gruczoły, produkując znaczne ilości potu, wypychają na powierzchnię ciała także krew. Osoby głęboko wierzące, pełne empatii, mogą tak wyraziście wyobrazić sobie czyjąś mękę, że zaczynają odczuwać ogromny lęk z tym związany. Poziom stresu zbliżony może być do tego odczuwanego przez niektórych skazańców, który tuż przed egzekucją również pocą się krwią.
Warto zauważyć, że prawie wszyscy znani stygmatycy prowadzili bardzo ascetyczny tryb życia. Długotrwałe głodówki przyczyniały się do deficytu takich pierwiastków jak cynk, żelazo, nie mówiąc o optymalnej ilości białka. Brak tych składników, których źródłem jest przede wszystkim mięso zwierzęce, przyczynia się do wielu schorzeń, a także do patologii w gojeniu się naruszonej tkanki skóry. Rany, które mogłyby zagoić się u innych w ciągu paru tygodni, u wychudzonych, osłabionych stygmatyków nie znikały przez wiele miesięcy, a nawet lat. Najczęściej rany pojawiały się (lub wzmagało się krwawienie) w okresie świat Wielkanocy, czyli tuż po 40-dniowym poście...
Wśród blisko 400 udokumentowanych przypadków stygmatyków, znaczącą większość stanowią kobiety. Kobieca podatność na chroniczne schorzenia, może dodatkowo tłumaczyć taką proporcję płci wśród grupy obarczonej stygmatami. Zaskakujące? Tradycja chrześcijańska akcentuje rolę mężczyzn w szerzeniu wiary, czemu więc więcej kobiet otrzymało stygmaty? Bardzo częstym proponowanym przez naukowców możliwym rozwiązaniem zagadki stygmatów jest schorzenie o nazwie skaza krwotoczna. Skaza krwotoczna to skłonność do krwawienia w obrębie tkanek i narządów. Wynika to najczęściej z niedoboru trombocytów (płytek krwi) lub zaburzeniami w procesie krzepnięcia krwi. Skaza krwotoczna może być spowodowana również zakażeniem bakteriami z gatunku Neisseria meningitidis. Skaza towarzyszy wielu poważnym chorobom, np. białaczce lub marskości wątroby. Mimo sugerowanych naukowych wyjaśnień, fakt pojawiania się stygmatów wciąż rodzi wiele pytań, na które nie znaleziono jednoznacznej odpowiedzi. Być może rozwój nauk pozwoli niebawem dogłębnie wyjaśnić to zjawisko.
(Nie) Do wyjaśnienia
Badania naukowe wskazują, że stygmaty mogą mieć podłoże histeryczne lub mogą być związane z zaburzeniem dysocjacyjnym tożsamości, wskazują zwłaszcza na istnienie związku pomiędzy stosowaniem głodówek (rygorystycznych postów), dysocjacyjnymi stanami psychicznymi a samookaleczeniem w kontekście wiary religijnej.Psychoanalityczne studium stygmatyczki Therese Neumann sugeruje, że jej stygmaty były wynikiem stresu pourazowego objawiającego się nieuświadomionymi aktami samookaleczenia i wynikającymi z nadmiernej podatności na autosugestię.
W swojej książce „Stigmata: A Medieval Phenomenon in a Modern Age” („Stygmaty - średniowieczny fenomen naszych czasów”) Ted Harrison sugeruje, że istnieje więcej niż jeden mechanizm prowadzący do pojawienia się stygmatów. Badając współczesne przypadki stygmatów Harrison wyklucza nadprzyrodzone ich pochodzenie. Stwierdza jednak, że rany pochodzenia naturalnego niekoniecznie są oszustwem. Niektórzy stygmatycy naznaczają się sami, chcąc w ten sposób uczestniczyć w cierpieniu Chrystusa - w takich razach stygmatyzacja jest formą pobożności. Inni ranią się przypadkowo i ich znaki zostają rozpoznane przez świadków jako stygmaty. Często rany takie powodują głębokie i autentyczne przeżycia religijne. Harrison zauważa również, że proporcja stygmatyków do stygmatyczek, która przez wiele wieków wynosiła 7 do 1, uległa zmianie w ciągu ostatnich 100 lat i wynosi 5:4. Pojawianie się stygmatów często zbiegało się w czasie z niepokojami w Kościele katolickim związanymi z kwestiami władzy. Znaczącym był nie tyle fakt, że stygmatykami byli głównie mężczyźni, ale że były to osoby niewyświęcone. Posiadanie stygmatów dawało im bezpośredni dostęp do Ciała Chrystusa, bez konieczności pośrednictwa Kościoła i uczestniczenia w Eucharystii. Dopiero w ostatnim stuleciu pojawili się stygmatycy kapłani.
Dla ludzi wiary stygmaty bywają świadectwem wyjątkowości człowieka, który został nimi naznaczony, są namacalnym dowodem boskości Jezusa i prawdziwości jego zbawiennej męki.
W bardzo interesujący sposób na temat stygmatów wypowiadał się św. Jan od Krzyża, pochodzący z Hiszpanii zakonnik, który żył w XVI w., a który wymieniany jest też pośród najwybitniejszych twórców literatury mistycznej swojej epoki. Święty w ciągu swego życia opisywał krwawe znaki jako dar wielkiej łaski i miłości Boga. Czynił to jednak w niezwykle poetycki sposób. Krwawe stygmaty były jego zdaniem zewnętrznym, fizycznym śladem, który ujawnia się w postaci ran po tym, jak anioł przebija duszę „rozgrzanym do czerwoności prętem”.
LESZEK KOPER
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu