Stadionowe zadymy
Zadymy były, są i będą. Chuligaństwo na piłkarskich stadionach jest ściśle związane z historią piłki nożnej. Pod koniec XIX wieku na czele gangu stanął wywodzący się z bogatej rodziny irlandzkiej Edward Hooligan. Jego przestępcze życie dało początek terminowi „hooligans”, które trafiło do większości europejskich języków.
Historia chuligaństwa stadionowego zaczyna się 10 stycznia 1888 roku. Wtedy właśnie na łamach angielskiego dziennika „Athletic news” pojawiła się informacja: „Kilkutysięczna masa kibiców zepchnęła część publiczności na płytę boiska. Grupa policjantów zawzięcie pchała, biła pałkami i kopała niesfornych kibiców, z idiotycznym uporem oddając się brutalnej walce”.
Mekką chuligaństwa stadionowego były Wyspy Brytyjskie. Podróżując po Anglii chuligani z Londynu, Liverpoolu czy Manchesteru niszczyli wagony, dworce i sklepy w drodze na stadiony. - Trybuny są dla nas miejscem, gdzie możemy dowieść, że istniejemy, że w ogóle chodzimy po ziemi - twierdzili. Gdy na trybunach pojawili się skinheadzi, powiało grozą.
Z ogolonymi głowami, ubrani obowiązkowo w szelki i wojskowe buty, symbolizowali bunt młodych i gniewnych. To oni też zaczęli tworzyć bandyckie kluby kibica. Wkrótce też polała się krew. W 1982 r. fanatycy londyńskiej drużyny zostawili przy zwłokach zakłutej nożami ofiary kartkę z informacją „Gratulacje, właśnie spotkałeś klub kibica West Ham”. Najgroźniejsi byli „Chelsea-Headhunters” czyli „Łowcy Głów” z londyńskiej dzielnicy Chelsea, którzy na stadionach pojawili się jako tysięczna armia chuliganów. Na wyposażeniu mieli kusze, miecze, siekiery, maczugi, noże, kastety, a nawet pistolety. Mecze były dla nich tylko okazją do bijatyk i rozrób. Zaraźliwy angielski wirus pojawił się również w Europie. 20 maja 1985 roku wstrząsnął europejskim futbolem. Podczas finału Pucharu Mistrzów pomiędzy Juventusem Turyn i Liverpoolem angielscy kibice zamienili stadion Heysel w Brukseli w cmentarz. Na trybunach podczas bójek pomiędzy zwolennikami obu klubów zginęło 39 młodych ludzi, a 450 odniosło rany. Większość ofiar śmiertelnych to byli ludzie stratowani przez tłum w ciasnych sektorach. Jeden z Anglików odpowiedzialny za mord na Heysel powiedział: - Nienawidzę ludzi. Nienawidzę społeczeństwa, niczego nie żałuję! Odpowiedział mu piłkarz Juventusu Antonio Cabrini: - Wstydzę się, że jestem piłkarzem i gram dla morderców! Rzeź w Brukseli nie była przestrogą. Wkrótce zachorowała cała piłkarska Europa. W Hiszpanii dwóch band „Boixos” z Barcelony i „Ultrasur” z Madrytu bał się cały futbolowy kraj. Ile są warci, pokazali podczas meczów z drużyną angielską. Chełpili się: - To był najwspanialszy widok mojego życia. Przed nami angielskie barany uciekały tratując się wzajemnie.
Polscy szalikowcy mówią: - My mamy petardy i butelki z benzyną. Przecież musimy się bronić przed wrogami. Atakujemy ich łańcuchami, łomami, nożami. Każdy prawdziwy kibic powinien upuścić trochę obcej krwi. Jeden z kibiców powiedział: - Zadymy były, są i będą. Rzadko oglądamy mecze, drużyna ma wygrywać na boiskach, a my kibice na trybunach.
Jaka jest przyczyna, że wielu młodych ludzi zamiast spokojnego i kulturalnego kibicowania swoim ulubieńcom szuka na polskich stadionach okazji do rozróby? „Zadyma”, czyli walka z policją, z kibicami przeciwnej drużyny, staje się ważniejsza od widowiska sportowego.
Wydaje się, że doszło do zakwestionowania przez niektórych reguł, które rządzą ich życiem. Szacunek zdobywany za pomocą pięści, poważanie budowane na brutalności, dowartościowanie, wyładowanie agresji i frustracji. Działanie w większej grupie staje się azylem od uniknięcia odpowiedzialności i zapewnienia sobie akceptacji. Jak twierdzi policja, słowa „chuligan” i „szalikowiec” czy kibic nie mogą stać się synonimami.
LK
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu