Spotkanie z kinem rosyjskim
Jest to historia ojca, który po kilkunastu latach nieobecności w domu, niespodziewanie wraca na łono rodziny i próbuje nawiązać relacje z dwoma synami. Starszy prawie go nie pamięta, młodszy nie zna go zupełnie. Ojciec - w tej roli rewelacyjny Konstantin Ławronienko,- postanawia zabrać ich na wycieczkę. Wspólna wyprawa na ryby, która dla całej trójki ma być sposobem na odnowienie bliskich więzi, szybko zamienia się w gehennę.
W Rosji lepiej
- Kinematografia rosyjska należy do najciekawszych kinematografii światowych - podkreśla Grzegorz Pieńkowski. - Jak wiadomo każda kinematografia to przede wszystkim pieniądze. Rosja ze swoim głębokim rynkiem widza może sobie pozwolić, aby z budżetu państwa finansować całkowicie około 70 filmów rocznie. Na czym polega ten głęboki rynek? U nas, jeżeli film ma być super przebojem i wiadomo, że ludzie na niego pójdą to jest wprowadzany na ekrany mniej więcej w pięćdziesięciu kopiach na cały kraj. Na terenie Federacji Rosyjskiej, jeżeli wiadomo, że ludzie na jakiś film pójdą to ilość kopii zaczyna się od 2,500. Tutaj od razu są inne pieniądze. Rosjanie wywojowali to, czego myśmy nie dali rady. Ich rynek nie jest drenowany przez kino amerykańskie. Filmy amerykańskie wyświetlane w Polsce zostawiają tu z każdego biletu zaledwie 20 procent. Reszta idzie do producenta i dystrybutora zagranicznego. Na rynku rosyjskim zostaje 65 procent z każdego biletu. Są to zupełnie inne pieniądze. To, co my oglądamy w Polsce to zaledwie wierzchołek góry lodowej, ponieważ do nas wiele rosyjskich filmów nie dociera.
Bez komputera
W 2010 roku został wprowadzony na ekrany film "Twierdza brzeska".- Film mówi o pierwszych dniach starcia niemiecko-rosyjskiego, o oblężeniu, o tym, co się działo w Brześciu, gdy Niemcy otoczyli twierdzę - przypomina Grzegorz Pieńkowski. - Ten film niektóre legendy potwierdza, niektóre pokazuje inaczej. Rzeczą niesamowitą jest to, że został zrobiony praktycznie bez użycia komputera przy klasycznej technice. Zaledwie trzy sceny są zrobione komputerowo. Jego koszt był określony na 65 mln dolarów i w całości został sfinansowany przez Federację Rosyjską. Przymierzało się do niego dwóch polskich dystrybutorów, ale uznali, że nie ma pewności czy zwrócą się koszty jego zakupu. Na trenie Rosji mamy cały czas do czynienia z wysypem nowych nazwisk twórców. Każdy może wyłożyć pieniądze na produkcję filmu, bo to się opłaca. Kwotę zainwestowaną w film można odpisać sobie od podatku. Czyli opłaca się zainwestować w kulturę.
Dużo filmów
Rosjanie zainwestowali również w parki techniczne: Lenfilm i Mosfilm. - W Mosfilmie jest specjalny dział, który zajmuje się cyfrową rekonstrukcją starych filmów poprzez skanowanie negatywów, oczyszczanie ich i oczyszczanie dźwięku - mówi Grzegorz Pieńkowski. - Mosfilm ma możliwość obrobienia w ciągu jednego roku 45 filmów pełnometrażowych. U nas w Filmotece Narodowej została utworzona specjalna komórka, która zajmuje się właśnie taką cyfryzacją. Ma ona możliwość zrobienia 0,8 filmu fabularnego rocznie. Różnice są w nakładach pieniężnych. Efekt jest taki, że co roku, kiedy zaczyna się Festiwal Filmów Rosyjskich Sputnik, jest problem z tym, co wybrać. Nie dlatego, że jest mało, a dlatego, że wiele rzeczy trzeba odrzucić.
Katarzyna Markusz
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu