2013-09-06
RAPORT WIEŚCI
Dla mających swój własny styl
Czasy, gdy ciucholandy kojarzyły się wyłącznie z koszami pełnymi niezbyt czystych ubrań, w których można było niemalże utonąć, aby znaleźć coś godnego zainteresowania, odeszły w niepamięć.
Wcześniej szmateks, second-hand, lumpeks, ciucholand to były miejsca, do których niektórzy wstydzili się wejść, a przecież w których nietrudno wyszukać prawdziwe skarby za małe pieniądze.
Zakupy w sklepach z odzieżą używaną są dla wielu szansą na dostanie czegoś taniego, modnego i w dobrym stanie.
Wbrew opiniom istnienie tego typu sklepów nie stanowi zagrożenia dla polskiego przemysłu tekstylnego. Jest pewną alternatywą dla tanich ubrań sprowadzanych z Azji. Poza tym w tej branży pracuje kilkadziesiąt tysięcy osób.
Ceny ubrań nowych znacznie przewyższają te, które proponują nam tzw. „ciuchlandy”, zaś przy istniejącej biedzie, nie wszystkich stać na zakup towaru nowego. Choć w dużych miastach zaopatrywanie się w takich sklepach stanowi element mody, to na naszych terenach ich klientami są najczęściej emeryci i renciści, bezrobotni, rolnicy oraz rodziny wielodzietne, wszyscy o bardzo niskich dochodach. Niektórzy zaglądają do takich sklepów co kilka dni. Handel używaną odzieżą był i jest biznesem dostępnym dla każdego. Sklepów tego typu błyskawicznie przybywa. Ale zyski ich właścicieli są mniejsze niż dawniej. Moda angielska zawsze miała w Polsce wiernych zwolenników. Sklepy i hurtownie, które nastawiły się na ciuchy z Anglii, mogą sobie pogratulować. To one właśnie napędzają koniunkturę w branży. Brytyjczycy zawsze dobrze się ubierali. A teraz szybko się bogacą i chyba najkrócej w Europie noszą nową odzież. Ten specyficzny handel, to na jedna z branż, które najszybciej odczuły korzyści z wstąpienia Polski do UE.
Sklepy z używaną odzieżą, dawniej cisnące się w tanich lokalach na przedmieściach, pojawiają się coraz częściej na śródmiejskich ulicach i w sąsiedztwie modnych centrów handlowych. Są coraz większe i nierzadko niemal eleganckie. Zmiana wizerunku branży odzwierciedla się w nazwach. Nie tak dawno o sklepach z używaną odzieżą mówiło się szmateksy albo lumpeksy, dziś to ciucholandy, a coraz częściej second-handy - co brzmi prawie snobistycznie. Dowartościowanie handlu używaną odzieżą i widoczne gołym okiem ożywienie na wtórnym rynku odzieży nie powoduje jednak większych zysków działających na nim przedsiębiorców. Odwrotnie, warunki dla tej działalności stają się coraz trudniejsze, bo obroty w branży nie zwiększają się równie szybko co liczba sklepów.
Oferta sklepów z odzieżą „drugiego gatunku” poprawia się zdecydowanie na korzyść i przyciąga swoją estetyką coraz szersze rzesze nie tylko klientek, ale i klientów, nawet tych, którzy „takie” sklepy obchodzili do tej pory szerokim łukiem. Duże jasne wnętrza, ubrania wiszące na wieszakach, ułożone osobno według rodzaju, czasem nawet i według koloru - wszystko to sprawia, że miejsca te nie ustępują renomowanym sklepom z odzieżą, a nawet zaczynają stanowić dla nich poważną konkurencję. Jednak nie tylko warunki, w jakich możemy robić zakupy, zapraszają nas do ciucholandów.
- Większość moich ubrań pochodzi z tzw. normalnych sklepów, gdzie kupuję je zwykle po niższej cenie na wyprzedażach - mówi 25 letnia Beata z Sokołowa. - Ubrania z lumpeksu traktuję jako miły dodatek. Niespotykany pasek czy ciekawa bluzeczka dodaje oryginalności.
Nie da się ukryć, że chyba najistotniejszym powodem, dla którego sklepy tego rodzaju cieszą się wciąż rosnącym powodzeniem, są wyjątkowo niskie ceny. Tu także właściciele przygotowują ciekawe promocje. Zwykle w soboty możemy spodziewać się obniżki wszystkich cen o połowę. W inne dni tygodnia zachęcają choćby 30-procentowe rabaty, czasem atrakcje typu „wszystko za złotówkę”. Dodatkowo można być pewnym, że część „upolowanych” czy „wyłowionych” ubrań, będzie pochodziła od popularnych firm. Jest zatem gwarancja wysokiej jakości dosłownie za grosze. Wybór jest ogromny, a ceny, jakich nigdy nie zobaczylibyśmy w markowych sklepach, nawet po dużej obniżce.
- Czasem zapłacę za zakupy razem ok. 30-40 zł. Zdarza się też, że wychodzę z pustymi rękoma, jeśli nic mnie nie zachwyci - mówi Ewa, kolejna entuzjastka tego typu zakupów. - Za jedną bluzkę kupioną w markowym sklepie, tutaj mam dziesięć. W dodatku niespotykanych. Jest ich tyle, że chyba wkrótce trzeba będzie powiększyć szafę. - dodaje ze śmiechem.
Choć zakupy w sklepach z odzieżą używaną to świetna metoda na zaoszczędzenie sporej sumy pieniędzy, to jednak nie tylko względami finansowymi kierujemy się, kierując nasze kroki w ich stronę. Jeśli więc nie pieniądze, to co jest przyczyną? Prawdopodobnie styl. Wprawdzie łatwo jest znaleźć w nich ładne i modne ubrania, jednak o wiele trudniej jest zestawić je tak, aby nie spotkać na ulicy swojego lustrzanego odbicia. W lumpeksach wyszukujemy tanie i oryginalne ciuchy a na dodatek mamy tę pewność, że nikt nie będzie ich dublował.
- Dodatkowo w ten sposób budujemy swój własny, niepowtarzalny styl. To niezwykle komfortowe rozwiązanie. Mogę połączyć elegancką spódnicę z markowego butiku ze stylową marynarką dżinsową za kilka złotych – mówi z kolei Grażyna. - Współczesna moda opiera się w dużej mierze na odważnej dowolności.
- Chodzę, kupuję namiętnie. Ostatnio jeżdżę nawet do pobliskich Siedlec. Mam też na uwadze kilka innych miejsc, w których zawsze jest coś ciekawego, znam termin dostaw. Do takich zakupów zachęca mnie przed wszystkim jakość ciuchów, wiem, że się nie zmechacą, rozejdą, puszczą na szwach. Po drugie, gdy wyjdę na miasto, to małe prawdopodobieństwo, że spotkam kogoś ubranego tak jak ja. Mała cena zachęca do zakupów, można kupować, ile się ma ochoty, a potem bez żalu jak się znudzi puścić dalej w świat. Ciuchy zawsze piorę, nigdy nie kupuję butów i bielizny. Nierzadko ktoś ze znajomych pyta mnie, gdzie ubieram dziecko lub skąd mam daną rzecz – opowiada Renata, mieszkanka Sokołowa.
- Nie kupuje, ale nie dlatego, że mam coś przeciwko „szmateksom”, po prostu nie umiem tam kupować. Nie mam tyle cierpliwości, żeby grzebać w ogromnych stertach ciuchów, przeglądać, wyławiać, polować, oglądać każdą rzecz z osobna. Zazwyczaj wchodzę i już sam panujący tam bałagan mnie przeraża - trochę to wina właścicieli, bo przecież można by to jakoś lepiej zorganizować – mówi mieszkanka gminy Bielany.
W sklepach z odzieżą używaną niejednokrotnie możemy trafić na rzeczy wyprodukowane przez znane marki. Niektórym te miejsca kojarzą się ze zniszczonymi, staromodnymi i niezbyt czystymi ubraniami. Jest to jednak stereotyp, ponieważ większość tych sklepów posiada zadbany asortyment, który obejmuje ubrania najlepszej jakości. Sklep z odzieżą używaną daje nam szansę na znalezienie markowego ciucha i kupienie go po bardzo zaniżonej cenie. Nieraz, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z zachodnią odzieżą używaną, można nawet natrafić na ubrania, które aktualnie znajdują się w kolekcjach znanych sieci odzieżowych. Jest to więc znakomity sposób na pozostanie modnym za niewielką cenę. Odzież używana to świetne rozwiązanie dla indywidualistów.
LK
« wróć | komentarze [0]