„Podlaski Dinozaur”
Kompleks Jata – rezerwat ścisły i częściowy.
W obrębie leśniczym Kryńszczak znajduje się leśnictwo Jata, a w nim rezerwat o takiej samej nazwie. Jest to rezerwat częściowy i ścisły. Las został pozostawiony samemu sobie, bez ingerencji człowieka i rządzi się na tej powierzchni do dzisiaj.
Co widział gajowy Edward K?
- Było to na przełomie lipca i czerwca, około czterdzieści lat temu. Dokładnie nie pamiętam, ale mógł to być rok 1960 lub 1961. Zdarzenie miało miejsce w południe, między godziną dwunastą, a pierwszą – opowiadał będący już wówczas na emeryturze gajowy Edward K. z niewielkiej wsi niedaleko kompleksu Jata. - Jak co dzień swoim rowerem, pamiętam że był produkcji radzieckiej, udałem się na obchód swojego rewiru. Moim obowiązkiem było chronienie rezerwatu Jata, między innymi przed kradzieżą drewna, co w tamtym okresie stanowiły istną plagę. Wracałem już do domu, było południe, z nieba lał się niesamowity żar. Upał przekraczał 30 stopni. Przez rezerwat prowadziła wąska dróżka, tuż za zakrętem znajdowała się niewielka polana. Dojeżdżając do niej z około 20 metrów zobaczyłem leżącego w poprzek drogi ogromnego stwora. Wyglądał jak wielka kłoda drzewa lub potężny wał – opowiadał z przejęciem gajowy K. – Znam różną zwierzynę, ale czegoś,
a może kogoś takiego jeszcze nie widziałem. Duży, długi, gruby, około metra wysokości. Głowę miał płaską i szeroką, podobną do szczupaka, oczy czarne, jakby wyłupiaste. Ogon długi, postawiony na sztorc. Miał około 5 metrów długości. Gdy go zobaczyłem stanąłem jak wmurowany, wystraszyłem się niesamowicie. Nie wiedziałem co robić, kurczowo ściskałem tylko swój rower – na samo wspomnienie pan Edward, aż się wzdrygał. – Stwór początkowo odwrócony był głową na północ. Ja znajdowałem się od strony zachodniej. Gdy mnie zobaczył czy usłyszał odwrócił się i tymi strasznymi oczami zaczął się mi przyglądać. A spojrzenie miał przenikliwe, chociaż jednocześnie takie przyjacielskie. Bałem się, że może się do mnie zbliżyć. Cały czas dzieliło nas tylko około 20 metrów. Później zobaczyłem, że porusza się na bardzo krótkich nogach czy łapach, brzuchem prawie dotykał ziemi. Był on koloru jasnego, żółty prawie wchodził w pomarańczowy. Bez żadnego owłosienia, gładki.
W promieniach słońca cały aż się błyszczał. Patrzyliśmy na siebie przez około 5 minut. Później potwór odwrócił się szerokim łukiem na południe i poprzez powalone drzewa zaczął się z polany oddalać. Pod wpływem jego ciężaru, a myślę, że ważył około tony, ogromne konary drzew leżące na ziemi pękały niczym zapałki. Skierował się w stronę znajdujących się nieopodal bagien i błot. Kiedyś ten teren nie był odwodniony. W rezerwacie znajdowały się kładki umożliwiające przejście nad moczarami – kontynuował gajowy. – I właśnie on w te bagna się kierował, widziałem go jeszcze przez około 50 metrów. Później usłyszałem głośny plusk wody. Tymczasem ja stałem jak wrośnięty w ziemię. Między nogami trzymałem rower, na ramieniu wisiała strzelba z której i tak nie zrobiłbym użytku. Upłynęło trochę czasu zanim wsiadłem na rower i oglądając się za siebie pojechałem do domu. Po powrocie powiedziałem żonie o tym co mi się przydarzyło. Ale ona tylko się roześmiała. O swojej przygodzie i o spotkaniu dziwnego stwora powiedziałem także swojemu bezpośredniemu przełożonemu leśniczemu Józefowi R., który jednak nie zainteresował się tym faktem. „U nas takiego zwierzęcia nie ma, pewnie tutaj przywędrował” stwierdził. Przez pewien czas milczałem, później jednak zdecydowałem się opowiedzieć o tym majorowi Janowi N., który w tym okresie pełnił obowiązki komendanta jednostki wojskowej w Jagodnem, tuż obok miejsca spotkania stwora – wspominał gajowy K.
Poszukiwania majora N.
Z zainteresowaniem, powagą i zrozumieniem podszedł do opowieści gajowego leśniczy Jan N. Mimo poszukiwań i lektury encyklopedii, leksykonów i specjalistycznych czasopism nie spotkał się jednak z potworem opisanym przez gajowego. – Po pewnym czasie major powiedział mi, że chyba znalazł odpowiedź na moją zagadkę. Otóż słyszał, że zdarza się, ze w niedostępnych bagnach żyje zwierz, który większość czasu spędza zakopany lub pod wodą. Wychodzi na powierzchnię raz na kilkanaście lat i ponownie tam wraca. Czy było to zwierzę, które większość życia spędza w letargu. Nie wiem, major twierdził, że jest to możliwe. Od tego czasu na polanie pojawiałem się prawie codziennie, ale nie dane mi było ponownie stwora zobaczyć – ze smutkiem mówił pan Edward.
Leśniczy Ryszard S. opowiada:
- Do pracy w rezerwacie Jata przyszedłem w 1974 roku. Gajowy wprowadzał mnie w to leśnictwo i wówczas o swoim odkryciu mnie poinformował. Sądzę, że nie ma żadnych podstaw, aby nie wierzyć w opowieść pana Edwarda. Wiem, że nie jest żadnym fantastą ani bajarzem. Z uwagi na charakter tego lasu, na bagnistość i niedostępność tego terenu wydaje mi się, że nigdy nie poznamy jego tajemnic, tego co w sobie kryje. Obecnie w rezerwacie bagna występują okresowo, ze względu na przeprowadzoną w latach 1973-74 meliorację. Powierzchnie te zostały w znacznej części osuszone. Upały spowodowały spadek wody gruntowej o 3 metry. Bagna wysychają, może niedługo swoją tajemnicę odsłonią. Należy wierzyć, że gajowy coś widział, co to było, trudno jednoznacznie powiedzieć. Myślę o tym zdarzeniu ciągle, jednak nie potrafię na to pytanie racjonalnie odpowiedzieć.
Jata – bogactwo przyrody
W rezerwacie jest wiele gatunków drzew. Również przebogate jest runo leśne. Rezerwat jest również ostoją dla zwierzyny. Żyją tu łoś, jeleń, dziki, sarny, bocian czarny, który jest nieufny w stosunku do ludzi i z dala od nich buduje swoje gniazda. Można również spotkać żurawia, dzięcioła czarnego, orlika krzykliwego, sikorki. Największą osobliwością Jaty są bory jodłowe z udziałem świerka i sosny. Najstarsze starodrzewy sosnowe i jodłowe mają po 160-170 lat. Sosny mają od 35 m wysokości. ,,Królowa” jodła ma 140 lat, 36 cm wysokości, pierścienicę o długości 99 cm i masę około 11 metrów sześciennych. Wystarczy sześć takich drzew, aby zbudować dom jednorodzinny.
Tajemnicze zniknięcie
Czy z dinozaurem z Jaty związane jest zaginięcie jednego z grzybiarzy? Było to na przełomie sierpnia i września około trzydziestu lat temu. Do rezerwatu przyjechała wycieczka grzybiarzy z Warszawy. Przeważnie byli to wojskowi. Podczas grzybobrania od grupy odłączył się jeden z emerytowanych wojskowych, bodajże w stopniu majora, w wieku około 50-55 lat. Do dnia dzisiejszego się nie odnalazł. – Poszukiwania były zakrojone na szeroką skalę, prowadziła je rodzina zaginionego, wojsko, leśnicy i ówczesna milicja. Przeczesaliśmy cały las, jednak nie napotkano nawet najmniejszego śladu. Major przepadł jak kamień w wodę – opowiadał leśniczy Ryszard S.
– Po kilku dniach zgłosił się do mnie syn zaginionego z prośbą o pożyczenie mapy leśnictwa. Potrzebował jej, ponieważ w Warszawie znalazł jasnowidza, który zgodził się wskazać miejsce w którym miałyby się znajdować kości tego człowieka. Pożyczyłem mapę, po tygodniu pojawił się on u mnie ponownie. Wskazując na zakreślony punkt na mapie pytał co znajduje się w tym miejscu. Okazało się, że zaznaczył je jasnowidz, który stwierdził obecność ciała jego ojca. Jak się okazało określił dobrze, wskazał jednak „grób nieznanego partyzanta radzieckiego”.
Lasu nikt nie poznał i do końca nie pozna. - Las broni się przed ludźmi. Chmary komarów, much i bąków pojawiają się nagle, atakując tych którzy ośmielili się zakłócić spokój rezerwatu. Często zdarza się tak, że na określony dzień zapowiedziana jest wycieczka. Aby wejść do rezerwatu ścisłego konieczne jest zezwolenie Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody, a także Nadleśnictwa. Wycieczka przyjeżdża, a tu nie wiadomo skąd rozpoczyna się ulewa - twierdził leśniczy S.Zagadka „dinozaura
z Jaty” pozostaje tajemnicą i wątpliwe jest, aby kiedykolwiek została rozwiązana. Gajowy Edward K. na polanę, na której spotkał stwora nie chodził. Jednak z pełną odpowiedzialnością i pewnością stwierdził, że zwierzę takie widział. I patrząc wówczas na niego, trudno mu było nie wierzyć.
LESZEK KOPER
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu