29
2022
2022-05-10

Opowiem Ci o przeszłości - Roboty Przymusowe


Opowiem Ci o przeszłości...

To tytuł cyklu, który rozpoczęliśmy z nowym rokiem szkolnym. Będą się w nim pojawiały moje opowiadania (lub ich fragmenty) pochodzące ze zbioru "Mgliste sny minionych dni” oraz nowe teksty przygotowywane do druku. Wszystkie są oparte na prawdziwych relacjach ludzi - świadków bądź uczestników niezwykłych wydarzeń. Wielu z nich już nie ma wśród żyjących, więc zdążyłam w ostatniej chwili poznać
i utrwalić ich historię. Mam nadzieję, że ten cykl zainspiruje Czytelników do uważnego wsłuchania się w to, co mają nam do powiedzenia dziadkowie czy pradziadkowie. Wysłuchają, a potem zechcą zapisać, przekazać innym. Chętnie poznam ciekawe opowieści, by potem je literacko wykorzystać w kolejnych opowiadaniach. Można się ze mną kontaktować elektronicznie: kwiek.wieslawa@gmail.com

***
Listy osób przeznaczonych do wywózki pochodziły z niemieckiego Urzędu Pracy. Mieścił się on w budynku zniszczonym przez żołnierzy „Wichury”. To wydarzenie upamiętnia okolicznościowa tablica na posesji, gdzie obecnie ma swą siedzibę AliorBank. Tu wykorzystałam wspomnienia ś.p. Zofii Szajko ze Szwejk (gmina Sterdyń).

Roboty przymusowe
Był piąty dzień maja 1944 roku. Nie wiem, dlaczego zapamiętałam tę datę. Może dlatego, że miałam z mamą w sadzawce prać chodniki i derki. Może dlatego, że szóstego miał urodziny Stasiek, który mi się bardzo podobał. Spotkaliśmy się kilka razy nad Bugiem, ale potem przyłączył się do partyzantów i więcej go nie widziałam. Tego dnia, ledwie zaczęło świtać, a już hałas i zmieszanie obudziły całą wieś ze snu.
- Wszyscy powyżej 14 roku życia wychodzić i stawić się w remizie - wrzeszczał granatowy policjant, stojąc w progu domu i trzymając w ręku jakieś papiery.
- Panie mundurowy, ja mam małe dzieci, a moja teściowa… - z płaczem zaczęła tłumaczyć matka.
- Kobiety tylko młode, a mężczyźni do 60 roku życia - wyjaśnił policjant. – Od was - tu spojrzał w papiery - trzy osoby: Marian, Zofiai Bronisława.
- O, Jezu! Jezu! Co ja tu sama pocznę. Dzieciaki jeszcze takie drobne - lamentowała mama.

Granatowy wzruszył ramionami i zniknął za drzwiami, a my przez okno obserwowaliśmy, jak wchodzi na podwórko sąsiadów. Pospiesznie się ubieraliśmy, jedząc jednocześnie śniadanie. Z kawałkami chleba w rękach ruszyliśmy tam, gdzie kierowała się już liczna grupa takich samych jak my nieszczęśników. Mama obudziła babcię i powierzyła jej opiekę na maluchami, którzy spali nadal słodkim snem, nieświadomi zupełnie zmian, które tak brutalnie wdzierały się w ich życie.

Wszyscy zebrali się w remizie OSP. Podjechał samochodzik z jakimiś urzędnikami, którzy rozdali zadrukowane kartki i zaczęło się wypełnianie zgłoszeń na dobrowolny przejazd do Niemiec.
- Jaki on jest dobrowolny? Ja nie chcę nigdzie jechać - zbuntowałam się, gdy ktoś głośno tłumaczył, co tam jest napisane.
- Nie wygłupiaj się, tylko wypełniaj – usłyszałam za sobą głos sąsiada. - Nie wiesz, że za odmowę grożą surowe kary? Chcesz, żeby ojciec trafił do Treblinki albo żeby go rozstrzelali? Lepsze te roboty niż kulka w łeb. A jak wam spalą chałupę, to gdzie się matka z dzieciskami podzieje?
- To dlaczego każą pisać, że sami chcemy? – jeszcze nie ustępowałam.
- Starają się zachować pozory legalności. To takie oszukaństwo przed światem - wyjaśnił.

Zebrali wypełnione karty, ustawili nas w kolumny i poszliśmy z tobołami do Sterdyni. Dobrze, że to wypełnianie trochę trwało, to mama i babcia zdążyły nam spakować ubrania i żywność. W Sterdyni przy kościele załadowano nas na ciężarówki i pojechaliśmy do Sokołowa. Ponieważ dzień wcześniej był czwartek, na targu złapano dużo ludzi z Jabłonny i Liszek, areszt przy kościele św. Michała był przepełniony, więc poprowadzono nas od razu na dworzec. Wtedy pierwszy raz widziałam tory i pociąg. Dotarliśmy do Warszawy na Skaryszewską. Coś tam dali do picia, rozdzielono po pokojach i piwnicy. Spaliśmy gdzie popadnie, bo łóżek nie starczyło dla wszystkich. Przez następne dni kąpano nas, badano i parowano odzież. Chyba Niemcy bali się, że zawieziemy im do Rzeszy polskie choroby i wszy. (…)

Wiesława Kwiek

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe