29
2022
2022-02-21

Opowiem Ci o przeszłości - Patrioci czy bandyci?


To tytuł cyklu, który rozpoczęliśmy z nowym rokiem szkolnym. Będą się w nim pojawiały moje opowiadania (lub ich fragmenty) pochodzące ze zbioru "Mgliste sny minionych dni” oraz nowe teksty przygotowywane do druku. Wszystkie są oparte na prawdziwych relacjach ludzi - świadków bądź uczestników niezwykłych wydarzeń. Wielu z nich już nie ma wśród żyjących, więc zdążyłam w ostatniej chwili poznać i utrwalić ich historię. Mam nadzieję, że ten cykl zainspiruje Czytelników do uważnego wsłuchania się w to, co mają nam do powiedzenia dziadkowie czy pradziadkowie. Wysłuchają, a potem zechcą zapisać, przekazać innym. Chętnie poznam ciekawe opowieści, by potem je literacko wykorzystać w kolejnych opowiadaniach. Można się ze mną kontaktować elektronicznie: kwiek.wieslawa@gmail.com

***
Skończyła się okupacja i ludzie pragnęli wreszcie normalnie żyć. We wsiach i w miastach wrzało, bo mieszkańcy zajęli się naprawą zniszczeń. Świadkowie wojennych wydarzeń przez wiele lat nie chcieli o nich mówić. Bali się, bo czasy były niepewne i trudno było odróżnić, kto przyjaciel, a kto wróg. Dopiero kiedy mocno się posunęli w latach, zaczęli opowiadać, by ich dzieci i wnuki miały rozeznanie, że nie wszyscy, którzy trafili na pomniki, na ten zaszczyt zasłużyli. Małym, kilkumiesięcznym dzieckiem była wtedy pani Irena Filipczuk.

Patrioci czy bandyci?

Wraz z odejściem Niemców zagrożenie nie minęło. Zaczęli nas nachodzić ci z lasu. Mieli we wsi swoich donosicieli, więc wystarczyło, że sprzedałeś jałówkę czy konia, a już wieczorem złożyli ci wizytę. Myśmy wtedy zbierali materiały na dom i składali każdy grosz do grosza. Ojciec wrócił z targu w Sokołowie z gotówką, a tego samego dnia po zmroku usłyszeliśmy stuk, puk w okienko. Zamarliśmy z trwogi.

- Nie oddam forsy - zdecydował ojciec. - Chłopaki, ruszać do komory po broń i każdy pilnuje dwóch okien – zwrócił się do mnie i mojego brata Kazimierza.

- Idźcie sobie dobrzy ludzie, skąd przyszliście - rzucił do tych za oknem. - Ja wam nie otworzę.

- Wpuśćcie nas, gospodarzu, bo jak nie, to wybijemy szybę - zagroził ktoś z dworu.

- Idźcie z Panem Bogiem. Nic tu po was. Ja mam w domu małe, kilkumiesięczne dziecko i nikogo nie wpuszczę – powtórzył ojciec zdecydowanie.

Celowo ciągnął rozmowę do momentu, aż zajęliśmy pozycje przy oknach. Matka tymczasem wyjęła pieniądze za jałówkę z kufra, zaniosła je do komory i ukryła w zagrodzie z przechowywanym tam zbożem.

- Wal! - usłyszeliśmy zza okna.

Szyba rozprysła się w drobiazgi, a my zobaczyliśmy w dziurze kolbę karabinu. Ojciec podumał i krzyknął:

- Dobra, otworzę, ale tylko jeden może wejść do sieni.

Okazało się, że tym razem „leśni” nie przyszli po pieniądze, tylko chcieli od Kazimierza kupić karabin. Już nie pamiętam, czy im sprzedał, czy mu zabrali, ale ojciec wpadł w furię.

- Co z was za wojsko, że nie dajecie ludziom spokojnie żyć? Jaką Polskę chcecie zbudować?- krzyczał.

- Zamknij gębę i nie wrzeszcz - zagroził dowódca tych z lasu, młody chłopak dobiegający dwudziestki.

- Bo jak nie, to co? - zapytał ojciec wyzywająco. - Zastrzelisz mnie? Strzelaj, niech się ludzie dowiedzą, jacy z was patrioci. Ty, synku, jeszcze mleko masz pod nosem, a taki z ciebie chojrak. Gdzie byłeś we wrześniu? Jakoś nie słyszałem, żebyś chodził na Niemca – ciągnął swój wywód, niepomny zagrożenia.

Kobiety w chałupie pospiesznie zatykały dziurę w szybie poduszką, by zimne powietrze nie wdzierało się do środka. Słysząc odpowiedź ojca, zamarły ze strachu. Młodzik zamierzył się na mówiącego kolbą, ale my z bratem wzięliśmy go na muszkę. Machnął więc tylko ręką i wyszedł. Odetchnęliśmy z ulgą.

- To byli żołnierze czy zwykli bandyci? – zapytałem.

- A kto teraz umie odróżnić żołnierza od bandyty? Wszyscy kradną… - wyjaśnił ojciec. (…)


Wiesława Kwiek

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe