29
2022
2022-06-07

Opowiem Ci o przeszłości - Młyn nad… sadzawką


Opowiem Ci o przeszłości...

To tytuł cyklu, który rozpoczęliśmy z nowym rokiem szkolnym. Będą się w nim pojawiały moje opowiadania (lub ich fragmenty) pochodzące ze zbioru "Mgliste sny minionych dni” oraz nowe teksty przygotowywane do druku. Wszystkie są oparte na prawdziwych relacjach ludzi - świadków bądź uczestników niezwykłych wydarzeń. Wielu z nich już nie ma wśród żyjących, więc zdążyłam w ostatniej chwili poznać i utrwalić ich historię. Mam nadzieję, że ten cykl zainspiruje Czytelników do uważnego wsłuchania się w to, co mają nam do powiedzenia dziadkowie czy pradziadkowie. Wysłuchają, a potem zechcą zapisać, przekazać innym. Chętnie poznam ciekawe opowieści, by potem je literacko wykorzystać w kolejnych opowiadaniach. Można się ze mną kontaktować elektronicznie:
kwiek.wieslawa@gmail.com


***
Pierwszy czerwca to Dzień Dziecka. Dobra okazja, by cofnąć się w czasie o 40-50 lat i powspominać własne dzieciństwo. Nie w każdym domu był telewizor czy prawdziwe radio. Rodzice organizowali swoim pociechom… pracę, a nie rozrywki. Zabawy musieliśmy sobie sami wymyślać. Dużo czasu spędzało się na dworze z rówieśnikami. Było biedniej, ale weselej.

Wyścigiem Pokoju emocjonowali się wszyscy, starsi i młodsi.


Młyn nad… sadzawką

Lubię maje, a ten tegoroczny jest jakiś szczególny. Może dlatego, że już kończę szkołę podstawową i nie wiem, co po niej. Trochę inaczej patrzę na chłopaków, bo osiem lat grałam z nimi w nogę, stojąc na obronie. Może będzie mi brakowało dziewczyn, z którymi piekłyśmy ciasta i szyłyśmy fartuszki na zajęciach praktyczno - technicznych? Jeszcze miesiąc i się rozstaniemy. Każdy pójdzie w swoją stronę. Chłopcy się wybierają do techników i zawodówek. Będą się uczyć na mechaników samochodowych i budowlańców. Kilka dziewczyn myśli o liceum ekonomicznym. Jadźka i Zosia chcą się uczyć na fryzjerkę lub kucharkę. Jak nie znajdą pracy w Siedlcach, to jedna będzie strzyc rodzinę, a druga dorabiać przy organizacji wesel.
- Żeby strzyc sąsiadów, nie musisz kończyć szkół - powiedziałam ze znawstwem. - Mój ojciec sam się tego nauczył i teraz robią sobie takie fryzjerskie maratony. Schodzą się do nas jego koledzy, najczęściej w niedzielne przedpołudnie, i jeden obcina drugiemu włosy. Ile jest przy ty śmiechu i żartów! - relacjonowałam koleżance.(…)

Dużo młodych chodzi na majówki. Są odprawiane przy kapliczce w środku wsi. To zawsze wielka atrakcja wyrwać się z domu od roboty.(…)
Dzień się powoli kończył. Zachodzące słońce dawało znak żabom, że mogą rozpoczynać swoje koncerty. Ich muzykowania nakładały się na siebie, bo dochodziły z kilku sadzawek we wsi. Samce swoim rechotem głosiły piękno tego świata i cud odradzającego się co roku życia. Ich kawalerskie popisy były konkurencją dla nas modlących się przy kapliczce i kończących każde spotkanie jakąś maryjną pieśnią.
Chwalcie łąki umajone,
góry, doliny zielone… (…)
Chwalcie z nami Panią świata…

Zanim ona zabrzmiała, modlitewne skupienie raz po raz przerywały dziwne dźwięki.
- Ałaaa!
- Parzy!
- Przestańcie! Boli!

To sympatyczni koledzy, którzy zawsze zajmowali miejsca za naszymi plecami, wprawiali w ruch wyrwane spod płotów badyle pokrzywy i smyrali nas po odsłoniętych łydkach.
- Uciszcie się tam z tyłu! - odezwała się Alina, babcia Jagody, obrzucając nas karcącym spojrzeniem.
- To chłopaki… - próbowała nas usprawiedliwić Bożena.

Znów przez kilka kolejnych minut popłynęło niczym nie zakłócane zawołanie: „Módl się za nami”, a potem śpiewne „Pod Twoją obronę...” i pieśń na zakończenie. Nie mogłyśmy się doczekać końca, żeby odpłacić chłopakom za te pokrzywy. Ledwie zabrzmiało finałowe „amen”, w ruch poszły troczki od fartuchów, na których klęczałyśmy. Teraz rozlegały się inne okrzyki:
- Ałaaa! Tylko nie po uszach!
- Przestań! Zacięłaś mnie w oko! Nic nie widzę.

W połowie drogi do domu następowało obopólne zawieszenie broni. Zwiędnięte badyle pokrzyw lądowały pod płotem, fartuchy przewieszałyśmy przez ramię i dzieliliśmy się wszyscy ciekawostkami.
- Oglądałyście dzisiaj relacje z Wyścigu Pokoju. Trzech naszych w pierwszej dziesiątce - zaczął Marek.
- Kto by to przepuścił - podchwycił Witek. - Mytnik był pierwszy, a Szozda – drugi.
- Ja też oglądam, a jak gramy w kapsle na podwórku, to ja jestem Stanisławem Szozdą, mój brat Zbyszek - Tadeuszem Mytnikiem, a najmłodsza Helenka - Januszem Kowalskim.
- Dobrze Polakom idzie. Oby tak dalej, to w Berlinie miejsca na pudle murowane, jak nie indywidualnie to w klasyfikacji drużynowej - podsumował Witek. (…)


Wiesława Kwiek


Zabawy dzieci

Przyszła wiosna, słońce świeci,
na podwórko biegną dzieci.
Jaś do ręki piłkę bierze,
Zenek jeździ na rowerze.
Basia fika na trzepaku,
zerka okiem na chłopaków.
- Który zgrabny? Który sprytny?
Albo zmyślny, albo bitny?
Bez poklasku ten kolega,
z którego zwykła lebiega.

Przyszła wiosna, świeci słońce,
ale pusto dziś na łące.
Na podwórku przed blokami
nikt nie goni za kotami.
Nikt nie pogra z innym w klasy,
choć jest na zwycięstwo łasy.
Jeden z drugim w komputerze
siedzi i za gry się bierze.
Tamten ranny, ten ukryty,
tu potworek raz zabity
drugie życie ma, więc wstaje
i już innym cios zadaje.
Wirtualny świat pochłania
Julkę, Zosię oraz Frania.

Słońce coraz mocniej grzeje,
na boisko wietrzyk wieje.
Żadnych harców, żadnych krzyków,
gonitw, przezwisk, śmichów-chichów.
Wszyscy siedzą w swych komórkach
i nie wyjdą na podwórka.
Babcia załamuje ręce,
nie chce o grach słyszeć więcej.
Po namyśle jedno powie:
- Ten świat dziś stanął na głowie!!

                                                               Wiesława Kwiek

« wróć | komentarze [1]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Pięknie Pani pisze.

gra
2022-06-21 00:18:46
Strona 1/1






Dane kontaktowe