Opowiem Ci o przeszłości - Historia jednego skweru
To tytuł cyklu, który rozpoczęliśmy z nowym rokiem szkolnym. Będą się w nim pojawiały moje opowiadania (lub ich fragmenty) pochodzące ze zbioru "Mgliste sny minionych dni” oraz nowe teksty przygotowywane do druku. Wszystkie są oparte na prawdziwych relacjach ludzi - świadków bądź uczestników niezwykłych wydarzeń. Wielu z nich już nie ma wśród żyjących, więc zdążyłam w ostatniej chwili poznać i utrwalić ich historię. Mam nadzieję, że ten cykl zainspiruje Czytelników do uważnego wsłuchania się w to, co mają nam do powiedzenia dziadkowie czy pradziadkowie. Wysłuchają, a potem zechcą zapisać, przekazać innym. Chętnie poznam ciekawe opowieści, by potem je literacko wykorzystać w kolejnych opowiadaniach. Można się ze mną kontaktować elektronicznie: kwiek.wieslawa@gmail.com
***
Pomysł, aby św. Rocha obrać patronem naszego miasta powstał kilka lat wcześniej, kiedy władze samorządowe i kościelne uznały wspólnie, że to będzie dobra okazja, by uczcić jubileusz 590-lecia Sokołowa i 600-lecia parafii pw. Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny.
Historię Polski można poznawać w różny sposób, m.in. śledząc nazwy zmieniających się ulic i placów. „Słuszny” patron niejednokrotnie przestawał nim być, gdy zmieniała się władza. Tak było ze skwerem u zbiegu Wolności i Długiej.
Sokołowskie odpusty na św. Rocha były sławne w całej okolicy. Mniej znany jest sam święty, choć to bardzo ciekawa postać.
Historia jednego skweru
(…) - Św. Roch - żyjący w XIV wieku patron lekarzy, aptekarzy, ogrodników, rolników, szpitali, opiekun zwierząt domowych, chroniący od zarazy… - czytał ze swojego smartfona Czarek, żeby w oczach babci Stefci wypaść lepiej od Rafała.
- Kiedyś w Sokołowie był mały kościółek św. Rocha. Stał mniej więcej w tym miejscu, gdzie są teraz korty przy konkatedrze – odezwał się wujek Janusz. - Potem, po zbombardowaniu miasta przez Rosjan w lipcu 1944 roku i zniszczeniu kościoła świętego Michała, przez jakiś czas pełnił funkcję kościoła parafialnego. Byłem tam bierzmowany.
- A rzeka Kościółek wzięła nazwę od tego kościółka? - zapytałam, bo kiedyś brałam udział w konkursie wiedzy o powiecie organizowanym przez Miejską Bibliotekę Publiczną i teraz mi to przyszło do głowy.
- Kto tam wie, czy z tym kościółkiem to prawdy, czy legendy. Pewne jest, że od wieków ważnym wydarzeniem religijnym i społecznym w tym regionie były odbywające się w Sokołowie Podlaskim odpusty na św. Rocha, które gromadziły rzesze wiernych - odpowiedziała mama.
- Taki święty patron to wam może coś w niebie po znajomości załatwić, np. mniejsze podatki albo… - nie dokończył Czarek, zgromiony wzrokiem matki.
- Ładny pomnik mu postawili na skwerze nad Cetynią przy ulicy Wolności. I taki wysoki postument daje nadzieję, że świętemu niczego nie dokleją ani nie domalują – tym razem ja ratowałam ciotecznego brata z opresji.
- A tam już nie stoi ksiądz Pielasa? - zagadnął wujek.
- No właśnie, komu przeszkadzał budowniczy katedry? To był chyba słuszny bohater, po tych niesłusznych z Chodakowa? - znajomością miasta i historii zabłysnęła ciocia.
- Może go zdjęli z piedestału, kiedy się dowiedzieli, że grywał namiętnie w karty u Irenki Kucewiczowej razem z resztą sokołowskiej powojennej śmietanki? - głośno myślał wujek.
- Ludzie opowiadali, że w tym hotelu przy Rogowskiej w ścisłej tajemnicy grali w preferansa na pieniądze. I ktoś rzucił pomysł, może doktor Perłowski, a może Janek Adamczyk, żeby od każdej wygranej jakiś procent szedł na budowę nowego kościoła.
W ten oto sposób po każdym takim karcianym wieczorze ksiądz Pielasa mógł coś dołożyć do skarbonki, gdzie gromadził środki na nowy kościół.
- Może grywał, a może tylko bywał. Fakt, że katedrę postawił i w bardzo niedługim czasie. A to przecież wielki kościół, więc samo zgromadzenie materiałów musiało kosztować. Zwłaszcza w czasach, gdy na wszystko były potrzebne asygnaty - odezwała się ciocia. - W 1948 przystąpiono do wznoszenia obecnego kościoła p.w. Niepokalanego Serca NMP, a ukończono go w 1953 roku.
- Tam, w tych gruzach kościoła św. Michała działy się straszne rzeczy… - zasmuciła się babcia. - Ileż tam ludzi UB załatwiło w ‘44 i ‘45 roku … - dodała.
- No właśnie, na budynku przy Kilińskiego jest taka tablica z informacją - przypomniałam sobie. - Chodziłam tam na angielski.
Czarek znowu grzebał w swoim smartfonie, nie zważając na to, że matka co jakiś czas próbowała mu go zabrać. W końcu dała spokój, tylko posyłała mu karcące spojrzenie. Wreszcie oderwał się od ekranu swojej zabawki i zapytał:
- A jak to było z tymi bohaterami z Chodakowa, bo tu mi się wyświetlają różne dziwne rzeczy?
- Wujek jest z Sochaczewa, niech ci opowie, bo Chodaków to dzielnica tego miasta – włączyła się babcia, która uporała się z obiadem, usiadła wygodnie w fotelu i przysłuchiwała się naszym rozmowom. Liczyłam na to, że da się sprowokować do dłuższych opowieści, bo pamięć miała jeszcze znakomitą, choć, jak sama o sobie mówiła, ósmy krzyżyk już jej szedł...(…)
Wiesława Kwiek
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu