29
2022
2021-09-14

Opowiem Ci o przeszłości - Dożynki w Tchórznicy


Przeszłość - jest to dziś, tylko cokolwiek dalej, (...) nie jakieś tam coś, gdzieś, gdzie nigdy ludzie nie bywali.
C. K. Norwid „Przeszłość”

O dawnych obyczajach opowiedziały mi panie: Irena Filipczuk i Danuta Kalinowska (z domu Pilarska). Osobowość Jadwigi i Tadeusza Pilarskich, Ich społecznikowska pasja sprawiły, że Tchórznica przez lata zdecydowanie się różniła od okolicznych wsi.

Dożynki w Tchórznicy

(…) Kiedy już przyszła ta dożynkowa niedziela, cała wieś była wysprzątana i przystrojona, a na drodze przy chodniku leżały kamienie pobielone wapnem. Na frontowej ścianie Domu Ludowego przyciągała wzrok dekoracja z kwiatów i zbóż, pod którą stał stół przykryty białym obrusem. Tam mieli zasiąść wszyscy zaproszeni goście, z gminy i z Sokołowa, bo nasza pani Pilarska była przewodniczącą Komisji Kultury przy Starostwie Powiatowym.

Po mszy w kościele i obiedzie placyk w centrum wioski zaczął się zapełniać mieszkańcami Tchórznicy i przyjezdnymi, którzy tłumnie, furmankami i na rowerach, zjechali z okolicy. Tymczasem w najdalszym końcu wsi, hen pod lasem formował się orszak dożynkowy. Na znak dany przez pana Pilarskiego wyruszył w kierunku centralnego placu. Ważna była kolejność przemarszu jego uczestników, bo pomyślana tak, by przedstawiała trud pracy chłopa od orki do zbioru plonów. Miała też ilustrować postęp i prezentować nowe narzędzia do pracy na roli.

Na początku szła kapela, grając skoczne ludowe melodie na zmianę z pieśniami chóru, które niosły się daleko na puste już teraz ścierniska. Tuż za nią szedł Heniek z Ignacowym koniem i swoim drewnianym radłem. Ogolił się dokładnie na tę okazję, podkręcił wąsy i uczernił je sadzami, żeby nie zauważyli, że powoli sypie się mu tu i ówdzie siwizna. Minę miał dziarską. Czapkę zsunął zawadiacko na tył głowy. Kroczył dumnie z powagą, świadom swojej roli w widowisku. Rozległy się pojedyncze brawa, do których dołączyli się goście zza stołu.

W niewielkiej odległości za Heńkiem szedł inny gospodarz prowadzący w zaprzęgu drewniane brony. Za nimi pojawiło się dwóch siewców opasanych wielkimi fartuchami uszytymi z płótna utkanego przez kobiety zimą na krosnach. Raz po raz sięgali rękami do podołka przewiązanego przez jedno ramię i rozrzucali zamaszystym ruchem plewy, niby to zboże. Potem szli chłopi z kosami oraz kobiety z sierpami i małymi snopkami żyta, udając koszenie. Kosiarze zatrzymali się w pół drogi, wyciągnęli osełki. Zgrzytnęły kamienie o ostrza kos, zadźwięczały znaną od wieków melodię, wtórując pieśni intonowanej przez kobiety. Na końcu nad głowami gospodarzy śmigały cepy, naśladując młockę.

Tak było do czasu, kiedy na wieś nie wkroczyły maszyny. Od kilku lat barwny korowód wzbogacił się w drugą postępową część widowiska. I tak, zachowując kolejność upraw, po kamiennym bruku, toczyły się z chrzęstem i warkotem; traktor z pługami, siewnik i ciągnięta młocarnia, na której stali rolnicy udający wrzucanie snopków do maszyny. Pochód zamykał kombajn zbożowy, czerwony Bizon - duma tutejszego SKR-u (Spółdzielni Kółek Rolniczych). Cały ten pokaz był nagradzany entuzjastycznymi brawami zebranej publiczności.

Teraz przed stół z oficjalnymi gośćmi podchodziła grupa obrzędowo - śpiewacza. Dziewczęta założyły białe bluzki i kwieciste spódnice. Chłopcy w jasnych wykrochmalonych koszulach, z twarzami czerwonymi od słońca, zmęczenia i przejęcia nieśli dożynkowy wieniec. Najpierw go trzeba było ośpiewać, a dopiero potem postawić ostrożnie na ziemi przed stołem. Wtedy do niego podeszła para gospodarzy; on na białym ręczniku niósł ogromny bochen wypieczony z mąki pochodzącej z tegorocznego zbioru,
a ona – dzbanek miodu.

I ten moment był najbardziej doniosły i wzruszający w całej uroczystości. Młodzież od wieńca otoczyła parę gospodarzy i wszyscy, unosząc wysoko ponad głowy dorodny bochen, śpiewaliśmy od lat tę samą pieśń:

Błogosławiony chleb ziemi czarnej.
wieczna miłość i wieczny trud.​
Dar matczyny radosny, ofiarny
Matki Ziemi i słońca płód.
Daj nam, Boże, powszedniego chleba,
z Ziemi naszej słonecznego nieba.
Błogosławiony chleb ziemi czarnej,
wieczna miłość i wieczny trud.
Pozdrawiamy cię, Ziemio rodzona
w majestacie rodnych sił.
Pługiem chcemy się wedrzeć do łona,
do tętniących Matki żył.
Będziem orać ojcowską ziemię.
Wydrzem z ziemi życia tajemnicę.
Pozdrawiamy cię, Ziemio rodzona
w majestacie rodnych sił.


Teraz kładliśmy ten chleb na stole prezydialnym przed sołtysem, wójtem i starostą, prosząc, by go sprawiedliwie podzielili. Sprawiedliwie niech chleb w rękach waży sprawiedliwa, dobra dłoń. Niech się krzywda nikomu nie zdarzy.Ziemio - Matko od krzywdy broń. Sprawiedliwie dzielcie chleb, ojcowie. Łzy sieroce czekają i wdowie. Sprawiedliwie niech chleb w rękach waży sprawiedliwa, dobra dłoń.

Najwyższy rangą gość, w tym roku starosta z Sokołowa, podziękował za dar chleba i rolniczy trud. Wziął nóż i dzielił bochen na małe kawałeczki, by dla wszystkich starczyło. Ja i reszta dziewczyn z zespołu śpiewaczego stałyśmy w pobliżu, by go wesprzeć w tych działaniach. Rozłożone na tacach kawałki obficie polane miodem roznosiłyśmy z uśmiechem wszystkim zebranym. Teraz już mogłyśmy odetchnąć z ulgą, że wszystko się udało. Zadowolenie i duma, jakie czytałyśmy z twarzy państwa Pilarskich, były dla nas największą nagrodą. Oni to jako gospodarze i organizatorzy widowiska zabierali do Klubu Rolnika lub na swoją posesję najważniejszych gości na poczęstunek, a pozostali - młodzi i starsi- bawili się w remizie, gdzie do tańca przygrywała kapela Ziuńków. Ostatnie takie dożynki odbyły się w 1989 roku.

Wiesława Kwiek

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe