Odszedł Profesor Henryk Wiśniewolski
W środę 3 grudnia, w wieku 99 lat zmarł Henryk Wiśniewolski – człowiek wpisany w krajobraz naszego miasta, nauczyciel matematyki i wychowawca wielu pokoleń uczniów Liceum Ogólnokształcącego w Sokołowie Podlaskim. Msza pogrzebowa była sprawowana 6 grudnia w kościele Księży Salezjanów w Sokołowie Podlaskim, ceremonia pogrzebowa miała miejsce w Siedlcach na Cmentarzu Janowskim.
W czasie nabożeństwa w kościele p.w. Jana Bosko swojego parafianina wspominali ks. Dariusz Matuszyński - dyrektor szkoły salezjańskiej i ks. Stanisław Stachal – proboszcz parafii, który podkreślił między innymi, że zmarły był człowiekiem głębokiej wiary
i to nie była wiara na pokaz. List burmistrza Bogusława Karakuli o zasłużonym mieszkańcu naszego miasta odczytał wiceburmistrz Krzysztof Dąbrowski. W imieniu społeczności I LO Profesora pożegnała dyrektor Teresa Oliwińska. Były obecne poczty sztandarowe I LO i Salezjańskiego LO. Liczni uczestnicy mszy pogrzebowej wysłuchali też wypowiedzi absolwentki I LO z r. 1967, która wspominała, że klasa spotykała się z profesorem, odwiedzili go w 90. urodziny, mieli plan uczczenia stulecia urodzin, „ale Boży plan był inny”.
Henryk Wiśniewolski urodził się 20 czerwca 1920 roku we wsi Poświętne koło Łap w religijnej rodzinie rolniczej. W latach 1927 - 1934 uczęszczał do szkoły podstawowej w rodzinnej miejscowości, następnie uczył się w prywatnym gimnazjum księży salezjanów w Jaciążku k/Makowa Mazowieckiego, a tzw. małą maturę zdał w państwowym gimnazjum im. Lelewela w Warszawie na ulicy Złotej. Podjął naukę w liceum w Różanymstoku, ale edukację przerwała wojna. Uczył się w domu, a w 1945 roku zdał maturę w Łapach. W latach 1945-1949 studiował na wydziale humanistycznym i matematycznym Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Gdańsku, w latach 1957-1962 na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie miał szansę na pracę naukową. Wybrał jednak pracę z młodzieżą, realizując swoje powołanie. Pracę pedagogiczną rozpoczął tuż po wojnie w Poświętnem, pracował też w Suwałkach, a w latach 1950-1980 w Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Skłodowskiej-Curie w Sokołowie Podlaskim. Był też metodykiem. Już jako emeryt uczył przez sześć lat łaciny w pomaturalnej szkole medycznej w Sokołowie Podlaskim. Obdarzony był darem niezwykłej pamięci, bez trudu rozpoznawał swoich byłych uczniów, potrafił przypisać ich do odpowiedniego rocznika i klasy. Interesował się ich życiowymi osiągnięciami i problemami.
W trudnych czasach komunizmu nie ukrywał swojej wiary. W wywiadzie udzielonym w 2010 roku uczennicom I LO wspominał: „Do partii nie należałem, żona też nie. Proponowano mi, ale powiedziałem: jestem wierzący” […] „Rada Państwa przyznała mi Krzyż Kawalerski. Podziękowałem za fatygę, ale nie chciałem przyjąć krzyża. Odmowę uzasadniłem pobytem na emeryturze. Przyjąłbym odznaczenie jako nauczyciel pracujący, ale nie jako emeryt. Był wtedy stan wojenny. Było trochę pogróżek z tego powodu. Byłem bezpartyjny. Chciano mnie skaptować do WRON-u, do PRON-u”. Krzyż Kawalerski przyjął w roku 2000.
Zaangażowany w przemiany ustrojowe w ojczyźnie, w 1989 r. został wiceprzewodniczącym Powiatowego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”, a w latach 90. był bardzo aktywnym radnym Rady Miejskiej w Sokołowie Podlaskim. Działał w wolontariacie, jako radny – senior pełnił dyżury w starostwie, zawsze otwarty na problemy innych. Udzielał też bezpłatnych korepetycji w oratorium księży salezjanów. Po roku 1980 wielokrotnie pieszo wędrował na Jasną Górę - cztery razy z pielgrzymką warszawską, cztery razy z siedlecką i dziewięć razy z drohiczyńską. Z pieszą pielgrzymką dotarł też do wileńskiej Ostrej Bramy, co było realizacją jego wielkiego marzenia. Odwiedzał I LO, był zapraszany na uroczystości, przychodził też do innych sokołowskich szkół, zostawiał pożyteczne lektury. Zawsze z otwartym umysłem, widział problemy kraju, dużo czytał, pisał, zajmował się etyka, bo tej, jak mówił, brakuje. Wyznawanym wartościom takim jak wiara, patriotyzm, rodzina, był wierny do końca swojego aktywnego życia.
W pamięci swoich uczniów zapisał się jako znakomity, wymagający nauczyciel matematyki, z sympatią i szacunkiem nazywany „Listkiem”. Jego podopieczni bez trudu zdawali egzaminy wstępne na wyższe uczelnie. Jak stwierdził jeden z nich, profesor Wiśniewolski „potrafił wydobyć z nas to, co gdzieś tam było, ale nie zawsze chciało się ujawnić”. Lista osób zawdzięczających swemu nauczycielowi matematyki wiedzę i umiejętności jest długa. Zachowali Go w swych serdecznych wspomnieniach. Pozostał dla nich autorytetem i wzorem, nauczycielem o wielkiej kulturze osobistej i osobowości humanisty, pogodzie ducha i wielkim sercu oddanym swojej pracy.
Żona profesora, Antonina Wiśniewolska, również pracowała w I LO, gdzie była cenionym biologiem. Razem wychowali trzech synów, którzy ukończyli znakomite uczelnie i odnoszą sukcesy zawodowe, podobnie jak wnukowie wyjątkowych dziadków.
J.O.
Fot. J.O.; I LO w Sokołowie Podlaskim
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu