2013-10-04
Ocalić od zapomnienia
Niedawno w telewizji pokazali polsko-rumuński film „Złoty pociąg”, opisujący wojenne losy polskiego złota, wywiezionego do Anglii we wrześniu 1939 roku. Historia polskiego złota znana jest wszystkim interesującym się II wojną światową, ale niewielu wie, że w tej historii znaczący udział miał nasz rodak Krystyn Ostrowski – dziedzic z Korczewa.
Akcja ratowania polskiego złota rozpoczęła się 5 września 1939 roku w Warszawie. Ze skarbca banku przeniesiono umieszczone w zaplombowanych skrzynkach sztabki złota, pieniądze i papiery wartościowe w workach do 12 samochodów ciężarowych i autobusów, które pod ochroną wojskową wyruszyły do Rumunii. Ten kraj nie tylko zgodził się przyjąć polskich uchodźców wojennych, ale też polski skarb narodowy. Nie była to decyzja łatwa, skoro neutralna Szwecja odmówiła. Decyzję tę premier Rumunii przepłacił życiem, zamordowany przez rodzimych faszystowskich bojówkarzy.
Droga skarbu wiodła aż do portu Konstancji, gdzie na ładunek czekał francuski okręt. Kolumna samochodów przemieszczała się bocznymi drogami, najczęściej nocą, a i tak była ciągle bombardowana przez niemieckie samoloty. Jednym z szoferów okazał się niemiecki agent naprowadzający na nią samoloty z czarnymi krzyżami wywiadu. Nie będę streszczał filmu Bohdana Poręby, ale zachęcam do obejrzenia go na Yutubie, bowiem w ciekawej, sensacyjnej formie ukazuje on kawałek naszej historii.
W tym „złotym” epizodzie brał udział Krystyn Ostrowski. Był on przydatny w czasie podróży przez kilka krajów Europy ze względu na znajomość języków obcych i kontakty w sferach dyplomatycznych i arystokratycznych krajów, przez które trzeba było polski skarb przetransportować. Opis tej podróży można znaleźć na stronie Pałacu w Korczewie. Przytaczam go (ze skrótami) za zgodą uczestniczki tej eskapady, hr. Beaty Ostrowskiej – Harris.
W dniu 4 września 1939 roku u premiera Felicjana Sławoja-Składkowskiego zameldowali się pułkownicy Ignacy Matuszewski i Adam Koc oraz minister handlu Henryk Floyar-Rajchman. Oznajmili premierowi, iż z polecenia ministra skarbu i wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego podjęli się zadania ewakuacji złota Banku Polskiego z Warszawy. Jeszcze tego samego dnia autobusami należącymi do Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych wywieziono z Warszawy pierwszą dużą partię złota. Skierowano ją do Brześcia n. Bugiem. Trasa wiodła przez Siedlce i to tam prawdopodobnie płk Matuszewski zboczył do Korczewa i namówił Krystyna Ostrowskiego, aby dołączył do „złotego” transportu. […]. Już wówczas prawdopodobnie zdawano sobie sprawę, że złoto trzeba będzie ewakuować przez Rumunię i kraje Bliskiego Wschodu do Francji. Ostrowski, który znał położone tam kraje, władał językami obcymi i miał rozliczne znajomości z racji swej pracy w agendach Ligi Narodów, mógł okazać się osobą niezastąpioną.
Do transportu polskiego złota dołączył Krystyn Ostrowski, jego żona Wanda, nieletnia córka Beata i matka Helena z Tyszkiewiczów Ostrowska. Poruszali się w kolumnie ewakuacyjnej własnym samochodem. Niestety, niewiele wiadomo o udziale Krystyna Ostrowskiego w „odysei” polskiego złota. Towarzyszył transportowi skarbu Banku Polskiego aż do Bejrutu, gdzie znalazł się on pod opieką sojuszników francuskich. Jego rola musiała być znaczna, skoro uczestniczył w naradach kierownictwa transportu, podczas których podejmowano ważne decyzje pozwalające ujść pogoni niemieckich agentów i skutecznie pokrzyżować plany przechwycenia skarbu przez władze niemieckie i sowieckie.
[…] Beata Ostrowska - Harris, która jest obecnie jedynym żyjącym uczestnikiem tej niezwykłej eskapady, pamięta, iż podróżowali w ciągłej obawie przed bombardowaniami. Ich samochód, wypełniony szklanymi zbiornikami benzyny, był istną bombą, która mogła eksplodować i zabić wszystkich w razie zwykłego wypadku lub niemieckiego nalotu. Pamięta, iż matka, aby pokryć koszty pobytu w Bejrucie, musiała sprzedać cenną kolię.
Po wyjeździe Krystyna Ostrowskiego do Francji, w Polsce przebywała tylko hrabianka Renata Ostrowska, która pracowała jako pielęgniarka w warszawskim Szpitalu Maltańskim. Niosła pomoc rannym żołnierzom i cywilom, których w dniach oblężenia stolicy było coraz więcej. W swoich wspomnieniach opisała dramatyczny epizod owych tragicznych dni, kiedy to tuż obok niej wybuchł niemiecki pocisk; cudem uniknęła wówczas śmierci.
Po zakończeniu kampanii wrześniowej i nastaniu niemieckiej okupacj, dobra korczewskie zostały oddane w zarząd niemiecki. Ponieważ na pobliskim Bugu przebiegała granica pomiędzy strefą okupacji niemieckiej i sowieckiej, w pałacu ulokowali się niemieccy pogranicznicy. Żołdacy bezceremonialnie obchodzili się z pałacem, dewastując niedawno z tak wielkim trudem odremontowane wnętrza. Ku ich zaskoczeniu jesienią 1939 r. w pałacu pojawiła się Renata Ostrowska, żądając rozmowy z dowódcą. Gdy ten się zjawił, spokojnie oświadczyła, iż jest właścicielką i zamierza ponownie zamieszkać w swej rezydencji. O dziwo, niemiecki oficer zgodził się spełnić jej życzenie i wkrótce wojsko zwolniło pokój ojca, w którym zamieszkała. Niestety, warunków do pobytu na stałe w pałacu nie było. Niemieccy żołdacy panoszyli się wszędzie, zachowywali się ordynarnie i hałaśliwie, niszczyli wyposażenie pałacu. Renata Ostrowska opuściła Korczew, a wkrótce i Polskę. Wyjechała do Włoch jako członek Zakonu Maltańskiego, aby złożyć sprawozdanie z jego działalności na terenie Polski. Z Włoch pojechała do Francji, gdzie po raz pierwszy od wielu miesięcy spotkała się z najbliższą rodziną.[…]
10 maja ruszyła wielka ofensywa niemiecka na Francję, Belgię i Holandię. Bardzo szybko siły alianckie zostały oskrzydlone i zmuszone do bezładnego odwrotu. Polscy uchodźcy cywilni raz jeszcze musieli uciekać przez pancernymi czołówkami Wehrmachtu.
Dzięki temu, iż Ostrowscy dysponowali własnym samochodem, mogli szybko wyjechać na zachód i dotrzeć do granicy hiszpańskiej i dalej do Portugalii. Władze portugalskie umieściły ich w ośrodku dla uchodźców wojennych w Caldas da Rainha. Pobyt Ostrowskich w Portugalii przedłużył się do kilku lat. Jedynie losy Renaty potoczyły się inaczej. Z Francji w 1940 r. wyjechała do Casablanki w Maroku, skąd po pewnym czasie przedostała się do Wielkiej Brytanii.
O pobycie Ostrowskich w Portugalii znajdujemy kilka wzmianek w pamiętnikach Stanisława Schimitzka, przedwojennego szefa Departamentu Administracyjnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w Portugalii kierującego z ramienia rządu polskiego Komitetem Opieki nad Uchodźcami oraz akcją pomocy humanitarnej dla rodaków pod okupacją niemiecką. Portugalia była krajem neutralnym i dzięki temu istniała możliwość wysyłania do kraju paczek z pomocą żywnościową i odzieżową.
Schimitzek pisze, iż w działalność charytatywną zaangażował się Krystyn Ostrowski. Dzięki swemu wykształceniu, obyciu towarzyskiemu i znajomości języków brał udział w pertraktacjach z władzami portugalskimi i uczestniczył w pracach polskiego komitetu i Komitetu Międzysojuszniczego, który koordynował działalność charytatywną dla obywateli państw koalicji antyniemieckiej przebywających na terenie Portugalii. […]Wanda Ostrowska również nie marnowała czasu. Oddała się swojej artystycznej pasji. Jej akwarele wystawiane były z powodzeniem w lizbońskiej galerii przy rua San Pedro de Alcántara. Obrazami hr. Ostrowskiej udekorowano pomieszczenia polskiej świetlicy w Lizbonie.
Dla postawy Ostrowskich w tym okresie znamienny jest fakt, iż w czasie, gdy obawiano się niemieckiej inwazji na Portugalię, zgodzili się odstąpić swe miejsce w transporcie ewakuacyjnym do Anglii osobom bardziej zagrożonym represjami nazistów. […]
Kres portugalskiego rozdziału w wojennej epopei Ostrowskich nastąpił w 1942 r., kiedy to samolotem odlecieli do Anglii. Hrabia Krystyn wypełnił z powodzeniem zleconą mu przez Schimitzka misję poinformowania władz polskich w Londynie o sytuacji polskich uchodźców w Portugalii.[…] W Londynie Krystyn Ostrowski, a potem również jego starsza córka, która przybyła z Casablanki, aktywnie uczestniczyli w życiu publicznym. Hrabia Krystyn stał się jednym z czołowych działaczy utworzonej w połowie 1949 r. Niezależnej Grupy Społecznej – organizacji, która skupiała emigrantów o różnych światopoglądach zrażonych dotychczasową polityką działających na Zachodzie polskich partii politycznych. NGS stała na stanowisku kontynuowania na obczyźnie walki o niepodległość Polski w oparciu o zasadę legalizmu, czyli prawnej kontynuacji II Rzeczypospolitej w warunkach emigracyjnych. [..] Krystyn Ostrowski był członkiem komisji Skarbu Narodowego w Wielkiej Brytanii.
Renata Ostrowska po wojnie rozpoczęła pracę w BBC, gdzie prowadziła nawet własną audycję radiową. W środowisku emigracji polskiej dużo plotkowano o jej romansie ze Stanisławem Cat-Mackiewiczem, przed wojną redaktorem wileńskiego Słowa, dużo publikującym również na emigracji. Mackiewicz był ważną personą jako członek uchodźczego parlamentu Rzeczypospolitej i błyskotliwym, a zarazem bardzo kontrowersyjnym publicystą. Zadedykował Renacie Ostrowskiej jedną ze swoich najważniejszych książek o królu Stanisławie Auguście Poniatowskim. Po wojnie Mackiewicz był krótko premierem rządu RP na uchodźstwie.
W 1956 r., Mackiewicz wrócił do Polski, co komuniści wykorzystali w swej propagandzie przeciwko emigracji niepodległościowej. Jak pisze prof. Krzysztof Tarka: „W niemałej mierze na decyzję Mackiewicza o powrocie do kraju wpłynęła również »wielka tragedia osobista« (porzuciła go przyjaciółka – Renata Ostrowska)”. Mackiewicz często wspominał w listach do znajomych piękną hrabiankę, a wydaną w Warszawie książkę zatytułował „Zielone oczy”, bo – jak napisał do przyjaciela – „Renata ma oczy tego koloru”. Ku jego rozpaczy, Renata do Polski przyjechać nie chciała i ich drogi ostatecznie się rozeszły.
Ostrowscy do komunistycznej Polski nie wrócili, a ich majątkiem „zaopiekowały” się władze Polski Ludowej. Grunty orne rozparcelowano w ramach reformy rolnej, która miała pozyskać dla nowej władzy masy chłopskie. Pałac przejęło państwo, ale zamiast go zabezpieczyć i przeznaczyć na pożyteczne cele, dopuściło najpierw do rozgrabienia jego wyposażenia, a potem całkowitej dewastacji. Pod koniec rządów komunistycznych stan pałacu w Korczewie był tak zły, iż wydawało się, że wkrótce zniknie z powierzchni ziemi, a wraz z nim pamięć o Ostrowskich herbu Rawicz.
Na szczęście tak się nie stało. Mieszkające w Wielkiej Brytanii córki hr. Krystyna Ostrowskiego nie zapomniały o kraju swego pochodzenia i rodowych dobrach. W 1983 r. Beata Ostrowska przywiozła do Korczewa prochy ojca, zmarłego w Londynie trzy lata wcześniej, i pochowała w krypcie kościoła w Knychówku. W końcu lat osiemdziesiątych w Korczewie była również Renata Ostrowska. Wstrząsnęły nią rozmiary dewastacji pałacu, ale nie poddała się rozpaczy i wspólnie z siostrą postanowiły ratować rodzinną posiadłość.
Dzięki upadkowi komunizmu w Polsce możliwe stało się odzyskanie pałacu i części parku obejmującego 15,5 ha. W 1990 r. obie siostry wróciły do Polski i wzięły się za ratowanie zabytkowej rezydencji swych przodków. Wymagało to wielu zachodów, ogromu pracy i niemałych pieniędzy. Pracy nad ratowaniem rezydencji w Korczewie poświęciły się nie tylko obie siostry, ale również mąż p. Beaty, rodowity Brytyjczyk Rodney Harris oraz ich dzieci.
Dziś pałac w Korczewie, chociaż restauracja wnętrz daleka jest jeszcze od zakończenia, znowu cieszy oko piękną, klasycystyczną elewacją. Znając upór i zaangażowanie pani Beaty Ostrowskiej Harris i jej rodziny można być przekonanym, że Korczew już wkrótce będzie zaliczany do rzędu największych turystycznych atrakcji Podlasia.
Wacław Kruszewski
« wróć | komentarze [1]