Obrona (nie)konieczna
Nie czujemy się bezpieczni nie tylko na ulicy, w parku czy miejscu pracy, ale i we własnym domu. Świadczy o tym deklarowana przez coraz większą liczbę Polaków chęć posiadania broni, albo innych środków obrony dostępnych bez zezwolenia. Niestety, polskie prawodawstwo nie wychodzi tu obywatelom naprzeciw. Rynek handlu bronią od dwóch lat niemal całkowicie zamarł. Broni przybywa, owszem, ale tylko… u bandytów.
Jak wynika ze statystyk, co roku dochodzi w Polsce do kilku tysięcy przestępstw z użyciem tzw. niebezpiecznych narzędzi (a więc nie tylko broni palnej, ale i noży, pałek, kos itp.). Są to napady, rozboje, wymuszenia rozbójnicze, rabunki mienia prywatnego i społecznego. Coraz częściej dochodzi do brutalnych napadów na mieszkania prywatne. Nic więc dziwnego, że coraz więcej z nas wychodzi z domu uzbrojonych. I niekoniecznie od razu w pistolet czy rewolwer. Pewności siebie dodaje miotacz gazu, paralizator elektryczny czy nóż sprężynowy.
W jaką broń najłatwiej i najtaniej się zaopatrzyć? Co możemy kupić legalnie, a co na bazarze? Z jakimi problemami borykają się handlarze bronią, ochroniarze oraz zwykli obywatele chcący poczuć się bezpieczniej?
Broń dla każdego!
Obywatele krajów zachodnich, a zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, mają w domach bardzo dużo broni. To fakt, że niewspółmiernie do istniejących zagrożeń. W USA broń palną może kupić w zasadzie każdy dorosły człowiek, w krajach europejskich zgodę wydaje policja. Ale 90 procent tej broni to tzw. broń domowa: leży sobie latami w sejfie i czeka na ewentualnego włamywacza czy bandytę. W większości przypadków nigdy się nie doczeka.
W Polsce na początku lat 90. nastąpił lawinowy wzrost liczby wydawanych zezwoleń na posiadanie broni. Szczególnie zachłyśnięto się gazową - wyglądającą jak ostra, a znacznie bezpieczniejszą. Szybko się okazało, że zasięg rażenia ma 2-3 metry, czyli tyle co zwykły ręczny miotacz (taki dezodorant z gazem), że broń jest zawodna, często się zacina, a wiatr czyni z gazem cuda. Jest jeszcze jeden minus. Wyciągając spluwę gazową można sprowokować bandytę do użycia broni palnej. Bandzior nie wiem bowiem, z czego do niego mierzymy. Niemniej pistolety i rewolwery gazowe schodziły jak ciepłe bułeczki. Pozwolenie wydawała policja - szybko i tanio.
Teraz bardzo zaostrzyła ona kryteria ubiegania się i namnożyła niezbędnych do spełnienia warunków - zarówno jeśli chodzi o broń ostrą, jak i gazową. Dzisiaj, by zdobyć legalnie broń, trzeba wykazać się nie tylko nieskazitelną przeszłością, ale także majętnością, niebywałą wytrwałością w dążeniu do celu oraz darem przekonywania.
Tylko dla zdeterminowanych
Nie wystarczy bowiem pozytywny wywiad środowiskowy przeprowadzony przez dzielnicowego i egzamin zdany przed specjalną komisją. Trzeba ponadto przejść pozytywnie badania lekarskie i psychofizyczne - mają one wykazać, że nie jest się dotkniętym niedorozwojem umysłowym lub innym ograniczeniem sprawności, a także uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Nie mówiąc już o wymogu niekaralności, bo ten jest bezdyskusyjny.
Koszt egzaminu, badań, znaczków skarbowych i wydania decyzji zamyka się w kwocie… około 1000 zł. I to zarówno w przypadku starania o broń palną, jak i gazową. Wielu kandydatów do uzyskania pozwolenia wycofuje się więc od razu po usłyszeniu tej okrągłej liczby. A gdzie jeszcze koszt zakupu broni, amunicji, kabury czy metalowej kasetki?
Największego jednak odsiewu dokonują policjanci na podstawie przedstawianego uzasadnienia potrzeby posiadania broni. Obawa o własne bezpieczeństwo to za mało. Odmowa spotyka nawet majętnych ludzi, mieszkających w samotnie stojących domach, obawiających się napadu. Pozwolenie na broń łatwiej dostanie listonosz, prokurator, sędzia, właściciel kantoru lub lombardu, poseł albo biznesmen. Po prostu każdy wniosek rozpatrywany jest indywidualnie.
Tak kosztowna i rozwlekła procedura uzyskania pozwolenia na broń sprawia, że starających się nie ma za wielu. A wręcz z roku na rok mniej.
Rolnik ze spluwą
Przekrój zawodowy osób starających się o broń jest bardzo różny. Lekarze, biznesmeni, mieszkający na uboczu, gdzieś na kolonii rolnicy, czy listonosze. Jeden z doręczycieli chęć posiadania broni tłumaczył tak: - Jak nie trafię rabusia, to przynajmniej rzucę tym żelastwem i ogłuszę. A miotacz do niczego, za lekki… Wywołał tym ogólną wesołość wśród policjantów, ale miał rację: najlżejszy rewolwer waży pół kilo. Można takim nabić niezłego guza.
Wśród wnioskodawców o broń gazową są też policjanci, szczególnie nie mieszkający w miejscowości, gdzie pracują. Wprawdzie przepisy wewnętrzne zezwalają policjantom na przechowywanie broni służbowej w domu, ale rzadko który na to się decyduje. Wiadomo, broń ostra w domu to dodatkowa odpowiedzialność, ale i koszty (np. metalowej kasetki przytwierdzonej na trwałe do ściany lub podłogi). Co innego spluwa na gaz.
Ochroniarz bezbronny
Szacuje się, że osoby prywatne w Polsce mają legalnie ok. 500 tysięcy pistoletów i rewolwerów gazowych oraz 25 tysięcy strzelających amunicją ostrą.
W domowych arsenałach znajdują się poza tym kusze, broń elektryczna i biała. Trudno natomiast oszacować, ile broni znajduje się w rękach Polaków bez wymaganych zezwoleń, czyli nielegalnie. Rynek broni, na którym ciągle jest ruch, to broń myśliwska (o kalibrze śrutowym i kulowym). Myśliwi lubują się w zamianach, wymianach fuzji na nowsze, wzbogacaniu swego arsenału o coraz inne modele.
Pistolet czy rewolwer
Wiemy już, że w Polsce załamał się rynek handlu bronią. Dziesiątki sklepów i salonów z bronią zbankrutowało. Te, które pozostały, radzą sobie raczej gorzej niż lepiej. Czym jeszcze się w nich handluje?
Broni palnej i gazowej sprzedaje się kilka sztuk rocznie. Co poza tym? Kilkadziesiąt sztuk ręcznych miotaczy gazu, śladowe ilości paralizatorów czy wiatrówek. Przed Sylwestrem nabywców znajduje jeszcze broń hukowa, bo nadaje się jako miotacz do rac.
Większość klientów pytających w sklepach z bronią o rewolwer lub pistolet, nie zdaje sobie sprawy jak obydwa się od siebie różnią. Rewolwer ma tę przewagę nad pistoletem, że jest lekki, prosty w obsłudze i niezawodny. Ma bęben na 5-6 naboi, który się obraca i podaje naboje do lufy. Nigdy się nie zacina, co czasami zdarza się w przypadku pistoletu.
Pistolet z kolei jest szybki, ale ciężki. Posiada magazynek wkładany w rękojeść, nawet z 20 nabojami. Przed użyciem trzeba go odbezpieczyć wprowadzając nabój do komory. Także w przypadku broni gazowej mniej zawodne i skuteczniejsze w obezwładnieniu napastnika są rewolwery.
Spośród “zastępczych” narzędzi obronnych najczęściej znajdują nabywców miotacze gazu. Głównie ze względu na cenę.
Broń z “czarnego rynku”
Największym problemem dla policji wydaje się tzw. czarny rynek i broń sprzedawana na bazarach.
Prawdziwy zalew nielegalnej broni zaczął się w końcu lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych. Za niewielkie kwoty broń kupowana była od żołnierzy armii radzieckiej opuszczającej Europę Środkową oraz przemycana z ogarniętych wojną Bałkanów. Pistolety TT, kałasznikowy i tzw. strzelające długopisy znajdowały chętnych nie tylko wśród przestępców.
Ogromna ilość nielegalnej broni pochodzi z kradzieży i napadów, na przykład na myśliwych, służby leśne czy kolejowe.
Nielegalną broń, często pochodzącą z czasów wojny, ma wielu mieszkańców polskich osad i wsi. Zakopana głęboko w ziemi lub ukryta w stodole przydaje się czasem do kłusownictwa. Co pewien czas policji udaje się odzyskać mausera lub tzw. samopały. Sporadycznie trafiają się policji domowe arsenały, których nie powstydziłoby się niejedno muzeum.
Nagminnie zdarzają się przypadki przerabiania broni gazowej na ostrą. Szczególnie dotyczy to ośmiomilimetrowego waltera. Problemem są również „domowe rusznikarnie”, w których przy pomocy zwykłej tokarki dobry fachowiec jest w stanie wyprodukować na zamówienie potrzebną broń.
Bodyguard na godziny
Na początku lat 90. jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać agencje ochroniarskie. Zakładali je najczęściej byli milicjanci, pracownicy MSW i wojska. Popyt na tego typu usługi był wówczas ogromny i zresztą nie słabnie do dzisiaj. Ochrona osób i mienia, kompleksowe zabezpieczenia, monitorowanie obiektów i posiadanie załóg błyskawicznego reagowania - to tylko niektóre z usług, które agencje oferują. Od pewnego czasu niektóre z nich zajmują się konwojowaniem pieniędzy.
Coraz częściej na wynajęcie osobistych ochroniarzy dla siebie i rodziny decydują się ludzie zamożni. Znajdujący się w pobliżu ochroniarz ma zapewnić bezpieczeństwo i zapobiec napadowi czy porwaniu dla okupu. Na polskim rynku usług ochroniarskich istnieją także agencje wyspecjalizowane w ochronie lokali rozrywkowych oraz imprez sportowych, sortowaniu i przechowywaniu pieniędzy.
Śledzeni i monitorowani
Swego czasu nowością na polskim rynku pracy było pojawienie się absolwentów szkół detektywistycznych. Na rynku zachodnim zawód ten należy do popularnych i dobrze płatnych. W Polsce najstarszą, założoną w 1993 roku, jest Pomaturalna Szkoła Detektywów i Pracowników Ochrony. Słuchacze tej i podobnych szkół uczą się podstawowych przepisów prawa, posługiwania się bronią, sztuki walki, a także takich technik operacyjnych jak kamuflaż, obserwacja czy śledzenie.
Jednym z najczęściej stosowanych zabezpieczeń jest tzw. monitoring. I chociaż usługa podłączenia do systemu nie jest tania to spełnia swoje zadanie. Polega na zainstalowaniu systemu alarmowego i podłączeniu go do systemu monitorującego. W razie zagrożenia sygnał dociera do centrali, która uruchamia grupę interwencyjną lub powiadamia policję.
Coraz częściej na ten sposób zabezpieczenia decydują się właściciele prywatnych domów. - Usługa nie jest tania. Jednak tylko dzięki niej jestem spokojny o swój dom i firmę. Mogę spać spokojnie - mówi jeden z lokalnych biznesmenów.
Czy się obronię?
Jak jednak mają ochronić się przed napadem osoby, których nie stać na broń albo nie mają szans jej uzyskania? Najważniejsze jest unikanie miejsc niebezpiecznych, po drugie, nie chodzenie wieczorami i nocą samotnie po ulicy, a jeżeli już jest to konieczne - to należy brać taksówkę.
Wielu przyznaje, że nosi przy sobie “coś” do obrony: czy to miotacz gazu, pieprzu, czy też paralizator elektryczny. Niewielu skończyło kurs samoobrony. Dla wielu jednak najbezpieczniejsze są...szybkie nogi.
LESZEK KOPER
« wróć | komentarze [1]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Wychodzi na to że bespieczny jest przestępca. |
ad 2014-11-01 11:42:05 |