O huculskiej wsi.
Zastanawiałem się, co ma Politechnika Łódzka do Hucułów. Otóż w Instytucie Archtektury i Urbanistyki PŁ pracuje Zespół Architektury Wsi, który bada we wschodnich Karpatach tamtejszą architekturę drewnianą, właśnie huculską. Z okazji 10-lecia tych badań odbywała się rzeczona sesja. Tam poznałem pana dr.inż. Włodzimierza Witkowskiego, od którego dostałem kopię filmu "Cienie zapomnianych przodków" i dowiedziałem się, gdzie dostać książkę "Na wysokiej połoninie". Jeszcze w Łodzi kupiłem przez internet w wydawnictwie.
Architektura starej Huculszczyzny jest jedyna w swoim rodzaju i dlatego zainteresowała pracowników naukowych i studentów łódzkiej uczelni. Tamtejsze wsie bywały rozrzucone na ogromnych obszarach. Poszczególne przysiółki oddzielały łąki, pastwiska, lasy, czasami góry. Samotnie mieszkający gazdowie budowali z solidnych bali kompleksy domów i budynków gospodarskich otoczone potężnymi ogrodzeniami z masywnymi bramami, zwane "grażdami". Były to swego rodzaju chaty obronne, chroniące gospodarzy, zwierzęta domowe i dobytek przed dzikim zwierzem (wilki, rysie, niedźwiedzie) i nieproszonymi gośćmi. Wysoko w górach na połoninach budowano szałasy pasterskie - "koliby". W centrach wsi misterne cerkwie. Obok nich mieściła się zwykle siedziba gminy, gospoda, czasami szkoła i jakieś sklepiki. Dzisiaj pejzaż huculskich wsi psują letniskowe wille i pensjonaty, a także niezbyt gustowne domy mieszkalne. Materiałem budowlanym nie jest już wyłącznie drewno.
Jak Huculi budowali niegdyś swoje sadyby? Każdy gospodarz potrafił obrobić zwalonego smreka (świerk) i pozyskać drewno, a z niego postawić na przykład kolibę. Od trudniejszych robót byli majstrowie. Był taki w co drugiej wsi. Ci budowniczowie, najczęściej analfabeci, byli bardzo inżyniersko uzdolnieni. Nic nie liczyli na papierze tylko na "rewaszach". "Rewasz" to podłużna deszczułka albo laska, na której karbuje się wszelkie wyliczenia. Te nacięcia zastępowały wszystko do czego dzisiejszym inżynierom potrzebne są komputery. Rewasze służyły także do rozliczeń w sprawach handlowych. Dwaj kontrahenci mieli każdy po rewaszu, a przy rozliczeniach sprawdzali, czy nacięcia się zgadzają.
Gospodarstwa dawnych Hucułów opierały się na hodowli owiec, kóz, bydła, których stada z wiosną wyganiano na wysokie połoniny, i koni. Słynna do dzisiaj jest rasa koni huculskich. Są to koniki nieduże, ale bardzo wytrwałe i odporne. Jako dzielne i łagodne doskonale nadają się do hipoterapii i są wykorzystywane w Polsce. Uprawa roli (ziemie były mało urodzajne) była u Hucułów mało popularna. Dopiero w XIX wieku upowszechniły się owies, żyto, kukurydza i ziemniaki (po huculsku parabola), w dużym stopniu dzięki austro - węgierskim władzom, starającym się zapobiec występującym okresowo latom głodowym.
Dieta Hucułów była przede wszystkim nabiałowa. Mięsna przy specjalnych okazjach. Jadano bryndzę, której zapasy przechowywano w "berbenicach" - drewnianych beczułkach, które doskonale nadawały się także dla gorzałki. Jadano owcze i kozie sery, a specjałem był "budz" - świeży owczy ser. Do dzisiaj popularną potrawą jest "banysz" - taka gęsta mamałyga z kukurydzy podawana ze skwarkami, albo sosem grzybowym, a także na słodko np. z leśnymi owocami. Potrawy popijano zwykle "huślanką" - napojem mlecznym w rodzaju jogurtu. Dzisiaj niestety spotyka się tam także McDonaldy.
Motywy wsi huculskiej znalazły odbicie w polskim malarstwie i literaturze. Malowali je Grottger, Juliusz Kossak, a zwłaszcza Teodor Axentowicz - obrazy: "Pogrzeb huculski", "Święto Jordanu", "Kołomyjka". Pisali o Hucułach Wincenty Pol, Józef Wittlin, Józef Korzeniowski, a przede wszystkim Stanisław Vincenz.
Kiedy przeczytałem "Na wysokiej połoninie" poczułem niejaki żal, że odwiedzając Huculszczyznę, nie zastałem jej takiej jaką opisał Vincenz, a Sergo Paradżanow pokazał w filmie "Cienie zapomnianych przodków". Cywilizacja niszczy wiele piękna w sposób nieubłagany. Niestety.
Czeremosz.
« wróć | komentarze [0]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu