29
2022
2021-01-26

Najgorsze są pierwsze 2 - 3 minuty


Za nami pierwsze od kilku lat prawdziwe zimowe mrozy. W styczniowe dni dzieci w końcu mogło wybrać się na sanki, czy też ulepić bałwana. Temperatura w naszym powiecie w najmroźniejszych dniach dochodziła prawie do 30 stopni na minusie. I choć większość z nas myślała wtedy jedynie o ciepłej herbatce, poranne wyjście do pracy wywoływało ponury nastrój, a grube czapki, szaliki, rękawiczki i skarpety okazały się „must have”, znaleźli się również tacy, którzy na widok wskaźnika na termometrze skakali z radości. Chodzi o morsów. Dziś zapraszamy na rozmowę z 28- letnim Damianem pochodzącym z naszego powiatu, który swoją przygodę z morsowaniem zaczął jeszcze zanim stało się to modne...

Damianie, kiedy rozpoczęła się Twoja przygoda z morsowaniem?
Rok temu, jak znalazłem grupę, która morsuje na Jeziorku Czerniakowskim, od którego mieszkałem dosłownie 5 min. samochodem. Postanowiłem spróbować i się uzależniłem od zimnej wody.

Powiedz nam, skąd pomysł na taki sposób spędzania czasu? Może ktoś z Twoich bliskich morsuje i to był taki dodatkowy bodziec, który pomógł w podjęciu decyzji?
Jak byłem młodszy, zobaczyłem w telewizji grupę ludzi, która biegała w strojach kąpielowych po śniegu. Już wtedy chciałem spróbować (miałem może z 10 lat), ale jak powiedziałem mamie, to stwierdziła, żebym nie ważył się próbować, bo się rozchoruję i taki będzie tego finał. Po latach jak dowiedziałem się o grupie Morsy Warszawa Jeziorko Czerniakowskie, postanowiłem spróbować. Dołączyłem do grupy, po czym umówiłem się że starszym facetem, który na grupie szukał chętnych do wspólnego wejścia. Okazało się, że był to doświadczony mors, który poinstruował mnie co będzie potrzebne i jak robić to bezpiecznie, po czym przy spotkaniu również nadzorował całe wejście do wody oraz udzielał wskazówek dotyczących rozgrzewki, wejścia i wyjścia, gdyż każdy moment jest istotny.

Jest wiele szkół, jeśli chodzi o morsowanie – do jakiej należysz Ty? Może masz jakiegoś swojego idola?
Morsuję w myśl nauk Valeriana Romanowskiego - wykładowcy technologii drewna na SGGW, a zarazem zagorzałego "zimnolubnego", nieustannie przesuwającego granice swojej odporności. Eksponując swoje ciało no zimno, obecnie przeprowadza eksperyment, mieszkając i morsując od 2 miesięcy na zamarzniętym jeziorze w Laponii, bez żadnego źródła ciepła poza ubraniami i kąpielą w balii z ciepłą wodą raz w tygodniu. Są szkoły, które uczą zakładania butów neoprenowych, czapek czy rękawiczek, uczą niezanurzania rąk i głowy w zimnej wodzie. Valerian natomiast wyznaje zasadę- morsuj na 100%- baw się zimnem. Chodzi o to, że kiedy już decydujemy się wystawić nasze ciało na zimno, warto wykorzystać w pełni potencjał zimnej wody i zanurzyć się całym, włącznie z głową i dłońmi, które są najbardziej wrażliwe na zimno. Drugim moim idolem jest Win Hof- Holender mieszkający w polskich Karpatach, człowiek legenda, potrafiący wytrzymać w lodzie niemalże 2 godziny, przebiec maraton po pustyni bez wody, wejść na Kilimandżaro truchtem w samych szortach. Człowiek ten dzięki wypracowanej technice oddechowej potrafi kontrolować swój układ odpornościowy, co potwierdził poddaniem się wstrzyknięciu bezpiecznej ilości bakterii i zwalczając je w ciągu 15 minut, co normalnemu człowiekowi zajęłoby tydzień.

Jak należy przygotować się do morsowania?
Przede wszystkim najważniejszą rzeczą przy chęci spróbowania morsowanka jest znalezienie doświadczonej osoby, która wprowadzi nas w temat. Bardzo ważnym elementem jest rozgrzewka, to jest podwyższenie temperatury organizmu. Należy jednak rozgrzać się tylko wewnętrznie, nie dopuszczając do spocenia, gdyż grozi to przeziębieniem jeszcze przed wejściem do wody. W przypadku, kiedy dno zbiornika jest ostre bądź jezioro jest oblodzone, warto założyć buty ochraniające przed skaleczeniami. W wodzie po zanurzeniu należy jak najszybciej uregulować oddech głębokimi wdechami, gdyż ekspozycja zimnem wywołuje hiperwentylację. Po uspokojeniu oddechu należy słuchać organizmu i nauczyć się obcować z zimną wodą. Morsowanie jest ekstremalną dyscypliną i łatwo przesadzić, wpadając w hipotermię w momencie, kiedy będziemy przebywać w wodzie zbyt długo. Kiedy poczujemy drgania mięśni, należy jak najszybciej opuścić zimną wodę, dbając o jak najszybsze ubranie się. W tym celu przed wejściem należy starannie przygotować ręcznik i położyć w takim miejscu, aby z łatwością można było po niego sięgnąć. Po morsowaniu najlepszym sposobem na czerpanie korzyści z morsowanka jest pozwolenie organizmowi na samodzielne rozgrzanie się - bez ciepłych kąpieli, pryszniców, herbaty itp. Chodzi o to, żeby organizm nauczył się sam regulować temperaturę.

Czy zawsze morsujesz grupowo?
Wchodzę do wody tylko i wyłącznie w obecności innych osób, niekoniecznie współtowarzyszy morsów, zdarza mi się wchodzić w obecności osoby obserwującej mnie z brzegu, tak aby mogła zareagować w razie niebezpiecznej sytuacji, np. skurczu mięśni oraz ewentualnie mogącej pomóc podczas trudności w ubieraniu (ciało sztywnieje po morsowaniu).

Co czujesz przed wejściem do wody, kiedy już przy samym zdjęciu ubrań zimno dociera do Twojej skóry? Czy masz myśli, że nie wejdziesz, nie dasz rady?
Zawsze towarzyszy mi myśl, że jest mi zimno i nie dam rady, natomiast wszystko siedzi w głowie. Chodzi o to, żeby zwalczyć swój lęk, przepracować strach przed wejściem do lodowatej wody. Zawsze przed wejściem przypominam sobie to uczucie, kiedy organizm przepracuje pierwszy szok i wtedy robi się przyjemnie, zimno staje się nieodczuwalne, najgorsze są bowiem pierwsze 2-3 minuty adaptacji.

A co czujesz, jak już wychodzisz?
Każda wejście jest inne, natomiast zawsze przy wyjściu towarzyszy mi wielka radość i przyjemne uczucie ciepła, nawet kiedy w zeszłym tygodniu wchodziłem w Węgrowie do wody mającej 0.2 C, a temperatura powietrza sięgała blisko -20 C. Czuję się świetnie, a humor zawsze dopisuje dzięki szybkiemu wyrzutowi dopaminy i endorfin- hormonów szczęścia- do krwi. Czasem tylko ciężko jest się ubrać, gdyż mobilność ciała jest ograniczona przez to, że krew odpływa z kończyn do wnętrza organizmu przez wazokonstrykcje- czyli obkurczenie naczyń krwionośnych. Do mniej przyjemnych momentów należy też moment reperfuzji, czyli rozgrzanie naczynek, które szczególnie w koniuszkach palców powoduje dość nieprzyjemne pieczenie trwające od kilku do kilkunastu minut, w zależności od stopnia wychłodzenia ciała.

Przy jakiej najniższej temperaturze kąpałeś się?
Temperatura wody wynosiła -0.1 C, powietrza sięgała do -25 C. Chciałem wziąć także udział w organizowanym przez Valeriana evencie, morsowaniu w komorze kriogenicznej, gdzie temperatura powietrza sięgała -50C, odczuwalna -70C, jednak nie udało mi się dotrzeć.

Gdzie najczęściej morsujesz i czy jest jakieś miejsce, o którym marzysz, ale jeszcze nie miałeś okazji tam morsować?
Obecnie najczęściej morsuję nad zalewem Bardowskiego na pograniczu warszawskiego Targówka i Ząbek, wcześniej morsowałem nad Jeziorkiem Czerniakowskim na warszawskim Mokotowie.
W rodzinnych stronach także jest gdzie morsować. Aktywne grupy morsów są w Węgrowie, Siedlcach, Ostrołęce. Jest wiele miejsc, w których można zażywać zimnych kąpieli. W Internecie można znaleźć mapę morsów, która podpowiada, gdzie i kiedy można znaleźć morsujących. Na tę chwilę moim marzeniem jest skoczyć do zimnej wody z wodospadu Przesieka oraz wziąć udział w kursie u Wima Hofa, ale kosztuje 10 000 zł... W przyszłości chciałbym podjąć próbę wejścia w szortach na Śnieżkę, ale po przygotowaniu u założyciela Warszawskiego Klubu Rogatego Morsa - Jarosława Komorowskiego, który już kilka razy wszedł ze swoją grupą na szczyt.

Podobno morsowanie bardzo dobrze wpływa na naszą odporność. Zauważyłeś to na swoim przykładzie?
Jest to prawda. Trzeba zaznaczyć, iż nie jest tak, że morsy nie chorują, natomiast zdarza się to dużo rzadziej. Co prawda w zeszłym roku po sezonie morsowania nie zachorowałem ani razu, nie jest to jednak reguła.

A może oprócz tego widzisz jakieś inne pozytywne zdrowotnie efekty zimnych kąpieli?
Na pewno bardzo zwiększyła mi się odporność na zimno. Teraz potrafię wyjść w koszulce i krótkich spodenkach na dwór, gdy temperatura sięga -10C i nie odczuwam zimna, czy też wyjść w śnieżny dzień na zaśnieżony balkon bez butów.

I na koniec, czy są osoby, które zaraziłeś morsowaniem?
Na tę chwilę wprowadziłem do wody około 15 osób, z których kilka z nich obecnie naturalnie korzysta ze mną z zimnych kąpieli. Zachęcam także każdego do spróbowania. Kto tłumaczy się, że jest zmarźluchem mówię, że to siedzi tylko w głowie i jak spróbuje, to nie pożałuje. Na pewno nic się nie stanie, oczywiście jeśli zrobi to „z głową”, pod okiem doświadczonego morsa. Na koniec dodam, iż najlepsze według mnie opisanie morsowania to powiedzenie "Nie taki diabeł straszny, jak go malują". Powtarzam to każdemu pytającemu o zimne kąpiele i co potwierdza liczba osób, które w tym roku pierwszy raz spróbowały i deklarują, że nie był to ostatni raz.


Bardzo dziękuję za rozmowę, życzę Ci spełnienia wszystkich planów związanych z morsowaniem oraz dalszej odwagi i zadowolenia ze swojej pasji.

 

 

K. W.

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe