29
2022
2012-12-05

Któryś mi skrzydła przypiął...


Prelekcja wygłoszona na uroczystość setnej rocznicy urodzin Franciszka Krysiaka - Dyrektora Gimnazjum w Sterdyni w latach 1942-1950 - marzec 2010

Któryś mi skrzydła przypiął,
Mistrzu mój, zamiast szpady,
płatkami słów dziś sypiąc,
dziękuję szczerze nimi,
bo mogę do tej Ziemi
wracać jak do Hellady.
Fr. Kobryńczuk

Przez cały czas pobytu w Warszawie utrzymywał bliskie związki z Ziemią Sterdyńską oraz ludźmi z tego regionu. Wakacje spędzał w swoich rodzinnych Dzięciołach, uczestnicząc w pracach rolniczych w gospodarstwie bratanka. Mieszkał w starej rodzinnej chacie. Utrzymywał żywy kontakt ze swymi gimnazjalnymi wychowankami. Odmawiał wszelkiej pomocy materialnej z ich strony. Ile razy wybierałem się Trabantem do moich Grzymek, zabierałem też Dyrektora. Przywoziłem go pod same drzwi chaty, do której mnie zapraszał i opowiadał dokładnie, jakie drogie, pamiątkowe dla niego meble są w poszczególnych izbach, jakie przedmioty codziennego użytku, jakie obrazy i fotografie na ścianach. Odwiedziłem kiedyś Dyrektora razem z dyrektorem Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu panem mgr Kazimierzem Uszyńskim, który zaproponował, by ten dom został filią jego muzeum pod nazwą „Dom Krysiaków”. Nasz Dyrektor nie wyraził zgody.
W czerwcu 1992 r. Dyrektor był honorowym przewodniczącym na Zjeździe Absolwentów i Profesorów Gimnazjum Sterdyńskiego, w budynku Gminnego Ośrodka Kultury i Sportu w Sterdyni, zorganizowanego przy pomocy ówczesnego kierownika tego Ośrodka pana Henryka Kalatę. W gronie Profesorów, którzy nas uczyli tuż przed zlikwidowaniem szkoły, prócz zmarłego Pawła Kamińskiego i chorego Michała Plewnickiego byli wszyscy, nawet siostra Sebastiana Moskwa. Dzisiaj po 18 latach od tamtego Zjazdu spośród Profesorów została ta najmłodsza Janina Tenderenda – stała uczestniczka naszych corocznych spotkań opłatkowych w Pałacu Rektorskim w SGGW. Wszyscy inni spoczywają tam, gdzie wybiła dla nich ostatnia godzina. Mogiła Dyrektora usytuowana na placyku podarowanym mu za życia a priori przez jego uczennicę, znajduje się w Sterdyni. Chyli się nad nią zieleń, płoną lampki postawione przez Rodzinę Zmarłego, jego uczniów i społeczeństwo Ziemi Sterdyńskiej.
Dyrektor marzył o napisaniu monografii o swoim gimnazjum, którego autorami mieli być jego uczniowie. Były poczynione próby w tym celu trwające blisko cztery lata. Niestety, z różnych względów nie zostało to zrealizowane. Dopiero po jego śmierci energiczna, młoda pani profesor Teresa Zaniewska, nie krępowana żadnymi hamulcami, aktualna Kierownik Zakładu Edukacji i Kultury w SGGW spełniła jego marzenie. Przy udziale absolwentów gimnazjum sterdyńskiego powstało w 2004 r. opracowanie pt. „Hrabiowski Biały Dom”, które jest dokumentem tamtych lat, apoteozą osoby Dyrektora i Profesorów, wyrazem wdzięczności dla społeczeństwa Ziemi Sterdyńskiej, wspierającego szkołę w tych ciężkich czasach nie tylko moralnie, ale i finansowo.
Dyrektor zmarł 22 kwietnia 1996 r. w swoim mieszkaniu w Warszawie, otoczony do końca troskliwą opieką ze strony swoich wychowanków.
Z Panem Dyrektorem Franciszkiem Krysiakiem i nauczycielami sterdyńskiego gimnazjum spotkałem się po raz pierwszy we wrześniu 1946 r. Najlepiej szła mi łacina, z którą obcowałem już, kiedym się uczył na organistę w Ceranowie, Nurze i w Małkini. Organista małkiński powiedział mi, żebym dał sobie spokój z tym zawodem, żebym poszedł do gimnazjum w Sterdyni. Zakończyłem więc tę edukację z żalem, który udzielił się też mojej Mamie. Trudno. Zostałem uczniem - gimnazjalistą. Miałem czapkę ze znaczkiem. W sercu jeszcze pobrzmiewała melodia Godzinek, które grałem w ceranowskim kościele. Będąc uczniem urywałem się niekiedy z nabożeństwa w Sterdyni i jechałem do Seroczyna, gdzie w małym pounickim kościółku, na rannej mszy grałem Godzinki. Dmuchał mi w miechy przywieziony na ramie Jurek Jakutowicz, u mamy którego pani Olgi mieszkałem, w wynajętym u państwa Kieryłów domu, zwróconym szczytem w stronę kościoła.
Pan Dyrektor uczył nas chemii i fizyki, pani prof. Felicja Panak - języka polskiego i historii literatury a także francuskiego, kiedy znakomita lektorka tego języka pani Jadwiga Skarga odeszła. Wykłady z łaciny, historii, geografii, geologii, logiki i języka niemieckiego uczył znakomity pan prof. Michał Plewnicki. Matematyka była pod władzą pana prof. Tadeusza Czernika. Biologia należała do panów: inż. Eugeniusza Podowskiego, dr Jana Dybowskiego i dr lekarza weterynarii Jana Tenderendy. Religii i historii kościoła uczyli nas księża: Marian Podstawka, Antoni Paduch i Zygmunt Syroczyński, śpiewu – Antoni Bazak, wychowaniem fizycznym dziewcząt zajmowała się pani prof. Janina Tenderenda, a chłopców pan prof. Paweł Kamiński, który prowadził też zajęcia z Przysposobienia Wojskowego (PW), a potem Służby Polsce (SP), był sekretarzem i administratorem Szkoły, pisał wiersze o zabarwieniu wojskowo-patriotycznym i sztuki sceniczne. Nigdy nie stawiał nam dwójek. Był przez nas uwielbiany! Świeć Panie, jego duszy!
Wizytówką naszej szkoły był zespół taneczny prowadzony przez panią prof. Janinę Tenderendę, który w programie miał naukę tańców ludowych i narodowych. Z racji słusznego wtedy wzrostu tańcowałem zawsze w pierwszej parze ze śp. Basią Pędzichówną. Uf, co za męka ta nauka tańca, szczególnie mazura. Gimnastyką chłopców zajmował się pan Paweł Kamiński.
 I się zaczęły kłopoty na matematyce, podczas której jakiś tuman ciemnoty ogarniał niektórych z nas i mnie nie ominął. Rozpoczęła się algebra.
– Coś tu nie gra! – myślałem. Jak można dodawać do siebie normalne liczby i litery alfabetu a, b, c itd.? Mija jeden tydzień i drugi, mija miesiąc, a ja ściągam zadania domowe od mądrzejszych ode mnie. Już miałem wrócić na studia do małkińskiego organisty. Jako gorliwy katolik szukałem pomocy u Ducha Świętego, co mi radziła zawsze moja Mama. Ile ja modlitw zostawiłem w sterdyńskim kościele, tylko ja wiem. Pan profesor Tadeusz Czernik był wielce utalentowanym matematykiem, ale nie nadawał się na nauczyciela w przedszkolu, a takimi właśnie przedszkolakami było wielu z nas zaniedbanych w zdobywaniu wiedzy w czasie okupacji. I stało się. Profesor Tadeusz Czernik poczuł, że NKWD depcze mu po piętach. Czym prędzej przeniósł się do Warszawy. Niestety, tam go wkrótce zło dopadło. W Sterdyni nauczanie matematyki przejął sam Dyrektor. Chyba właśnie On, może razem z Duchem Świętym, zadziałali, że ja w ciągu dwóch tygodni zrozumiałem, o co chodzi w tej algebrze z tymi literami, także w geometrii. Takiego samego ocknięcia doznał Józek Bartczuk. Z niektórymi dziewczętami było gorzej. Żebrały w dalszym ciągu. Józek mieszkał w Grądach i codziennie przemierzał na piechotę drogę tam i z powrotem. Tuż za wioską czyhały na niego dziewczęta.
- Józiu, rozwiąż nam te zadania, bo leżymy! Rozwiązywał i szedł dalej.
Cały ten sezam wiadomości nauk ścisłych, które wlał mi do głowy Dyrektor poniosłem w świat, najpierw do więzienia, gdzie nieletnich uczyłem dodawać litery do normalnych liczb, a potem w Katedrze Anatomii Zwierząt profesora Kazimierza Krysiaka, gdzie kolegom - anatomom pomagałem geometrycznie uporać się z krzywiznami żeber i powierzchni stawowych kości żubra, stosując znane ze Sterdyni wzory Carnota.
W trzecim etapie naszej przyjaźni z Dyrektorem, gdy nam wszystkim czas nałożył po równo latek, my jego uczniowie spotykaliśmy się prywatnie na imieninach, weselach. Pytaliśmy:
- Panie Dyrektorze, przecież Pan skończył studia prawnicze, skąd ta biegłość doskonała w naukach ścisłych, którą doświadczyliśmy w Sterdyni?
- W Siedlcach będąc uczniem, musiałem zarobić na swe utrzymanie - odpowiadał. Trzymały mnie tylko przy życiu korepetycje właśnie z przedmiotów ścisłych.
Jak Batory był królem niemalowanym tak pan Sędzia Franciszek Krysiak niemalowanym dyrektorem i nauczycielem, bardzo surowym w stosunku do uczniów obiboków, lekceważących naukę. Pod ich adresem leciały z jego ust epitety z rodzaju określeń zoologicznych. Niezdolnym, zaniedbanym szedł z pomocą. Prosił uczniów starszych klas o bezinteresowną pomoc. Takim bezinteresownym korepetytorem ja też byłem. Powstała Samopomoc Uczniowska. Jej członkowie –  w czasie wakacji edukowali poprawkowiczów m. in. w Sterdyni, Zembrowie, ja w Ceranowie.
C.d.n.
Franciszek Kobryńczuk
 

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe