29
2022
2011-01-19

Kto majstruje przy śluzach?


Zabezpieczenia śluz, znajdujących się w wałach przeciwpowodziowych nad Bugiem są notorycznie niszczone a same śluzy otwierane. Kto i po co to robi?

- W połowie roku 2010 zgłosiliśmy do Prokuratury Rejonowej w Sokołowie sprawę niszczenia zabezpieczeń i samowolnego uruchamiania śluz przez kłusowników. Sprawa została jednak umorzona z powodu niewykrycia sprawców – mówi Jan Wojtkowski-Paczóski, dyrektor sokołowskiego oddziału Wojewódzkiego zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Warszawie. – A mówi się, że ludzie wiedzą, kto to robi. Trzeba by złapać kogoś na gorącym uczynku i najlepiej, jakby stało się to w obecności policjanta – dodaje dyrektor.
O trudnym położeniu mieszkańców wiosek leżących w nadbużańskim rejonie gminy Ceranów mówiono podczas sesji rady gminy 29 grudnia. W ubiegłym roku niektórzy rolnicy nie zdołali obsiać pól, czy zebrać plonów, bo przez większość roku stała na nich woda.

Szukanie winnego
Gdy odbywała się sesja, zima trwała jeszcze w najlepsze. Uczestnicy niemal zgodnie twierdzili, że w czasie roztopów sytuacja może być znacznie groźniejsza niż na wiosnę 2010 r. Narzekali na zaniedbania w czyszczeniu rowów, mówili o konieczności dokończenia melioracji, ale też padły zarzuty co do pracy strażnika wałowego. M.in. taki, że mieszka on w Jabłonnie Lackiej, na wały w okolicach miejscowości Wszebory zagląda nie tak często, jak powinien i nie sprawuje właściwego nadzoru nad śluzami w wałach.
Na takie słowa ostro zareagował sam zainteresowany. – Mówienie, że zaniedbuję swoje obowiązki to zwykłe oszczerstwo – podkreśla Jacek Maleszewski, strażnik wałowy. – Zapraszam do obejrzenia sytuacji na miejscu. Problemy, które mamy są bardzo złożone i na pewno nie można ich sprowadzić do tego, że strażnik mieszka w Jabłonnie Lackiej. Mam wrażenie, że ktoś próbuje na siłę szukać winnych i padło na moją osobę.
Tereny zalane przez wodę to przede wszystkim dorzecza mniejszych strumieni i rzeczek, które do Bugu wpływają, przede wszystkim: Buczynki, Cetynii i Kosówki oraz powiązanych z nimi systemów rowów melioracyjnych, których konserwacji na terenie gminy Ceranów zaniechały spółki wodne.

Pracuję cały rok
W powiecie sokołowskim, nad Bugiem, jest ponad 58 km wałów przeciwpowodziowych. Nadzór nad nimi sprawuje Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Warszawie – oddział w Sokołowie Podlaskim. Po drugiej stronie Bug ma wysoki brzeg, zagrożone zalaniem są więc tereny po „naszej” stronie. Wały zaczynają się w okolicach Tończy i Wieski w gminie Jabłonna Lacka, następnie biegną przez północne części gmin Sterdyń, Ceranów i Kosów Lacki w kierunku Małkini i Wyszkowa. Za niemal 22-kilometrowy odcinek, który zaczyna się w rejonie Kiełpińca, a kończy za Wszeborami odpowiada Jacek Maleszewski. W sobotę miałam okazję zobaczyć, na czym polega praca strażnika i obejrzeć cały odcinek wałów, którymi pan Jacek się zajmuje.
- Od jakiegoś czasu mieszkam w Jabłonnie, ale pochodzę z Wszebor. Moja rodzina mieszkała tam od pokoleń, babcia chodziła do szkoły z prymasem Stefanem Wyszyńskim, który urodził się w położonej na drugim brzegu Bugu Zuzeli. Odziedziczyłem gospodarstwo na terenach nadbużańskich, więc gdybym zaniedbywał obowiązki, działałbym także na swoją niekorzyść – podkreśla Jacek Maleszewski. – Mój odcinek jest długi. Z Jabłonny w rejon Kiełpińca mam o wiele bliżej, niż gdybym miał jechać z Wszebor. A moje obowiązki to nie tylko dozorowanie śluz w wałach i kontrolowanie sytuacji, gdy obowiązuje alarm przeciwpowodziowy. Na wałach wiosną i latem koszę trawę, niszczę kretowiska, pilnuję by był porządek. Jako strażnik – nie mam żadnych możliwości egzekwowania przepisów. Tym, którzy je lekceważą mogę najwyżej zwrócić uwagę albo wezwać policję. A że swoje obowiązki wykonuję należycie – to chyba widać. Na wałach jest porządek, nie ma żadnych chwastów, nie mówiąc o krzewach.

„Specjaliści” i kłusownicy
WZMiUW to instytucja, która od lat boryka się z brakiem funduszy, które w części, na utrzymanie, pochodzą z budżetu państwa. To utrudnia realizację ważnych zadań.
- Strażnikiem jestem od 15 lat, znam dobrze teren i to doświadczenie pomaga – podkreśla strażnik. - Zimą śluzy w wałach, które służą do regulacji poziomu wody powinny być zamknięte, by nie dopuszczać do wylewania się wody z Bugu. W momencie, gdy poziom wody w rzece spadnie, otwiera się je, by woda spoza wałów spłynęła do Bugu. Wprawdzie przy tych kilku śluzach, które mam na swoim odcinku nie ma wodowskazów, które pokazywałyby poziomy wody po obu stronach wału, ale określam je po wyglądzie tafli wody.
Śluzami powinien zajmować się wyłącznie strażnik. Ale za specjalistów w ich obsłudze uważają się też ludzie, którzy notorycznie niszczą zabezpieczenia umożliwiające podnoszenie i opuszczanie tzw. szybrów, które regulują przepływ wody. W sobotę „odkręcona” została śluza w Przewozie Nurskim. Metalowe zabezpieczenie z kłódką ktoś rozbił, a do opuszczenia czy podniesienia szybra wystarczyła korba z kwadratową końcówką. Nie robią tak tylko ci, którzy uważają, że śluzy są źle obsługiwane. Szyber często odkręcają kłusownicy. Spuszczają wodę z Bugu a przy śluzach zastawiają sieci. Dla nich to łatwy sposób na połów ryb.
- Żeby śluzę z powrotem zakręcić trzeba około godziny pracy – mówi Jacek Maleszewski. W sobotę udało się to zrobić szybciej, bo temu kto ją odkręcał nie chciało się zbyt długo machać korbą. Kłopot jest o wiele większy, gdy pod szyber dostanie się np. potężny konar drzewa. Wydostanie go przy wysokim poziomie wody jest praktycznie niemożliwe, a szybra zamknąć się nie da.

Groźne zatory
Jacek Maleszewski zwraca też uwagę na niebezpieczeństwo, jakie wiążą się z postaniem zatoru lodowego na Bugu.
- Między korytem rzeki a wałem mamy tzw. zawale. To prywatne tereny, na których właściciele mogą gospodarować, ale na własne ryzyko. Najczęściej są tam łąki Na tym obszarze jednak nie powinny rosnąć żadne drzewa ani krzaki – wyjaśnia strażnik. - Dlaczego? Bo gdy przychodzi wysoka woda wiosną i niesie ze sobą krę i wszystko to, co zbierze po drodze – właśnie one powodują wstrzymywanie spływu. Tworzą się zatory lodowe – które doprowadzają do piętrzenia wody na wcześniejszym odcinku. Nasze wały mają różną wysokość, miejscami nawet 5 metrów. Powinny wstrzymywać wodę 10 dni. Później mogą przesiąkać.
Zawale – wbrew założeniom - masowo porośnięte jest jednak krzakami, zdążyły nawet wyrosnąć solidne drzewa. Przeciwko wycince protestują ekolodzy, bo tereny należą do obszaru Natura 2000. – Ptaszki nie muszą śpiewać na zawalu, niech to robią po drugiej stronie wału – komentują mieszkańcy Wszebor.
Dziwić jednak mogą widoki, jakie spotkać można w okolicach Grodzickich. Tam na zawalu w równych rządeczkach rośnie… młody las. Kto na to wydał zgodę?

Prac nie dokończono
Najtrudniejsza sytuacja panuje jednak w okolicach miejscowości Długie Kamieńskie i Wszebory. Zalane są tam duże obszary – i to wcale nie wodami z Bugu. Różnica poziomów między Jeziorem Kamieńskim a Jeziorem Wszeborskim to około pół metra. Woda z pierwszego ze zbiorników wylewa się na pola i płynie w kierunku drugiego.
- Dopiero w ostatnich dniach zrobiono to, o czym mówiłem od dawna. Gmina, przy wsparciu wojewody zaczęła nawozić żwir na drogę, która biegnie od wału w kierunku miejscowości Wszebory – mówi strażnik. – Pozwoli to zatrzymać rozlewanie się wody z jeziora Kamieńskiego i umożliwi jej odprowadzanie śluzą do Bugu. Ale żeby było to trwałe rozwiązanie, trakt należałoby umocnić ekopłytą, by nie rozmyła go woda.
Ta inwestycja jednak nie kończy wszystkich problemów. Zalana nadal pozostaje część pól we Wszeborach. Powód jest dobrze znany starszym ludziom. Kiedy wały budowano, część mieszkańców Długich Kamieńskich i Wszebor nie zgodziła się na realizację całego projektu. Miał powstać duży, kilkukilometrowy rów odwadniający - miejscami głęboki na 4 metry - prowadzący do śluzy na Bugu, zlokalizowanej w pobliżu nieistniejącej wsi Rybaki. Właściciele Jeziora Kamieńskiego mieli jednak obawy co do tego, czy przy okazji inwestycji nie zostanie ono wywłaszczone na rzecz państwa, a mieszkańcy Wszebor bali się, że takie rozwiązanie nadmiernie wysuszy ich pola. Prac nie dokończono. Przez ostatnie kilkanaście lat skutków tego nikt specjalnie nie odczuwał, bo było sucho. Ale już 2010 rok przypomniał o tym, że z naturą nie ma żartów.
TEKST I ZDJĘCIA: BOŻENA GONTARZ
TEKST UKAŻE SIĘ W WIEŚCIACH Z 20 STYCZNIA





« wróć | komentarze [2]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

to ostatnie zdjęcie jest super. super okolica chcielibyśmy tam zamieszkać:)

Jolaśka i Staś
2011-04-06 15:32:41

to ostatnie zdjęcie jest super. super okolica chcielibyśmy tam zamieszkać:)


2011-04-06 15:31:45
Strona 1/1






Dane kontaktowe