29
2022
2013-02-07

Karetka zdąży na czas


Czy system ratownictwa medycznego znajduje się w zapaści? Dlaczego regułą staje się fakt, że pierwszymi którzy ratują życie lub zdrowie poszkodowanym w wypadkach drogowych są strażacy. To oni najczęściej pierwsi docierają na miejsce wypadku.
A poszkodowani nie mogą przecież czekać. Najważniejsza jest pierwsza pomoc. Większość samorządowców wręcz mówi o braku zrozumienia i utykającym systemie ratownictwa medycznego.  Debaty zwoływane na temat między innymi bezpieczeństwa boleśnie odkrywają niedoskonałości i braki.
O tym, że karetek w powiecie sokołowskim brakuje, wiadomo nie od dzisiaj. Oddział Meditransu dysponuje, jak się okazuje, niewystarczającą ich ilością.
Mija dokładnie rok od wydarzenia, które wstrząsnęło sokołowską opinią publiczną. Wówczas na chodniku przy ul. 8 Sierpnia, zawału dostała kobieta. Karetka, która został wezwana przez przechodniów przyjechała na miejsce dokładnie po 36 minutach. Po przyjeździe do szpitala kobieta zmarła.
Dla mieszkańców był to szok. Historia odbiła się echem także na sesji rady miasta, zaczęły krążyć pisma z podpisami mieszkańców miasta. Interwencję u wojewody mazowieckiego podjęli senator Waldemar Kraska i radna sejmiku wojewódzkiego Maria Koc. Działania zdały się na nic. Zmian nie wprowadzono, a zasady systemu ratownictwa medycznego, wprowadzone przez Urząd Wojewódzki obowiązują od 1 lipca 2010 r.
Wydaje się, że jedynym zabezpieczeniem medycznym dla powiatu sokołowskiego wówczas wprowadzonym było przyłączenie gminy Nur do rejonu sokołowskiej stacji Meditrans i zmniejszenie ilości stacjonujących karetek. A jak było wcześniej? Otóż całodobowy dyżur pełniły dwie karetki, w tym jedna typu „S” (z lekarzem), druga z ratownikiem medycznym. Już w lipcu 2010 r. w godzinach od 22 do 10 dyżur pełniła  tylko jedna karetka, typu „S”. W godzinach od 10 do 22 o zdrowie i życie mieszkańców powiatu odpowiada Centrum Dyspozytorskie mieszczące się w Siedlcach.
Sprawa wydarzenia sprzed roku, także zakończyła się niczym; została zbadana przez urząd wojewódzki i zamknięta. Tego dnia karetka znajdowała się cały czas w ruchu, była wzywana kilkakrotnie do pacjentów, nie mogła więc być w trzech miejscach na raz. Przypadek? Możliwe, ale się zdarzył. Winnym nie był także dyspozytor, a czas dojazdu zgadzał się z medycznymi przepisami.
Dopóki taki stan będzie trwał, temat będzie powracał. I dopóki nie zostaną podjęte odpowiednie działania, mieszkańcy nie mogą oczekiwać poprawy.
- Wiemy, że jest za mało karetek, miało być lepiej, a jest tak samo. Potrzebne są działania, zmiany – mówi jeden z samorządowców, który aktywnie uczestniczy w debatach poświęconych bezpieczeństwu.
Jak wynika z danych województwa mazowieckiego w powiecie na jeden zespół ratownictwa medycznego przypada prawie 26 tysięcy mieszkańców, przy średniej wojewódzkiej 33 tysiące na zespół. Urzędnicy twierdzą, że są powiaty, gdzie ta liczba jest wielokrotnie większa.
I chociaż można żonglować danymi, podawać mniej lub bardziej prawdopodobne liczby, to nie należy zapominać o pacjencie. Dla niego nie są ważne wskaźniki i statystyki, ale zdrowie, a nawet utrata życia. Mówienie, że są dni kiedy zespół medyczny wyjeżdżał tylko dwa lub trzy razy w ciągu doby wydaje się nieporozumieniem.
Są jednak sytuacje, kiedy potrzebna może być większa liczba zespołów. Wypadki, nawet te o większej skali i nasileniu, się zdarzają. Wtedy pozostaje nie tylko liczyć na ratownictwo siedleckie, w ramach którego powiat się znajduje, ale i te z innych powiatów. I tutaj właśnie pojawia się rola, jaką pełnią strażacy. Oni także, często wiele razy, wyjeżdżają do osób, które wymagają opieki medycznej. Ich apele do tej pory nie przyniosły skutku.
Z podobnymi sytuacjami stykają się także wójtowie gmin leżących w powiecie sokołowskim. Dla przykładu wójt gminy Jabłonna Lacka Wiesław Michalczuk zwracał się już do urzędu wojewódzkiego. Bez efektu.
Podczas niedawnej debaty o bezpieczeństwie obecny był wojewoda mazowiecki Jacek Kozłowski, który wysłuchał uwag i przedstawionych zdarzeń. Poprosił nawet o listę wydarzeń, z określeniem dat, miejsc i zaistniałych okoliczności. Czy jednak sprawdzenie coś pomoże? Chyba nie. Tutaj potrzebne są natychmiastowe decyzje i zmiany.
Aby karetka znalazła się w miejscu zdarzenia, potrzebny jest czas na dojazd. Pokonanie 20-30 kilometrów pochłania go bardzo dużo. Sam wyjazd z Sokołowa zajmuje kilka minut. Dlatego konieczne są interwencje policjantów i strażaków, wśród których nie brakuje ludzi przeszkolonych do ratownictwa medycznego. – Na miejscu wypadku liczy się natychmiastowa pomoc, a jeżeli osoba jej udzielająca ma za sobą specjalistyczne przeszkolenie, to już połowa sukcesu. Karetki pogotowia są po to, aby nieść pomoc. Często jednak uzależnione jest to od odległości i szybkości dotarcia – mówi jeden z sokołowskich lekarzy. Wszyscy jednak są zdania, że w mieście tej wielkości co Sokołów Podlaski i powiat sokołowski w nocy powinna dyżurować jeszcze jedna karetka.
Miejmy nadzieję, że sytuacja się zmieni, a pacjenci będą spokojniejsi i pewniejsi, że w razie jakiegokolwiek zdarzenia czy niebezpieczeństwa, karetka pogotowia pojawi się na czas.

LESZEK KOPER

« wróć | komentarze [0]

Dodaj komentarz

Komentarz zostanie dodany po akceptacji przez administratora serwisu






Odśwież kod



Komentarze do tego wpisu

Nie utworzono jeszcze komentarzy dla tego wpisu

Strona 1/1






Dane kontaktowe