Jubileusz 25- lecia przełomowych wyborów - jak to było w naszym powiecie?
Przed kontraktowymi wyborami 4 czerwca 1989 organizacją kampanii wyborczej „Solidarności" zajęły się Komitety Obywatelskie.
Ostateczne zatwierdzenie listy 261 kandydatów „S" na posłów i senatorów (161 do Sejmu oraz 100 do Senatu) nastąpiło 29 kwietnia na spotkaniu KO „S" w Gdańsku. KO „S" powstawały i na szczeblu województw, w małych miejscowościach. O to, jak te przed i powyborcze tygodnie wyglądały w Sokołowie Podl. i w gminach ościennych zapytałam Macieja Węża, aktywnego uczestnika tamtych wydarzeń, obecnie prezesa zarządu Przedsiębiorstwa Usług Inżynieryjno-Komunalnych w Sokołowie Podl.
Początki
"Pierwsze spotkanie odbyło się w kwietniu u Salezjanów, zebrało się 20-30 osób - ludzi związanych z „Solidarnością”. Pamiętam, że byli m.in. p. Dąbrowscy – Teresa i ś.p. Stanisław, ś.p. Gienio Małyszka, Mieczysław Łaba, Tadeusz Banasiuk, Kazimierz Korolczuk, bracia Rosochaccy - Heniek i Leszek. Zgodnie z kalendarzem wyborczym zaczynała się kampania wyborcza i było dla zebranych wyzwaniem, że trzeba tworzyć Komitety Obywatelskie. Najważniejszym zadaniem dla nas, ludzi Solidarności było obsadzenie komisji wyborczych, w celu kontroli procesu wyborczego. Zebrani powołali Zarząd Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w Sokołowie Podlaskim; przewodniczącym został wybrany Henryk Wiśniewolski, długoletni nauczyciel sokołowskiego LO, zastępcą Tadeusz Banasiuk, a sekretarzem ja. Działaliśmy w strukturze dawnych powiatów, chociaż podział administracyjny kraju wyglądał następująco: gmina, województwo (u nas siedleckie). Prof. Wiśniewolski dużo jeździł na spotkania w teren. W czasie wyborów obstawiliśmy wszystkie gminy, nawet Korczew, który w latach 1867-1975 administracyjnie przynależał do pow. sokołowskiego [obecnie w pow. siedleckim]. Mieliśmy wykaz wszystkich obwodowych komisji wyborczych i imienny wykaz wszystkich członków komisji, w każdej z nich było co najmniej dwóch przedstawicieli Komitetu Obywatelskiego. Nie zawsze to było łatwe do osiągnięcia. W jednej z gmin spotkałem się np. ze stwierdzeniem miejscowego sekretarza gminnego PZPR: „po co nam inni ludzie, mamy tu swoich i wszyscy sobie ufamy”. Jednak pomimo przeszkód udało się obsadzić wszystkie komisje wyborcze.
W „wozie Drzymały”
Przed wyborami wystąpiliśmy o przydział lokalu do naczelnika miasta pana Andrzeja Anulewicza i wtedy zaczęły się problemy. Chcieliśmy odzyskać dawny lokal „Solidarności” u zbiegu ulic Lipowej i Wolności. Okazało się to niemożliwe. Naczelnik nam coś zaproponował, jednak w efekcie wyszło na to, że my nie mamy siedziby. Wiedzieliśmy, że KO w Siedlcach i innych miastach już lokale mają, a my wciąż nie. Wtedy nieżyjący już pan Roman Madziar powiedział, że ma taką zieloną budę na kołach. Przyciągnęliśmy ją traktorem i ustawiliśmy przy samym Urzędzie Miasta, między parkingiem a kioskiem, przy ul. Armii Krajowej (w tamtym czasie Waryńskiego). I wtedy ruch się zrobił niesamowity. Pełniliśmy w tym wozie dyżury. Pamiętam, przyjechał na spotkanie prof. Tadeusz Kłopotowski kandydat KO Solidarność na senatora, przyjechała aktorka pani Ewa Dałkowska i dziennikarz z Gazety Wyborczej, którego nazwiska nie pamiętam. Opowiedzieliśmy mu o naszej „siedzibie”, zrobił zdjęcie, które później było zamieszczone w gazecie i to chyba na pierwszej stronie. Po kilku dniach, na 3-4 tygodnie przed wyborami, dostaliśmy przydział lokalu (dwa pomieszczenia) przy ul Kilińskiego, w budynku, gdzie teraz mieści się TU Warta.
„Spoty wyborcze”
Po pewnym czasie dołączył do nas Zbyszek Bocian, którego polecił ksiądz Falkowski. Później Henio Rosochacki wykombinował, że może użyć służbowej kamery w kampanii wyborczej. Jeździliśmy z tą kamerą do naszych kandydatów i Henio kręcił filmy z ich wypowiedziami. Byliśmy u profesora Tadeusza Kłopotowskiego w Instytucie Biochemii w Warszawie, u kandydata na posła z ramienia KO Solidarność Krzysztofa Szymańskiego w Korytnicy, a także u Gabriela Janowskiego, kandydata na senatora na SGGW-u w Warszawie. Te filmy w formie kaset były rozprowadzane po wsiach i miastach naszego okręgu wyborczego. Można powiedzieć, że byliśmy w tym niepowtarzalni - jako pierwsi nakręciliśmy spoty wyborcze. Było głośno, że w Sokołowie robią takie materiały. To był bardzo ciekawy okres, bo oprócz tego, że organizowaliśmy wybory, to jednocześnie prowadziliśmy akcję odtwarzania komisji zakładowych Solidarności.
Spotkania przedwyborcze
W sali widowiskowej SOK zorganizowaliśmy największe chyba wtedy spotkanie. Przyjechał na nie prof. Kłopotowski i inni kandydaci. Była pełna sala, miejsca stojące też zajęte. Tej atmosfery nie da się opisać. Pamiętam, jak ktoś z ówczesnych władz partyjnych zadał pytanie, jak to jest, że w 20-leciu międzywojennym obroty handlowe Polski były niższe niż obroty handlowe z równoważnego obszaru przed okresem odzyskania niepodległości. Wtedy był śmiech na sali, bo prof. Kłopotowski stwierdził na wstępie swojej odpowiedzi, że to jest typowe pytanie funkcjonariuszy partyjnych, a nie wiedział przecież, że właśnie taka osoba mu je zadaje. Kłopotowski wyjaśnił: „To wynika stąd, że w dwudziestoleciu międzywojennym mieliśmy zamkniętą granicę na Wschodzie – ZSRR był państwem wrogo nastawionym wobec II RP, zaś w czasach zaborów największa wymiana handlowa zaboru rosyjskiego była właśnie z Cesarstwem Rosyjskim”. Takich spotkań było wiele w Sokołowie i w okolicznych gminach.W tym i późniejszym czasie w różny sposób, szczególnie organizacyjnie, pomagało nam duchowieństwo, n.p. ks. Hipolit Hryciuk z Ceranowa, ks. Stanisław Falkowski z Niecieczy, księża sokołowscy.
Wybory
Siedzieliśmy w naszym lokalu całą noc. Kiedy zaczęli przyjeżdżać nasi przedstawiciele z terenu z wynikami, było widać od razu, że odnieśliśmy miażdżące zwycięstwo. Tę wyborczą noc będę pamiętał do końca życia. Np. taka scena: około 2-3 w nocy wprost przez okno z ulicy wchodzi do lokalu Janek Romańczuk z kartką w ręku i oświadcza: - u nas w Jabłonnie Lackiej wygraliśmy. Jak on wszedł przez to okno, które jest wysoko nad chodnikiem, do dziś nie wiem. Później, około 10-11 godzinie objechaliśmy siedziby nielicznych komisji wyborczych, z których nie mieliśmy wyników. Spisaliśmy je z wywieszonych protokołów i jako jedyni, przynajmniej w dawnym województwie siedleckim, przekazaliśmy do Wojewódzkiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” w Siedlcach komplet wyników już ok. 12 w południe. W skali kraju Komitety Obywatelskie "Solidarność" zdobyły ok. 53,1% głosów. Wynik wyborów nie przekładał się na rozkład miejsc w parlamencie, bo trzeba pamiętać, że to były wybory kontraktowe, częściowo tylko wolne, realizujące uzgodnienia Okrągłego Stołu. Przedstawiciele niedemokratycznych władz komunistycznych zagwarantowali dla rządzącej „koalicji” czyli PZPR i jej satelitów [ZSL i SD}, obsadę co najmniej 299 (65%) miejsc w Sejmie. Pozostałe mandaty poselskie w liczbie 161 (35%) zostały przeznaczone dla kandydatów bezpartyjnych. Walka o te miejsca oraz walka o wszystkie mandaty senatorskie (100) miała charakter otwarty i demokratyczny.
Wyniki
W wyborach kontraktowych posłami OKP w województwie siedleckim zostali Stanisław Dąbrowski (póżniejszy sędzia Sądu Najwyższego i I prezes SN, mieszkaniec Sokołowa Podl.), Krzysztof Szymański (rolnik ze wsi Korytnica) i Wiesław Zajączkowski (prawnik) z Siedlcec. Senatorami zostali wybrani: Tadeusz Kłopotowski i Gabriel Janowski.
Po wyborach
Nastąpił od razu przełom. Najpierw nieudana próba formowania rządu komunisty Czesława Kiszczaka. Potem następna przymiarka. Taka ciekawostka. Kiedy była próba formowania rządu ZSL i Stronnictwa Demokratycznego ze stroną solidarnościową, Jarosław Kaczyński, o czym niewiele osób wie do dzisiaj, odwiedził wtedy Sokołów. Czas był gorący i miały miejsce istotne ruchy polityczne, rozmowy w Warszawie, formowanie koalicji itp.. Jarosław Kaczyński przyjechał po Lecha Wałęsę, który wtedy przebywał w Sokołowie u rodziny żony, aby ten włączył się w najważniejszym momencie negocjacji w decydujące rozmowy. Można powiedzieć, że Sokołów w owym gorącym czasie w pewnym sensie historycznie zaistniał. Zaraz potem powstał koalicyjny rząd Tadeusza Mazowieckiego. U nas w Sokołowie uformował się Powiatowy Komitet Obywatelski „Solidarność” (PKO) i historia ruszyła ostro do przodu. W sali konferencyjnej obecnego starostwa, udostępnionej nam już wtedy przez naczelnika miasta, odbyło się spotkanie organizacyjne. Zostałem wybrany przewodniczącym, a profesor Wiśniewolski wiceprzewodniczącym. Pamiętam skład prezydium. Włodzimierz Zawadzki był sekretarzem, skarbnikiem Kazio Karolczuk i dalej Kazimierz Strupiechowski, Feliks Karwowski, Mietek Łaba, Piotr Jankowski. Heniek Rosochacki z Zygmuntem Adamczukiem i panią Jadwigą Lipką tworzyli Komisję Rewizyjną. Dostaliśmy lokal w obecnym budynku starostwa, gdzie obecnie jest biuro podawcze. W sprawie lokalu chodziliśmy do naczelnika z ówczesnym wtedy posłem Stanisławem Dąbrowskim. Tam zorganizowaliśmy biuro PKO, w którym były dyżury prawników, posłów i senatorów. Warto wspomnieć o wyjątkowej tablicy informacyjnej, opracowanej przez Andrzeja Markusza. Chcieliśmy zaznaczyć współdziałanie Solidarności miejskiej i wiejskiej, tablica była więc dwukolorowa: słowo Solidarność napisane tzw. solidarycą podwójnie czerwoną i zieloną farbą, aby imitować jednocześnie odpowiednio czerwone i zielone logo Solidarności jak to się wtedy mówiło robotniczej i chłopskiej. Nie wiem, gdzie ta tablica teraz jest, ale myślę, że mogłaby znaleźć miejsce w naszym lokalnym muzeum jako znak tamtego czasu.
Przed wyborami
samorządowymi. Wkrótce po wyborach do parlamentu rozpoczęliśmy przygotowania do wyborów samorządowych (odbyły się w czerwcu roku następnego), zaczęły tworzyć się naturalne podziały, podobnie jak w parlamencie. Dodam jeszcze, że wielką rolę w tych czasach odegrała jedna z pierwszych w Polsce gazet lokalnych czyli Gazeta Powiatowa wydawana jako dwutygodnik (pierwszy numer ukazał się w styczniu 1990 roku, ostatni w 2006 roku). Kilka pierwszych numerów było jeszcze cenzurowanych. Wychodziła w nakładzie aż 3 tys. egzemplarzy.
Powiatowy Komitet Obywatelski działał aktywnie, co miesiąc, góra dwa spotykali się wszyscy członkowie, a co dwa tygodnie prezydium. Aktywność nasiliła się szczególnie przed wyborami samorządowymi, które miały miejsce w czerwcu 1990 roku. Organizowaliśmy wykłady na temat obowiązującego prawa, samorządności a nawet architektury, które cieszyły się ogromnym powodzeniem. Po wyborach działalność PKO nie była już tak intensywna i praktycznie w kilka miesięcy po wyborach komitet przestał funkcjonować.
25 lat po
W skali kraju: zamknięte stocznie, NordStream w miejsce gazociągu z Danii do Polski, rozbrojona armia, emigracja młodych na nie notowaną w historii skalę, zapaść demograficzna…
U nas: zamknięta cukrownia jak inne na wschodzie kraju - na zachodzie owszem pracują, ale wykupione przez niemieckie spółki. To fragment większej całości niestety i temat już na inną opowieść, jak choćby książka Tomka Olko z 2005 roku „Dlaczego to wyszło nam inaczej”, stanowiąca zbiór wypowiedzi działaczy Solidarności z lat 80. Polecam.
Dodać należy, że historia Sokołowa lat 70, 80, i 90-tych nie została w żaden sposób opisana i należałoby to zrobić, gdyż w naszym mieście w czasach przełomu wiele się działo. Kluczową pomocą dla historyków mogą być tutaj egzemplarze Gazety Powiatowej oraz relacje osób historię tworzących.
J.O.
« wróć | komentarze [2]
Dodaj komentarz
Komentarze do tego wpisu
OOOO tutaj jest takich bardzo wielu co im się odmieniło |
stach 2014-07-20 12:43:39 |
Profesorowi Henrykowi Wiśniewolskiemu nagle się odmieniło, przestał chodzić na pochody 1-MAJA i zaczął udzielać się w Komitetach Obywatelskich? |
Tadeusz 2014-06-14 07:10:29 |